LUDZIE MIASTA O miejscu, w którym można posadzić pomidora czy sałatę, później dbać i podlewać, by na koniec zerwać i zjeść, marzyła od dawna. To właśnie ogród społeczny. Popularny za granicą, w Polsce jeszcze mało znany. Emilia Makówka zasadziła pierwszy taki ogród w Katowicach. I choć nie zna się na ogrodnictwie, zaraża pasją do ekologicznego życia.
Na co dzień studiuje politologię. Między zajęciami można ją spotkać przy klubie Marchołt, gdzie powstał pierwszy w Katowicach ogród społeczny. Co to takiego? – To idea miejsca, gdzie każdy jest mile widziany. Może przyłączyć się do pracy, ma przestrzeń, by zasadzić roślinę. Można też porozmawiać i wymienić się doświadczeniami z ludźmi z okolicy – mówi Emilia Makówka. Ta idea jest bardzo popularna w Krakowie, gdzie w ostatnim czasie powstało kilkanaście takich ogrodów. – Marzyłam o tym od dawna, ale byłam w rozjazdach między Danią i Katowicami. Tam poznałam tę ideę. Duńczycy sadzą ogrody na dachach i mają ule w miastach. Tam też zainteresowałam się uprawą roślin i warzyw w mieście – dodaje Emilia, która z ogrodnictwem nie ma nic wspólnego. Do niedawna nie znała się na glebach, uprawach i pielęgnacji roślin. – Jestem mieszczuchem, ale od zawsze byłam „zielona”, dziadkowie mają ziemię na Lubelszczyźnie, tam spędzałam dużo czasu. Nie znam się na ogrodnictwie, ale chcę ludzi zarazić ideą zdrowego i ekologicznego życia – dodaje. Według niej, wiele osób chciałoby mieć własne warzywa, ale blokuje ich brak wiedzy ogrodniczej. A zdaniem Emilii, liczą się energia, zapał i chęci. O roślinach można poczytać, dowiedzieć się więcej podczas konsultacji, a także wspólnie się uczyć i wymieniać doświadczeniami. Okazuje się, że wielu chętnych jest też w Katowicach.
– Prowadzę Kino Zakorzenione, czyli cykl filmów o tematyce ekologicznej i ogrodnictwie miejskim. Dostałam sygnał, że jest na to zapotrzebowanie, że ciągle mało mówi się w Katowicach o ekologii. A ludzie walczą o czyste powietrze, chcą też zdrowo się odżywiać. Nie było podobnej akcji, więc od teorii postanowiłam przejść do praktyki – opowiada Emilia. A wszystko zaczęło się od festiwalu kina Kiloff i partyzantki ogrodniczej, przy której Emilia miała pomóc. Postanowiła jednak wykorzystać wsparcie i rozwinąć temat ogrodu.
Początkowo miały odbyć się tylko jedne warsztaty. Znalazły się chętne osoby do pracy. I tak, 14 maja, do ogródka przy Drzwiach Zwanych Koniem (ul. Warszawska 37) przyszło 30 osób, w tym mamy z dziećmi i osoby starsze. – Zasadziliśmy kosodrzewinę, różę, słoneczniki, bluszcz, hosty, gardenię i kocimiętkę. W sobotę (4 czerwca – przyp. red.) zajmiemy się sadzeniem pomidorów, ogórków, jarmużu, fasoli, melisy, mięty i rukoli – wylicza Emilia. Ogród społeczny jest jednym z działań Inicjatywy Warszawskiej, o której pisaliśmy tutaj.
I choć skończyły się już zapisy na te warsztaty, to później będą odbywały się otwarte spotkania, na które może przyjść każdy. Żeby pomóc w uprawie i pielęgnacji roślin. – Będziemy obserwować co zrobiliśmy dobrze, a co źle i czego się nauczyliśmy. Nikt nie będzie adoptował zasadzonych roślin, więc później każdy jest mile widziany – zachęca Emilia, która ma nadzieję, że idea się przyjmie i ogrodów społecznych będzie więcej. Jest już pomysł na kolejny, który miałby powstać jeszcze w tym roku. To jednak nieco bardziej odległa przyszłość. A już w piątek odbędą się warsztaty z malowania starych bram na rogu Warszawskiej i Damrota. Nietypowe graffiti powstanie z mchu, kefiru i cukru. Emilia zajmie się też nieurodzajami w Bogucicach, w których mieszka. Tam od lat odwiedza warzywniak, w którym kupuje świeże roślin. Nie je mięsa, nie ma prawa jazdy, jeździ na rowerze i stara się żyć ekologicznie.
Zainteresowani założeniem własnego ogrodu powinni zajrzeć na stronę www.naszogrodspoleczny.pl, gdzie można dowiedzieć się, jak dostać dofinansowanie na ogród, rośliny czy narzędzia.
Wspaniała inicjatywa dla osób, które własnego ogródka w mieście nie mają!