Reklama

Niewielka część Muzeum Śląskiego wyłączona z użytkowania. Marszałek województwa po raz kolejny ostro atakuje byłą dyrektor

Zdjęcie: Tomasz Żak/UMWŚ.

Grzegorz Żądło
Część powierzchni wystawienniczej Muzeum Śląskiego została zamknięta. Najpierw zdecydował o tym nowy dyrektor muzeum, a potem decyzją administracyjną Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Powodem są nasiąknięte wodą płyty kartonowo-gipsowe, które tworzą sufit jednej z sal na poziomie -4. Winę za całą sytuację marszałek zrzuca na odwołaną przez zarząd województwa byłą dyrektor MŚ Alicję Knast. – To jest dla mnie dziwne, że przez taki długi czas nie zareagowano na te wady. No chyba, że rozwiązaniem są te zbiorniczki na wodę. Ktoś nie potrafi się przyznać do swoich błędów w zarządzaniu – mówił Jakub Chełstowski.

Podczas zwołanej we wtorek w Muzeum Śląskim konferencji prasowej został odtworzony film, na którym pokazana jest przestrzeń pomiędzy stropem, a sufitem w sali na poziomie -4 (w tej sali odbywają się wystawy czasowe). Na nagraniu widać fragment zamokniętej płyty kartonowo-gipsowej i dwa wiadra z wodą. –  W piątek rano ekipy techniczne dokonały oględzin przestrzeni pomiędzy stropem, a sufitem. Są tutaj pojemniki na wodę, które są usytuowane bezpośrednio na płytach. Ponadto widać wyraźnie, że płyty karton-gipsowe są przemoknięte. Ten system nie jest ujęty w żadnej dokumentacji. W związku z zaistniałą sytuacją jeszcze rano w piątek wyłączyłem tę przestrzeń dla zwiedzających. Wszystkie te deficyty i stwierdzone wady stanowią zabezpieczenie w procesie (z wykonawcą muzeum – przyp. red.). Wszystko to dzieje się pod nadzorem sądu i inspektora budowlanego. W poniedziałek były oględziny PINB, który wyłączył decyzją administracyjną salą z użytkowania. Większość eksponatów została przez pracowników ewakuowana – powiedział Marcin Gwoździewicz, pełniący obowiązki dyrektora Muzeum Śląskiego.

Mirosław Skórski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Katowicach powiedział nam, że na razie jego decyzja jest ustna, ale wiążąca. – Błędy wykonawcze odbijają się czkawką. Przeciek znajduje się w dylatacji (na łączeniu części konstrukcyjnych budynku – przyp. red.) Nie było to wiadome wcześniej. To są bardzo trudne miejsca, niemniej muszą być szczelne. Woda skapuje na sufit podwieszony, a takie namoczone płyty mogą spaść. Będziemy teraz żądać oceny technicznej, która określi jak wygląda sytuacja w tym miejscu. Potem zostaną podjęte decyzje jakie kroki naprawcze trzeba wykonać.

Inspektor dodaje, że zaistniałe usterki z całą pewnością nie wynikają ze złego użytkowania obiektu, a z błędów leżących po stronie wykonawcy lub projektanta.

Winą za to, że trzeba było zamknąć jedną z sal, marszałek województwa śląskiego obarcza byłą dyrektor i swoich poprzedników w zarządzie województwa. Przekonuje, że budynek został odebrany z duża wadą. – To jest sprawa, która wymaga wyjaśnienia. Dlatego obecny dyrektor podjął działania, żeby wykonać audyt nadzoru inwestorskiego i przebiegu tego procesu. Dyrektor powiadomił nas, że pani dyrektor podpisała taki dokument jak świadectwo wykonania, z którego wynika, że ten obiekt jest wykonany zgodnie ze sztuką budowlaną, wykonany i oddany. Zastanawiam się dlaczego przez okres dyrektorowania pani Knast usterki nie zostały naprawione. Okres gwarancji minął, ktoś chyba udawał, że tego problemu nie ma, potem weszło się w spór sądowy, który nie wiadomo jak się zakończy – mówił Chełstowski.

