Reklama

Nielegalny handel wrócił na ul. Stawową. Wróciła też straż miejska

Grzegorz Żądło
Organizatorzy procederu nielegalnego handlu na ul. Stawowej wykorzystali epidemię i szeroką ławą ponownie weszli na ulicę. Na szczęście, do swoich normalnych zajęć wrócili też strażnicy miejscy, którzy wystawiają mandaty i grożą konfiskatą towaru.

Problem z nielegalnym handlem na Stawowej istnieje od dawna. Kiedy straż miejska robi codzienne kontrole, sytuacja na chwilę się poprawia, ale potem wraca do normy, czyli sprzedaży warzyw i owoców niewiadomego pochodzenia w warunkach niespełniających żadnych norm.

Ostatnio straż miejska robiła regularne kontrole Stawowej w lutym, po naszym tekście. Potem przez dłuższy czas, strażnicy mieli ograniczone możliwości działania, bo do piątku 19 czerwca podlegali policji i zajmowali się czym innym niż zwykle. Dwa dni temu wojewoda cofnął swoje polecenie i sytuacja wraca do normy. A tą normą są m.in. mandaty na Stawowej. Od 1 do 19 czerwca strażnicy wystawili ich 13 na łączną kwotę 1700 zł. To niewiele, biorąc pod uwagę skalę nielegalnego handlu na Stawowej. Z drugiej strony, trzeba sobie zdać sprawę, że ukaranie handlujących nie jest łatwe. Po pierwsze, kiedy tylko na horyzoncie pojawiają się strażnicy, stojący przy straganach ludzie chowają się po bramach. Była nawet taka sytuacja, że nikt nie wrócił po towar przez dobę, bo wiedział, że w pobliżu jest straż. Po drugie, handlujący to tylko słupy, wynajmowane przez jedną lub kilka osób. To często bezdomni. Nie robi więc na nich wrażenia mandat, którego i tak nie zapłacą, i którego nie będzie z czego ściągnąć. Znacznie bardziej skuteczne jest zatrzymanie towaru, co też SM robi. Przykładowo w lutym, po wspomnianym już naszym tekście, w ciągu tygodnia towar został skonfiskowany dwukrotnie. Strażnicy zapowiadają, że jeśli  mandaty nie poskutkują, znów będą konfiskować warzywa i owoce.

Nielegalny handel ze Stawowej szybko by zniknął, gdyby nie mieszkańcy, którzy niemal prosto z ziemi kupują produkty niewiadomego pochodzenia. To tym bardziej dziwne zwłaszcza teraz, kiedy mamy epidemię koronawirusa i tyle mówi się o zachowaniu higieny. Warto się zastanowić dwa razy, zanim w “okazyjnej” cenie wraz z truskawkami czy marchewką kupi się coś jeszcze.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*