Mija miesiąc od otwarcia pierwszego miejskiego basenu przy ul. Kościuszki. To dobry moment, żeby sprawdzić jak ten obiekt funkcjonuje. Choć ogólne wrażenie jest dobre, to kilka rzeczy wymaga zmian. To m.in. sposób minutowego naliczania opłaty za pobyt na basenie.
Wprawdzie o basenie “Brynów”, podobnie jak o basenie “Burowiec”, pisaliśmy już kilka razy (obszerne relacje z otwarcia TUTAJ i TUTAJ), to jednak zawsze były to teksty oparte na oficjalnej prezentacji obiektów. Spotkanie z mediami to zupełnie co innego niż przetestowanie czegoś na własnej skórze. Dlatego sprawdziliśmy osobiście, jako klienci, jak funkcjonuje basen przy ul. Kościuszki. Krok po kroku piszemy co nam się w nim podoba, a co, naszym zdaniem, wymaga zmian.
Ogólnie trzeba przyznać, że basen “Brynów” robi dobre wrażenie. To niewielki, kompaktowy obiekt, który ma jednak wszystkie elementy potrzebne w tego typu miejscach. Pomijając sprawy zależne wyłącznie od gustu (brązowe drzwi i obudowy przebieralni po prostu nam się nie podobają), całość jest dobrze zaprojektowana pod kątem funkcjonalnym. Estetyczna identyfikacja wizualna ułatwia poruszanie się po basenie. Jednym zdaniem, jeśli potrafi się czytać, to trudno się tu zgubić czy wejść do damskiego, zamiast męskiego prysznica albo odwrotnie.
Szafki, co już wszędzie jest standardem, otwiera się za pomocą opaski-zegarka. Przebieralnie są koedukacyjne, ale nie powinno to stanowić większego problemu, bo liczba miejsc do przebrania się jest wystarczająca.
Pływalnia jest podzielona na dwie główne części. Jedną stanowi 25-metrowy basen pływacki z 6 torami, a drugą mniejszy i płytszy basen z różnego rodzaju atrakcjami. Właśnie ta druga część jest bardzo przyjazna dla rodzin z małymi dziećmi. Jest tu zarówno basen dla tych nieco starszych dzieci, ale i dorosłych, którzy chcą popływać na 3 torach (120 cm głębokości), jak i niewielki brodzik o głębokości 30 cm. Mogą się w nim bawić nawet bardzo małe dzieci. Przy krawędziach (brzegach) można usiąść na metalowej podwodnej ławce albo położyć się na wykonanej z tego samego materiału “leżance”. W obydwu miejscach zostaniemy potraktowani bąbelkami. Podobnie jak w dwóch wannach jacuzzi, w których woda jest bardzo ciepła. Są też atrakcje w postaci biczów wodnych, ale o nich więcej za chwilę.
Przy strefie rekreacyjnej znajduje się też wejście na 80-metrową zjeżdżalnię. Wylot z niej jest stosunkowo łagodny, więc jeśli ktoś nie rozwinie w rurze jakiejś nadzwyczajnej prędkości, wypada z niej zupełnie bezpiecznie.
Duży plus można też postawić przy zatrudnionej na basenie obsłudze. Począwszy od kas, przez ratowników, na osobach sprzątających kończąc, wszyscy byli bardzo mili, uśmiechnięci i pomocni.
Teraz minusy. Pierwszy duży minus to brak bezpłatnego czasu na przebranie się. Coś, co jest standardem na większości basenów, w Katowicach nie funkcjonuje. Oznacza to, że od razu po przekroczeniu bramki, system zaczyna naliczać czas pobytu. To pewien problem, zwłaszcza jeśli idzie się z małymi dziećmi, którym trzeba pomóc zarówno przy przebraniu się, jak i wzięciu prysznica, czy ubraniu się. Sprawdziliśmy na kilku okolicznych basenach i wszędzie bezpłatne minuty na przebranie się obowiązują. Przykładowo ba basenie “Wodnik” w Paniówkach jest to 5 minut doliczane do pierwszych 60, w Kompleksie Sportowym “Michał” w Siemianowicach – 10 minut, podobnie jak na pływalni Aqua Plant w Mikołowie. W Katowicach 5-10 darmowych minut też powinno zostać wprowadzone.
