Reklama

Wiosenna inwazja kleszczy – fakty i mity [WYWIAD]

Grzegorz Żądło
Jakie choroby roznoszą kleszcze i czy każdy kleszcz zaraża boreliozą? Jak wyciągnąć kleszcza? Czy spreje i bransoletki na kleszcze są skuteczne? Kiedy atakują kleszcze i czy spadają z drzew? Czy telefony przyciągają kleszcze? Czy opryski na kleszcze są skuteczne? Na te pytania co roku szukają odpowiedzi miliony ludzi na całym świecie. Zapytaliśmy o to wszystko i o wiele więcej dr. Marka Asmana, który zajmuje się badaniem kleszczy i przenoszonymi przez nie patogenami.

Grzegorz Żądło: Jak co roku o tej porze z wielu miejsc atakują nas informacje o kleszczach. Czy maj to rzeczywiście początek ich wzmożonej aktywności?

dr n. med. Marek Asman*: Obecnie jesteśmy w wiosennym szczycie aktywności kleszczy, głównie kleszcza pospolitego (Ixodes ricinus). Takie szczyty są dwa: wiosenny i jesienny. Wiosenny przypada na maj, maksimum jesiennej aktywności to wrzesień. Ogólnie kleszcze są aktywne od wczesnej wiosny do późnej jesieni, nawet do końca listopada.

Co ten szczyt aktywności w praktyce oznacza?

Chodzi o aktywne poszukiwanie żywiciela. Szczyt aktywności przypada teraz, bo warunki w tym okresie są najbardziej sprzyjające

Jakie to warunki?

Kleszcze preferują środowisko o bardzo dużej wilgotności, od 80 do 100%. Idealna dla nich temperatura to 22-23 stopnie Celsjusza. Nie lubią za to jak jest susza.

Ale przecież właśnie mamy do czynienia z suszą, a kleszczy już jest bardzo dużo

Chodzi o wilgotność przy samej ziemi, pochodzącą z “oddawania” wody przez rośliny. Ponadto, dużo kleszczy przetrwało w glebie, bo nie było mroźnej zimy. Jeżeli jest ostra zima, to kleszczy wiosną jest znacznie mniej.

Każdy z nas od dzieciństwa jest ostrzegany przed kleszczami i każdy coś o nich wie. A już chyba wszyscy wiedzą, że kleszcze spadają na nas z drzew

To jeden z często powtarzanych mitów. Tymczasem kleszcze potrafią się wdrapać maksymalnie na wysokość metra. Siłą rzeczy, nie są więc w stanie wejść na drzewo. Nieprawdą jest też, że na nas spadają czy skaczą. Wiosną kleszcze zaczynają wchodzić na źdźbła traw i oczekują na swojego żywiciela. Najczęściej wybierają niewysokie trawy, krzaki. Co ważne, oczekują w sposób bierny. Swojego żywiciela lokalizują za pomocą organu Hallera, który znajduje się na stopach pierwszej pary odnóży. To taki narząd zmysłu, połączenie węchu i reakcji na zmianę wilgotności i temperaturę.

Żeby kleszcz dostał się na żywiciela, ten musi go zgarnąć. Jeżeli jesteśmy w pobliżu, to ustawia się w naszym kierunku i wystawia pierwszą parę odnóży. Jeżeli znajdziemy się blisko i  zahaczamy np. częścią ubrania o kleszcza, ten lekko się z tego źdźbła trawy wychyla i wchodzi na nas.

Skoro kleszcze nie spadają na nas z drzew, to kolejna prawda, że trzeba zawsze nosić w lesie nakrycie głowy – prawdą wcale nie jest?

Jeżeli idziemy na spacer do lasu czy parku, to nakrycie głowy, jako ochrona przed kleszczami, nie jest nam potrzebne. Co innego, jeśli zamierzamy zbierać grzyby czy jagody. Wiadomo, że wtedy się schylamy i schodzimy poniżej metra, czyli do wysokości, na której bytują kleszcze. Wówczas istnieje niebezpieczeństwo, że zgarniemy kleszcza z trawy czy innej rośliny. Dlatego, warto zawsze chodzić środkiem leśnej ścieżki, jak najdalej od rosnących na jej brzegach traw czy paproci.

