Reklama

Roczny chłopiec połknął „kreta”. Pięć lat później śląscy lekarze przeszczepili mu narządy głowy i szyi

Grzegorz Żądło
To był moment. Ojciec Tymka wrócił z zakupów. Na stole postawił „kreta” do czyszczenia rur i poszedł przywitać się z żoną. Po chwili starsza córka zapytała: mamo, a Tymek może to jeść? Było już za późno, żeby zrobić coś więcej niż uratować chłopcu życie. Jednak po pięciu latach pojawiła się nadzieja, że Tymek będzie mógł normalnie żyć. Lekarze z Zabrza i Gliwic przeszczepili mu narządy szyi i szpik od zmarłego dawcy. To pierwsza na świecie taka operacja. Chłopiec zaczął już samodzielnie pić, a niedługo powinien zacząć też jeść. Nie wiadomo jednak czy i kiedy będzie mógł wypowiedzieć pierwsze słowo.
Prof. Adam Maciejewski i Robert Kasprzyk, ojciec Tymka.

Kiedy doszło do tragedii, Tymek miał 13 miesięcy i zaczynał chodzić. W konsekwencji wypadku doszło u niego do martwicy narządów głowy i szyi: nasady języka, krtani, gardła, tchawicy i przełyku aż do poziomu żołądka. Od tamtej pory nie mógł samodzielnie jeść i pić. Lekarze założyli mu sondę, przez którą płyny i pokarm dostarczane były bezpośrednio do żołądka. Oddychał przez rurkę tracheostomijną. Nie miał już szans, żeby nauczyć się mówić. Rodzice się nie poddali. Szukali pomocy gdzie tylko się dało. Z Centrum Onkologii w Gliwicach skontaktowali się po raz pierwszy kiedy Tymek miał dwa lata. – Nie mogąc już wytrzymać tego czekania, skontaktowaliśmy się z prof. Adamem Maciejewskim, o którego sukcesach w przeszczepianiu narządów dużo słyszeliśmy. Poproszono nas żebyśmy poczekali, aż Tymek skończy 5 lat, bo był zbyt malutki, żeby próbować czegoś tak karkołomnego – wspomina Robert Kasprzyk, ojciec Tymka.

Słowa ojca dobrze oddają z czym mamy do czynienia. – Być może dziś stajemy się świadkami przełomu w medycynie, rozpoczęcia nowej epoki w ludzkiej transplantologii. a nawet jeśli nie, to jesteśmy świadkami naukowej podróży w nieznane, która wyruszyła z Gliwic – tłumaczy obrazowo prof. Krzysztof Składowski,  dyrektor gliwickiego oddziału Centrum Onkologii. Ta podróż to jednoczesny przeszczep narządów i tkanek oraz szpiku. Po co komuś przeczep szpiku, jeśli nie jest chory na raka? Przy każdym przeszczepie narządów jednym z największych problemów jest możliwość jego odrzucenia przez organizm biorcy. Dlatego do końca życia biorcy muszą

brać leki immunosupresyjne, które skracają życie co najmniej o kilka lat i powodują działania niepożądane. Jednym z nich jest zwiększone ryzyko infekcji. Żeby tego uniknąć, lekarze z Gliwic i Zabrza zdecydowali się na pionierską w świecie operację jednoczesnego przeszczepu narządów, tkanek i szpiku. – Istnieje teoria, zgodnie z którą jeżeli u pacjenta poddanego zabiegowi transplantacji narządów zastosuje się komórki pochodzące ze szpiku tego samego dawcy, to jest szansa na wytworzenie tolerancji – mówi prof. Sebastian Giebel, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii, zastępca dyrektora ds. klinicznych Centrum Onkologii w Gliwicach.

Sytuacja w przypadku Tymka była o tyle trudna, że nie wiadomo było (jak zresztą w wielu przypadkach), kiedy pojawi się dawca. Musiało to być dziecko. Oczekiwanie trwało 9 miesięcy. Brutalna prawda transplantologii mówi, że śmierć jednego człowieka daje szansę na życie innego.

Tymek przeszedł na Śląsku dwie operacje. 9 miesięcy temu lekarze odtworzyli mu z jelita grubego przełyk w obrębie śródpiersia aż do poziomu szyi. Jednak najważniejszy był drugi etap, do którego doszło 21 marca 2019 roku. Wtedy w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu (w gliwickiej onkologii nie ma pediatrii) lekarze przeszczepili chłopcu narządy szyi, czyli nasadę języka, krtań, gardło, część szyjną przełyku, kość gnykową, mięśnie krótkie szyi. Musieli przy tym połączyć ze sobą wiele naczyń. Szpik został przeszczepiony dopiero 10 dni po tej operacji. Wszystko dlatego, że w pierwszych dniach po przeszczepie narządów biorca dostaje silne leki immunosupresyjne, które paraliżują jego układ odpornościowy. – Komórki szpiku przeszczepiamy więc w momencie, kiedy ryzyko ich odrzucenia jest najmniejsze – wyjaśnia prof. Giebel.

Zanim pobrany od dawcy szpik został został podany Tymkowi, przeszedł specjalną preparację. Komórki macierzyste zostały poddane krioprezerwacji, czyli zamrożone w parach ciekłego azotu.

Obecnie chłopiec jest wydolny oddechowo i krążeniowo. Przechodzi rehabilitację, która ma przywrócić funkcjonalność dróg oddechowych i pokarmowych. – Na ostateczne efekty naszego zabiegu trzeba poczekać 6-9 miesięcy. Jeszcze długa droga przed Tymkiem, żeby mógł normalnie jeść, oddychać i głęboko wierzę w to, że też mówić. – mówi prof. Adam Maciejewski, kierownik Kliniki Chirurgii Onkologicznej i Rekonstrukcyjnej Centrum Onkologii w Gliwicach.

Przez rok będzie dostawał lekki, które mają zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Potem ich dawka zostanie zmniejszona, żeby po dwóch latach można je było zupełnie odstawić. Teraz  kluczowy jest czas i silna wola chłopca, który musi się rehabilitować. – W tej chwili ma królewską opiekę. Po lekkiej perswazji ponawia wszystkie ćwiczenia. Czasami niechętnie, czasami wolałby chwycić za tablet i oglądać wszystkie bajki świata. Rozumie, że to wszystko robimy po to, żeby czuł się lepiej.  Myślę, że najbliższe miesiące będą decydujące o tym jak szybko wrócimy do pełnej sprawności. Pełnej na tyle, jak tylko to jest możliwe – mówi Robert Kasprzyk.

Wykonanie tak skomplikowanej i kosztownej operacji nie byłoby możliwe bez zielonego światła ze strony ministerstwa zdrowia. – To jest wyjątkowa chwila i jak zwykle Śląsk przoduje w innowacyjnych terapiach. Zawsze te substancje żrące były koszmarem rodzica. Do tej pory zawsze kończyło się to tragicznie. Ta operacja pokazuje, że polska medycyna jest na światowym poziomie i że możemy wyznaczać kierunki i trendy. Będę wnioskował do pana prezydenta o nagrodzenie osób, biorących udział w operacji – powiedział prof. Łukasz Szumowski, minister zdrowia.

Zastosowaną przez lekarzy z Gliwic i Zabrza procedurę można stosować w przypadku dowolnych przeszczepów narządowych. Już wiadomo, że zostanie wykorzystana u kolejnych pacjentów, jeszcze zanim nastąpi ostateczne potwierdzenie jej skuteczności u 6-letniego Tymka.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*