Reklama

Ma 84 lata i jest bezdomny. Mieszka w samochodach w centrum Katowic

Pan Mirosław mieszka w samochodach na ul. Stalmacha.

Łukasz Kądziołka
Od kilku lat mieszka w samochodach w różnych miejscach na terenie Katowic. Teraz dwa jego auta stoją na ul. Stalmacha, bocznej od ul. Mikołowskiej. Dwa miejsca parkingowe zajmują tu jego Renault 19 i Volkswagen Passat. Śpi raz w jednym, raz w drugim. Mówi, że żyje tak od 3 lat. Jednak, jak informuje straż miejska, jego historia sięga 5-6 lat wstecz. Mirosław Cegielski ma 84 lata, wyższe wykształcenie, był w seminarium, pracował jako kierowca w urzędzie marszałkowskim i instruktor w Pałacu Młodzieży. Od kilku lat żyje na ulicy.
Straż miejska odholowuje samochód na os. Paderewskiego, styczeń 2016.

Sam o sobie mówi, że był podrzutkiem, bo nie miał rodziców i wychowywały go siostry zakonne. Teraz nazywa się wyrzutkiem. Twierdzi, że wylądował na ulicy przez władze. Od kilku lat jest bezdomny, mieszka w samochodach na parkingach w różnych miejscach Katowic. O Mirosławie Cegielskim było już głośno. Wcześniej nocował m.in. na os. Paderewskiego w Renault Laguna. Samochód z ul. Szeptyckiego został odholowany ponad rok temu przez straż miejską. Podobnie jak wcześniej Daewoo Tico. – Z osiem moich aut na parkingu stoi – twierdzi pan Mirosław. Trudno powiedzieć ile miał samochodów. Nie wiadomo też skąd je ma i skąd bierze na nie pieniądze. Pewne jest tylko to, że nie rejestruje pojazdów i pobiera emeryturę. Najprawdopodobniej kupuje auta, które nadają się tylko na złom. Znany jest też z gromadzenia różnych rzeczy. Wypełnia samochody wszystkim co znajdzie na ulicy. – Taki bałagan zostawiam, żeby auta nie okradali, bo okradają – tłumaczy. Chwilę później dodaje, że zbiera rzeczy po to, żeby rozdawać je innym. Śmieci przeszkadzają osobom mieszkającym w okolicy. – Cały czas są na niego skargi. On jest niechętny do współpracy – mówi Jacek Pytel, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Katowicach. Z kolei pan Mirosław nie kryje niechęci do mundurowych. Opowiada, że go nachodzą, wulgarnie się odzywają i uszkadzają jego samochody. Po prostu chcą się go pozbyć. Z MOPS-em też nie ma miłych doświadczeń. Odmawiał pomocy wiele razy. MOPS wystąpił nawet o jego ubezwłasnowolnienie. Jednak sąd uznał, że zbieractwo nie jest wystarczającym powodem.

Teraz pracownicy socjalni nie mogą się do niego zbliżać. Pan Mirosław jest pewny, że świetnie sobie radzi i nie zamierza się wynosić. Jednak bardzo możliwe, że wkrótce będzie musiał szukać nowego domu na czterech kółkach. – Ma jeszcze kilka dni, żeby to uprzątnąć – mówi Pytel o samochodach i rupieciach stojących na ul. Stalmacha. Chociaż służby nie mają pomysłu co zrobić z panem Mirosławem, to wiadomo co zrobią z każdym kolejnym jego samochodem.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*