Czyli las to nie jest wcale najbardziej oczywiste miejsce do „złapania” kleszcza?

Wiele zależy od tego jaki to las i w jakim celu w nim jesteśmy. Kleszcz preferuje lasy mieszane. W lasach iglastych, gdzie jest bardziej sucho i jest skąpy podszyt, nie czuje się najlepiej. Szczególnie trzeba uważać na skraju lasu, gdzie rosną niskie trawy i jest trochę cienia oraz duża wilgotność. Kleszcze są rozmieszczone w środowisku w sposób mozaikowy, czyli zawsze gdzie jakiś może się znaleźć. Unikają obszarów otwartych, z dużą cyrkulacją powietrza. Mało jest ich np. na środku łąki czy na halach w górach.

Skoro kleszcze bytują głównie na niskich trawach, to jedynym sposobem, żeby się ich pozbyć, jest częste koszenie?

Rzeczywiście, jeśli trawa jest regularnie koszona, to warunki dla bytowania kleszczy są mniej sprzyjające, a ponadto krótka trawa utrudnia inwazję tego pajęczaka na człowieka. Stąd na obszarach regularnie koszonych, ryzyko “złapania” kleszcza jest bardzo niskie.

To, że kleszcze bytują w lasach, parkach czy na łąkach nie dziwi. Ale skąd ich tak dużo również w centrach miast, np. na terenie ogródków działkowych?

Prawdopodobnie dostają się tam za pomocą zwierząt, takich jak koty, jeże czy ptaki. Może się zdarzyć tak, że najedzona zapłodniona samica, która odpadła od żywiciela, spadła w ogródku, złożyła jaja, z których wylęgły się larwy (to pierwsza i najmniejsza postać kleszcza – przyp. red.). Część larw znalazła żywiciela, a po żerowaniu przeobraziła się w nimfę (druga postać – przyp. red.). Ta z kolei na wiosnę wyszła z gleby i czeka na swojego żywiciela. Każde stadium rozwoju kleszcza, żeby przejść w następne, musi się napić krwi. Taki cykl rozwojowy trwa zwykle do 3 lat, ale zdarza się, że wydłuża się nawet do 7 lat. Może być tak, że kleszcz będzie czekać na żywiciela przez cały sezon wiosna-lato-jesień, a jak się nie doczeka, to schodzi ponownie do gleby i wiosną powtarza całą „operację”.

Największe rozmiary osiągają samice i to one piją najwięcej krwi. Po złożeniu od 2 do 3 tys. jaj, samica umiera. Samiec pije znacznie mniej krwi, dlatego żeruje bardzo krótko. Samica może za to pić naszą krew nawet przez  tydzień. Z kolei larwę bardzo łatwo przeoczyć, bo ma od 0,7 do 0,9 milimetra.

Czy dostępne na rynku środki odstraszające kleszcze są skuteczne? To nie tylko różnego rodzaju spreje, ale też bransoletki, które, jak informują producenci, odpychają kleszcze za pomocą dźwięku

Wybierając się na spacer do lasu bądź w rejony, gdzie możemy spotkać kleszcze, warto użyć środków odstraszających w spreju. Na pewno trochę nas zabezpieczą, ale nie gwarantują stuprocentowej ochrony. Te środki, które nie są opisane jako naturalne, są oparte na DEET, zapachu, którego kleszcze nie preferują. Stężenie zastosowane w spraju nie zabija kleszczy, ale może je odstraszać i zapobiec inwazji.

Jeśli zaś chodzi o bransoletki, to nie jest potwierdzone badaniami czy dźwięki odstraszają kleszcze, czy też nie. Nie testowaliśmy tego typu środków.  Wiem, że były badania, które dowiodły, że określona częstotliwość fal powoduje zaburzenia zachowania kleszczy. Czy to jednak je odstrasza, trudno powiedzieć.

A co z domowymi sposobami? Koleżanka poleciła mi ostatnio picie czystku, bo podobno zmienia on ludzki zapach. Dla nas to niewyczuwalne, ale kleszcza zniechęci 

Nie, żadnych tego typu domowych sposób raczej bym nie polecał. Nie ma potwierdzenia w badaniach naukowych, że zmiana zapachu potu człowieka może w jakiś sposób działać na kleszcza.

