Koleje Śląskie piszą, że pracownicy zgodnie przyjęli zmiany w taryfie. Jeden z konduktorów Kolei Śląskich wyjaśnia, że większość z nich nie popiera podwyższenia opłaty za wydanie biletu w pociągu. Uważa, że spółka celowo zorganizowała spotkanie tak, żeby dotarło na nie jak najmniej osób.
„Pełna jedność Załogi Koleje Śląskie po spotkaniu dotyczącym zmian w taryfie”. To komentarz do zdjęcia opublikowanego na Facebooku Kolei Śląskich. Okazuje się jednak, że „pełna jedność” to duża przesada. Spółka w drużynach konduktorskich zatrudnia ponad 300 pracowników. Na zdjęciu jest ich czterech, o czym poinformował jeden z konduktorów.
Żeby sprostować informacje podawane przez swojego pracodawcę konduktor opublikował w serwisie You Tube krótki film z wyjaśnieniami dla podróżnych. Wspomniane spotkanie odbyło się we wtorek, 6 grudnia, o godz. 15.00. On sam został na nie zaproszony tuż przed 12.00.
– Wydaje mi się, że był to zabieg celowy. Wiedząc, że wielu pracowników nie zgadza się z wprowadzeniem tej opłaty, to można właśnie w ten sposób zaproponować spotkanie, żeby zainteresowane osoby na nie nie dotarły – mówi pracownik Kolei Śląskich, który choć pokazuje swoją twarz, to nie podaje swoich danych. Dodaje, że to „stawia nas (pracowników drużyn konduktorskich – przyp. red.), którzy w większości sprzeciwiamy się, w złym świetle”.
Sprzeciwiają się podniesieniu opłaty za wydanie biletu w pociągu z 5 do 10 złotych. Na wielu stacjach, zwłaszcza w Katowicach, tworzą się długie kolejki do kas. Czasami nie wszystkie kasy są czynne, a czasem podróżnych jest tylu, że nie da się ich wszystkich obsłużyć. Od 11 grudnia podróżny, który nie kupi wcześniej biletu na stacji, która jest wyposażona w kasy i będzie chciał to zrobić u konduktora, zapłaci więcej. Ponadto dotyczy to również stacji, na których znajdują się biletomaty. – Jestem pewien, że nie wszyscy z państwa będą w stanie kupić bilet w biletomacie. Nie każdy jest w stanie kupić sobie bilet w biletomacie. Nie wszyscy są tak zaradni. Niektórym osobom zajmuje to więcej czasu, niektóre nie potrafią tego zrobić wcale, niektórym nie działa karta – mówi konduktor. Poza tym nierzadko zdarza się, że biletomat po prostu nie działa. Wbrew oczekiwaniom przewoźnika, wprowadzenie wyższej opłaty może nie spowodować spadku liczby biletów kupowanych u konduktorów. Gdy podróżny nie ma wyjścia, to i tak kupi bilet w pociągu.
Jak wyjaśniała rzecznik prasowa Kolei Śląskich Patrycja Tomaszczyk, podstawowym zadaniem drużyny konduktorskiej jest dbałość o bezpieczeństwo podróżnych. Między innymi pomoc osobom uprzywilejowanym, czyli osobom starszym, osobom niepełnosprawnym, kobietom ciężarnym oraz podróżnym z małymi dziećmi. – Sprzedaż biletów jest czynnością dodatkową i nie może odbywać się kosztem pozostałych pasażerów – mówiła Tomaszczyk. W tym tygodniu spółka informowała, że w całej sieci jest 198 stacji, a w 21 lokalizacjach dostępne są kasy biletowe. To tylko na tych stacjach dla podróżnych wsiadających bez biletu wzrośnie opłata za jego wydanie w pociągu. Przewoźnik nie wspominał jednak o biletomatach. Takie urządzenia Kolei Śląskich znajdują się w 32 lokalizacjach, a ich pełną listę można znaleźć TUTAJ.
Wyższa opłata za wydanie biletu w pociągu to nie jedyna zmiana. Od niedzieli przewoźnik wprowadza też rozróżnienie cen w zależności od sposobu zakupu biletu. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
[…] Później chaotycznie się z tego tłumaczono. Prezes był też krytykowany wewnątrz spółki. Pracownicy zarzucali spółce kreowanie fałszywego wizerunku, ponieważ Koleje Śląskie przekonywały, że załoga jest zgodna co do wprowadzania zmian w […]
W Ligocie stoi biedny automat zamiast kasjerki i w dodatku często zepsuty. Niestety, “ale zarządcy” nie biorą pod uwagę interesów ogółu tylko swój własny folwark zakładają. Taka jest prawda. Najlepszym rozwiązaniem to wymienić cały zarząd, bo kieruje koleje na ślepy tor.