Jeszcze mniej proklienckie jest naliczanie minutowe. Jeśli przekroczy się opłacony z góry czas (8 zł – 1h lub 16 zł – 2h), to każda kolejna minuta kosztuje aż 35 groszy. To zdecydowanie najdrożej w okolicy. Nie chodzi nawet o samą cenę, ale o zasadę. Jeśli ktoś zapłaci na wejściu za godzinę pobytu 8 zł, ale potem postanowi zostać jeszcze jedną godzinę, to za drugą zapłaci już 21 zł! Nie tak to powinno wyglądać. Owszem, obsługa poinformowała nas przy kasie, że bardziej opłaca się zapłacić od razu za dwie godziny, bo wyjdzie to taniej niż np. półtorej godziny przy naliczaniu minutowym, ale co do zasady, jest to jednak nieuczciwe. Znów posłużymy się rozwiązaniami z okolicznych basenów. Paniówki – cena za godz. 11-12,5 zł za 1h lub 18-21 zł za 2h (w zależności od dnia tygodnia i pory dnia). Przy naliczaniu minutowym 60 sekund kosztuje 0,18-0,21 gr lub 0,16-0,18 zł (po upływie 2h). Wychodzi niemal dokładnie tyle samo, co przy zapłacie z góry za kolejną godzinę (10,8-12,6 zł).
W Siemianowicach przy cenie za 1h 7-11 zł i 2h 10-16 zł (w zależności od dnia tygodnia i pory dnia), dopłata za 1 minutę kosztuje 20 groszy. Z kolei w Mikołowie płaci się za każde rozpoczęte 6 minut, a opłata jest naliczana proporcjonalnie (czyli cena za godzinę jest dzielona przez 10 i mnożona przez liczbę rozpoczętych 6-minutówek).
Przywołane w przykładach baseny nie zostały wybrane “pod tezę”, a losowo. Znajdują się w pobliżu i oferują podobne atrakcje i rozwiązania co te w Katowicach. Jak więc widać, wszyscy podchodzą do klienta raczej w ten sposób, żeby nie był stratny. Pora wprowadzić takie podejście również w Katowicach.
Na koniec jeszcze jeden minus. Wspomniane już atrakcje wodne, jak bicze czy grzybek dla dzieci, działają w bardzo ograniczonym zakresie. Czasem jest włączony jeden, czasem dwa lub trzy, ale nigdy wszystkie. Z naszych informacji wynika, że powodem jest zbyt mała moc przyłączeniowa energii elektrycznej na pływalni. Było już o tym wiadomo jeszcze przed otwarciem basenu, ale do tej pory miasto nie doszło do porozumienia z Tauronem. Zbyt mała moc powoduje, że załączenie większej liczby atrakcji powoduje po prostu wybijanie korków.
Reasumując, basen “Brynów” ma zdecydowanie więcej plusów, które jednak nie powinny przesłonić minusów. Zwłaszcza, że większość minusów można stosunkowo łatwo i szybko wyeliminować. Wystarczy dobra wola.
PS. Strefy saun nie testowaliśmy, więc została ujęta w tekście.
Byłem dzisiaj. Głównie sauny. Powiem krótko. Słabo.
Basen z nazwy jest miejski, ale nie z praktyki. Odczekałam swoje w kolejce przed wejściem na basen, wykupiłam czas powypływałam kilka minut po czym zostałam poproszona o zmianę pasa bo ten i kolejny zostały “wykupione” .
Dobre sobie zmień pas, z sześciu dwa wyłączone z użytku dla mieszkańców którzy odstali swoje i zapłacili. Efekt był taki, że staliśmy z nadzieją, że komuś się skończy czas i zwolni pas. To tyle jeśli chodzi o MIEJSKI basen dla wszystkich mieszkańców. (dotyczy basenu przy ul. Kościuszki). Pozdrawiam.
A detekcje utoniec ponoć to najbezpieczniejsze Baseny w Polsce zarówno basen Burowiec jak drugi nowo wybudowany. Może zrobicie jakiś specjalny artykul na ten temat.
Ceny kosmiczne.
Na Słowacji za osiem godzin pobytu w mineralnej wodzie z dostępem do restauracji i szatni 20 złotych. DWADZIEŚCIA ZŁOTYCH powtórzę.
Pazerność zarządzających pływalniami jest nie do pojęcia.
Jak dla mnie, wszystko działa bez zarzutu. Miejsce przyjazne rodzinom, miejsce w którym przed pracą można na spokojnie popływać. Obsługa uśmiechnięta, obiekt czysty i funkcjonalny. Polecam
To są wszystko przemyślane rozwiązania. Bo przecież od kilku ładnych miesięcy mamy już sowicie opłacanego dyrektora basenów (radny Szpyrka). Czymś się musi wykazać, stąd pewnie te żenujące oszczędności na dodatkowych minutach. Brak mocy przyłączy nawet nie wymaga komentarzy, kolejna kompromitacja, jak przy wszystkich miejskich inwestycjach
Co to za inwestycja wielomilionowa jak atrakcje włącza się na przemian, bo instalacja elektryczna nie wyrobi? Stolica województwa, a ja serio wolę pojechać do parku wodnego np. w Tychach… Straszne…
Jeszcze nie wybrałem się a już mi obrzydziliście. Te naliczanie minutowe + brak czasu na ubranie to musiała niezła tęga głowa wymyślić w czasach co walczy się o klienta.
Dziękuje za rzetelny artykuł. Za to lubię i doceniam ten portal.