Reklama

Marszałek szturmem bierze Muzeum Śląskie. Odwołanie Alicji Knast to część większego planu

Fot. Tomasz Żak/biuro prasowe UMWŚ.

Grzegorz Żądło
Wiadomo było o tym od kilku miesięcy, a wczoraj stało się faktem. Zarząd woj. śląskiego podjął uchwałę o odwołaniu ze stanowiska dyrektora  Muzeum Śląskiego Alicji Knast. Ta decyzja marszałka Jakuba Chełstowskiego właściwie wieńczy „dzieło”, którym było dla niego całkowite podporządkowanie sobie podlegających mu instytucji kultury. Nieposłusznych dyrektorów wymienił, szturmem wziął muzea. Może być z siebie dumny. To, że inni nie są, nie ma znaczenia, bo decyzje marszałek podejmuje jednoosobowo.

Pod koniec 2019 roku urząd marszałkowski ogłosił wyniki kontroli przeprowadzonej w Muzeum Śląskim. W wypowiedziach Jakuba Chełstowskiego i jego współpracowników przewijało się słowo: porażające. O wynikach kontroli i odpowiedzi na nie dyrektor Knast pisaliśmy TUTAJ.

Co ważne i ciekawe, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, nie podziela zdania marszałka o porażających wynikach kontroli. To własnie minister musi się zgodzić na odwołanie Knast. W swoim piśmie takiej zgody nie dał. Napisał za to, że decyzję zostawia zarządowi województwa. Ten, oczywiście, wątpliwości nie miał.

Jakkolwiek by oceniać działalność Alicji Knast, sposób jej odwołania jest bardzo słaby. Najpierw wypuszczenie do mediów komunikatu o „porażających” wynikach kontroli i audytu, którego w momencie ogłaszania światu jaka to pani dyrektor jest niekompetentna, jeszcze nie było. Co jeszcze ciekawsze, pismo do ministra w sprawie opinii o zamiarze odwołania Knast też zostało wysłane kilka tygodni przed zakończeniem kontroli w Muzeum Śląskim.

Alicja Knast zapowiada, że w sprawie swojego odwołania pójdzie do sądu. I to nie jednego. Ma do tego pełne prawo i mocne podstawy. Zwłaszcza, że na razie żadna z instytucji, które marszałek zawiadomił o „porażających” wynikach kontroli, jeszcze stanowiska nie zajęła. A to instytucje poważne, bo Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych i prokuratura. Ta sprawa na pewno jeszcze się nie zakończyła.

Wygląda na to, że zakończyło się natomiast ustawianie sobie wojewódzkiej kultury pod dyktando jedynie słusznej myśli, czyli myśli marszałka i PiS. Pierwszy ofiarą personalnych zmian padł Leszek Jodliński, odwołany z końcem lutego 2019 roku dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Co ciekawe, marszałek ogłosił właśnie konkurs na stanowisko dyrektora tej placówki, w którym komisję tworzą on sam i jego dwoje podwładnych z wydziału kultury. Więcej o tym TUTAJ.

Drugim sygnałem, że Chełstowski chce sobie podporządkować wszystkie instytucje kultury i wszystkich szefów tych instytucji, było odwołanie, a potem przywrócenie na stanowisko szefowej Teatru Rozrywki Aleksandry Gajewskiej. Przypomnijmy, marszałka oburzyło, że przed konferencją prasową reżyser i aktor Jerzy Bończak pół żartem, pół serio, używając wulgarnych słów, wypowiadał się o władzach województwa i PiS. Marszałek wykorzystał to jako pretekst do zwolnienia Gajewskiej, która przecież była w przeszłości członkiem zarządu województwa (kiedy współrządziła PO). To co się stało później, nie miało precedensu. Na wspólnej konferencji Gajewska złożyła samokrytykę, jakiej nie powstydziliby się działacze partyjni z czasów słusznie minionych. Marszałek okazał więc serce i ostatecznie pozwolił jej zostać na stanowisku.

Mniej więcej w tym samym czasie, w którym rozpoczęła się pełzająca procedura odwołania Alicji Knast, marszałek wymyślił, że nie potrzebuje już Regionalnego Instytutu Kultury, który, za namową historyka Zygmunta Woźniczki, przekształcił w Instytut Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego. Dużo było zapewnień, że niewiele się zmieni, że RIK nadal będzie mógł realizować swoje projekty, a dojdzie mu jedynie zbieranie i pielęgnowanie dziedzictwa Wojciecha Korfantego. Jak będzie w praktyce, okaże się pewnie już za kilka miesięcy. Natomiast już sama nazwa nie pozostawia wątpliwości co jest teraz w RIK (znaczy Instytucie Myśli Polskiej) najważniejsze.

Obrazu zmian kadrowych w dziedzinie kultury dopełnia jeszcze zwolnienie Przemysława Smyczka ze stanowiska dyrektora wydziału kultury UMWŚ i zastąpienie go Marcinem Gwoździewiczem, czyli osobą bez doświadczenia w kierowaniu instytucjami kultury (a przynajmniej nikt z urzędu marszałkowskiego o takim doświadczeniu nie poinformował). Zresztą, wszystko układa się w jedną całość, bo to właśnie Gwoździewicz został oddelegowany do pokierowania Muzeum Śląskim.

Marszałek Jakub Chełstowski lubi powtarzać, że coś dzieje się z jego inicjatywy. A to dzieci pojadą za darmo na ferie Kolejami Śląskimi, a to na Stadionie Śląskim ktoś zagra i zaśpiewa, a to wreszcie odbędzie się jakaś inicjatywa dla seniorów. Zmiany w śląskiej kulturze też dzieją się z jego inicjatywy. Będzie musiał o tym pamiętać, jeśli odwołani dyrektorzy zaczną wygrywać sprawy w sądach, a instytucje prowadzone przez namaszczonych przez Chełstowskiego dyrektorów zaczną tracić widzów i gości.


Tagi:

Komentarze

  1. Pega 3 lutego, 2020 at 6:46 pm - Reply

    Słusznie minione – WRÓCIŁY, Teraz dopiero będzie wesoło….

Dodaj komentarz

*
*