Na portalu Otodom.pl pojawiły się oferty wynajmu mieszkań w Katowicach w bardzo atrakcyjnych cenach. Oferty od razu wyglądały na podejrzane, mimo że miało je firmować istniejące biuro nieruchomości z Koszalina. Jak się okazało, ktoś przejął konto biura na wspomnianym portalu i chciał wyłudzać pieniądze od potencjalnych klientów.
Kilka dni temu na portalu Otodom.pl zostało zamieszczonych kilka ogłoszeń dotyczących wynajmu mieszkań w Katowicach. Wszystkie zawierały zdjęcia atrakcyjnych lokali wykończonych w wysokim standardzie. Mieszkania miały się znajdować w dobrych lokalizacjach, m.in. przy ul. Kościuszki i ul. Granicznej. Podejrzenia mógł wzbudzać fakt, że brakowało szczegółowego opisu lokali. Było za to nazwisko przedstawicielki biura nieruchomości z Koszalina, ale z adnotacją, że w weekend telefony nie będą odbierane, i że trzeba wysłać wiadomość przez formularz kontaktowy. Do trzech ofert wysłałem pytanie o to, kiedy można zobaczyć mieszkania. Zanim doczekałem się odpowiedzi, skontaktowałem się z biurem nieruchomości z Koszalina, które było wskazywane jako obsługujące wystawione w ogłoszeniach mieszkania na wynajem. Jak powiedział mi pracownik biura, ktoś włamał się na ich konto w portalu otodom.pl i zamieścił wiele ofert w całej Polsce. Pracownica biura odebrała mnóstwo telefonów, aż w końcu wyłączyła komórkę.
Firma odzyskała już konto na otodom.pl, ale nie wiadomo ile osób udało się oszustom naciągnąć. Na czym polegało oszustwo? Ogłoszenia zawierały fikcyjne dane. Cena najmu była dwa, a nawet trzy razy niższa od tej rynkowej.
Jak wspomniałem, odpowiedziałem na trzy ogłoszenia. Po trzech dniach, w odpowiedzi na pytanie o możliwość obejrzenia mieszkań, dostałem maila od niejakiej Andrei M. “Nie mówię po polsku, całe życie mieszkałem w Niemczech. Jeśli to możliwe, prosimy o odpowiedź. Jeśli mówisz po angielsku, daj mi mój, a ja przetłumacz e-mail na język polski.” – tak zaczynała się wiadomość.
Później, już po angielsku, rzekoma Andrea pisała, że ma 60 lat, a mieszkanie przy ul. Granicznej odziedziczyła po dziadkach i chce je wynająć, bo stoi puste. Jak na odziedziczone po dziadkach, to mieszanie było zaskakująco nowocześnie urządzone. W dalszej części maila pisała, że prosi o kaucję w wysokości dwumiesięcznego czynszu, “ponieważ mieszkanie jest wykończone w wysokim standardzie i wyposażone we wszystkie niezbędne sprzęty i urządzenia“. Padło też pytanie o liczbę osób, które miałyby mieszkać w lokalu i o czas wynajmu.
Po raz kolejny zapytałem o możliwość obejrzenia mieszkania. Jednak zamiast terminu, dostałem odpowiedź, że przecież właściciela w Polsce nie ma i nie ma możliwości pokazania mieszkania. Rzekoma Andrea M. napisała za to, że nieruchomością zarządza Airbnb. To znany na całym świecie internetowy pośrednik, który zajmuje się najmem krótkoterminowym. Tyle że wynajem za pośrednictwem portalu odbywa się inaczej niż opisała to rzekoma właścicielka mieszkania. Przede wszystkim, nie trzeba wpłacać kaucji w wysokości dwumiesięcznego czynszu.
Z instrukcji zawartej w mailu, dowiedziałem się też, że oprócz kaucji, jeszcze przed obejrzeniem mieszkania, muszę wpłacić czynsz za pierwszy miesiąc z góry. A co jeśli mieszkanie mi się nie spodoba? – Jeśli odmówisz wynajmu mieszkania, Airbnb zwróci ci wszystkie pieniądze – informuje Angela M. Prosi też o imię i nazwisko, numer telefonu i adres. W ty momencie urywam wymianę maili, bo danych oszustom podawać nie będę. Kolejnym krokiem byłoby zapewne podanie numeru konta, na które miałbym przelać kaucję.
Jak można wyczytać na internetowych forach, oszuści uaktywnili się akurat teraz, bo mieszkań na wynajem szuka wielu Ukraińców, którzy nie mają rozeznania na polskich rynku nieruchomości i łatwo można ich naciągnąć.