Ostatnio modna jest teoria, zgodnie z którą, do lasu czy parku nie należy zabierać ze sobą telefonu komórkowego, bo fale elektromagnetyczne przyciągają kleszcze. To prawda?

Jeśli chodzi o oddziaływanie fal elektromagnetycznych na kleszcze to, jak już wspominałem, są znane badania w których wykazano, że fale o pewnych częstotliwościach mogą oddziaływać na organ Hallera i inne narządy zmysłu tego pajęczaka. Mogą być potencjalnym bodźcem (jednym z wielu) wpływającym na zachowanie kleszcza. Nie jest to jednak czynnik, który znacząco wpływa na to czy kleszcz zaatakuje człowieka, czy też nie.

Jak wiele czasu potrzebuje kleszcz, żeby wbić się w nasze ciało?

Może mu to zająć od kilku minut do nawet kilku dni. Wybiera zwykle miejsca, gdzie skóra jest cienka, ale dobrze ukrwiona. To przede wszystkim skóra pod kolanami, w zgięciach rąk, w pachwinach, na podbrzuszu czy za uszami. Rzadko dochodzi do sytuacji (ja się jeszcze z taką nie spotkałem), żeby kleszcze wbijały się w głowę dorosłego człowieka. Jednak nie jest to niemożliwe.

A ile czasu potrzebuje kleszcz, żeby wstrzyknąć nam niebezpieczne patogeny wywołujące choroby. Autorzy różnych publikacji przekonują, że jeśli wyjmiemy kleszcza do 24 godzin, wówczas ryzyko zarażenia się jakąś chorobą przenoszoną przez kleszcza jest bardzo małe

Czas jest zależny od patogenu, którego może nam przekazać. Kleszcz może nas zainfekować wieloma różnymi patogenami, jak wirus kleszczowego zapalenia mózgu, krętki borelii czy pierwotniaki z rodzaju Babesia, powodujące ludzką babesiozę (choroba zwana kiedyś malarią północy, w swoim przebiegu przypominająca objawami grypę – przyp. red.).

W przypadku KZM, wirus przekazywany jest w momencie ukłucia. To jednak rzadka choroba. Z badań przeprowadzonych na Śląsku na próbie 1750 nimf kleszczy wynika, że zakażonych wirusem KZM był bardzo niewielki odsetek tych pajęczaków (poniżej 1% – przyp. red.).

W przypadku krętków borelli, które wywołują boreliozę, rzeczywiście ważny jest czas żerowania kleszcza na ciele. Jeżeli usuniemy go do 24 godzin, to ryzyko zakażenia jest niskie. Nie można powiedzieć, że nikt nie zachoruje, ale prawdopodobieństwo jest bardzo małe. Podczas żerowania krętki borelli “aktywują się” w organizmie kleszcza i zaczynają się dzielić. Tak więc, im dłużej żeruje kleszcz, tym więcej bakterii powstanie, a co za tym idzie, z każdą godziną zwiększa się ryzyko wstrzyknięcia ich do naszego organizmu.

Wspomniał pan, że wirus kleszczowego zapalenia mózgu ma w pewnych regionach kraju bardzo niewielki odsetek kleszczy. Jak wygląda statystyka w przypadku krętków borelli?

Co ciekawe, różnie to wygląda w różnych częściach kraju, a nawet województwa. Są regiony, gdzie ten procent jest znikomy, ale są takie, w których procent zakażonych borellią kleszczy dochodzi do 60%. Prowadzimy ciągły monitoring w różnych częściach województwa śląskiego, a także w innych regionach Polski południowej. Wynika z niego, że w niektórych regionach, np. na wybranych terenach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, żaden z około 300 badanych osobników kleszczy nie był zakażony borellią. Przebadanych zostało kilka stanowisk bytowania kleszczy w różnych stadiach rozwojowych. Natomiast, jak do tej pory, największy odsetek zakażonych borellią kleszczy – około 60% – odnotowaliśmy w Beskidzie Żywieckim. Z kolei w centrum województwa śląskiego nosicielami tego patogenu jest od 5 do 20% osobników.

Z czego wynika tak duże zróżnicowanie terytorialne, jeśli chodzi o potencjalne zagrożenie boreliozą?

Rezerwuarem krętków borelli są gryzonie leśne. Kleszcze zakażają się właśnie od nich. Można więc założyć, że w rejonach, w których odsetek zainfekowanych kleszczy jest mniejszy, jest po prostu znacznie mniej gryzoni.

Czy wstrzyknięcie nam przez kleszcza do organizmu krętków borelli oznacza, że na pewno zachorujemy na boreliozę?

Tak, na pewno dochodzi do infekcji, ale wystąpienie i nasilenie objawów chorobowych zależy od wielu czynników.

Czy profilaktyczne podanie antybiotyku po ukłuciu kleszcza chroni nas przez boreliozą?

Taka terapia rzeczywiście jest stosowana przez niektórych lekarzy. Jednak głównym wskazaniem do podania antybiotyku jest wystąpienie rumienia wędrującego. W takim przypadku wcześnie podany antybiotyk ma szansę zapobiec rozwojowi krętków. Natomiast w przypadku braku rumienia rozpoczęcie leczenia powinno  nastąpić po wystąpieniu objawów chorobowych. Dodam jeszcze, że borelioza jest chorobą zakaźną, więc to lekarz takich chorób powinien podejmować decyzję o sposobie leczenia.

To, że jak najszybciej trzeba usunąć kleszcza, jest oczywiste. Co jednak w sytuacji, kiedy jakaś jego część zostanie w naszym organizmie?

Pozostawienie jakiegoś jego fragmentu w ranie może prowadzić do powstania wtórnych zakażeń. Dlatego bardzo ważne jest, żeby wyciągnąć całego kleszcza, choć nie zawsze jest to łatwe. Kleszcze mają bowiem kłująco-ssący aparat gębowy, składający się z hypostomu i chelicer (takie nożyczki do nacinania skóry – przyp. red.). Na hypostomie znajdują się liczne ząbki, skierowane do tyłu, które utrudniają jego wyciągniecie. Podczas usuwania kleszcza należy uważać, żeby go nie uszkodzić, ponieważ niektóre patogeny mogą być przekazane nie tylko podczas ssania krwi. Możemy je sobie także wetrzeć w ranę, jeżeli  rozerwiemy kleszcza podczas jego usuwania.

Warto pamiętać, że kleszcze mają w ślinie substancje znieczulające. Wkłucie i pobieranie krwi w pierwszym etapie jest niewyczuwalne. Dlatego ważne jest, żeby po powrocie z lasu, parku czy łąki, dobrze się obejrzeć. To najlepsza profilaktyka.

Co roku przez media, głownie te społecznościowe, przetacza się dyskusja na temat stosowania oprysków na kleszcze. Większość miast odchodzi od tego argumentując, że takie opryski są nieskuteczne, a na dodatek niszczą wiele pożytecznych gatunków owadów. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?

Też uważam, że stosowanie oprysków na kleszcze nie mam większego sensu. Jak już wspominałem, kleszcze rozmieszczone są w sposób mozaikowy. Nie można ich więc traktować jak np. komarów, które mają swoje charakterystyczne miejsca bytowania. Jeśli zlikwiduje się takie ogniska, to wtedy jest to skuteczne. Z kleszczami tak się nie da, ponieważ mogą być one zawlekane na żywicielach (psy, koty, gryzonie) na tereny , gdzie takie opryski się stosuje. Kiedy odpadają ze zwierząt, populacja na danym obszarze szybko się odbudowuje.

Skoro nie opryskami, to czy można jakoś walczyć z plagą kleszczy?

Kleszcze nie mają naturalnych wrogów. Wpływ na populację kleszcza mogą mieć zmiany klimatu, choć działa to w dwie strony. Z jednej, im bardziej sucho, tym trudniej jest się kleszczom rozwijać. Z drugiej, łagodne zimy sprzyjają ich większej przeżywalności. Kleszcz bez żywiciela może przeżyć bardzo długo.

* dr n. med. Marek Asman jest adiunktem w Zakładzie Parazytologii Wydziału Nauk Farmaceutycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Zajmuje się badaniami nad pasożytniczymi i alergogennymi stawonogami, głównie nad kleszczami i przenoszonymi przez nie patogenami oraz nad roztoczami kurzu domowego i przechowalnianymi i ich alergenami.

Tagi:

Dodaj komentarz

*
*