Jakub Chełstowski. Fot. Tomasz Żak/UMWŚ.

Marszałek nie potrafił odpowiedzieć na pytanie czy wcześniej miał wiedzę na temat usterek występujących w Muzeum Śląskim. Z naszych informacji wynika, że 25 stycznia 2019 roku dostał od dyrekcji muzeum pełną informację o wadach i problemach technicznych w muzeum. – Dokumentów dostaję codziennie 50-100, nie odpowiem na to pytanie dzisiaj, czy takie pismo trafiło na moje biurko – powiedział Chełstowski.

Dodał też, że po zmianie zarządu województwa docierały do niego informacje, że z „dyrekcją muzeum na żadne tematy nie można rozmawiać”. – Nowy zarząd województwa dostał informację, że jest wola wykonania tych robót (naprawczych – przyp. red.). Na spotkaniu ze mną w marcu 2019 prezes Budimeksu zaproponował rozpoczęcie rozmów ugodowych przy udziale Prokuratorii Generalnej i to była rozsądna propozycja. Myśmy się w tę propozycję nie włączali z uwagi na to, że pani dyrektor prowadziła samodzielną politykę w tym zakresie.

Chełstowski odniósł się także do ujawnionej kilka dni temu przez Onet informacji o propozycji, jaką w lutym 2019 roku marszałek złożył Alicji Knast. Przekazał jej wizytówkę Jana Wróbla, który przedstawiał się jako osoba współpracująca z Budimeksem, i która może doprowadzić do mediacji pomiędzy muzeum i wykonawcą budynku. Knast oburzyła ta propozycja. Sporządziła ze spotkania z marszałkiem notatkę i wysłała do niego oficjalne pismo, w którym poinformowała, że pozwu przeciwko Budimeksowi nie wycofa. – Spotkaliśmy się z panem Wróblem, bo jest mnóstwo takich próśb o spotkanie. Spotkałem się z nim w towarzystwie pana Jacka Srokowskiego (w tym czasie  był wiceprezesem JSW Innowacje – przyp. red.). Pan Jan Wróbel, z tego co wiem, współpracuje z Budimeksem w różnych obszarach i przyszedł się de facto poskarżyć, że próbuje nawiązać kontakt z panią Knast, ale nie jest w stanie. Chodziło o dopięcie ugody, o której w kuluarach się mówiło, ale która nie chciała się zmaterializować. W poczuciu odpowiedzialności za swój zawód, za miejsce pracy, jako dobry gospodarz uważałem, że osoby te powinny ze sobą nawiązać kontakt i w obecności radcy prawnego porozmawiać. Żeby nie było później zarzutów, że nie było woli muzeum w zakresie dogadania się. Pani Knast informacja została przekazana, bo wydawało mi się, że ona chce rozwiązywać problemy, ale jak widać po tym czasie, problemów nie chciała rozwiązywać – mówi Chełstowski.

Co dalej z Muzeum Śląskim? Najpierw trzeba sporządzić ekspertyzę techniczną. Potem zarząd województwa ma poszukać w budżecie pieniędzy na naprawienie usterek. Marszałek nie zadeklarował jednoznacznie, czy będzie chciał porozumieć się z Budimeksemm, czy też MŚ powinno kontynuować sprawy sądowe.

Do sytuacji w MŚ odniósł się też wykonawca budynku. W przesłanym do mediów oświadczeniu rzecznika firmy Michała Wrzoska można przeczytać, że spółka „czuje się odpowiedzialna za tą inwestycję i pomimo błędów projektowych niezależnych od generalnego wykonawcy, chce usunąć wszystkie występujące usterki”. – Chcemy opracować metodę naprawy i przystąpić do napraw w Muzeum, jednocześnie podtrzymujemy propozycję rozmów ugodowych przed niezależnym organem sądowym w sprawie Muzeum Śląskiego – czytamy w oświadczeniu.

Alicja Knast. Fot. Tomasz Żak/UMWŚ.

Poprosiliśmy o odniesienie się do zarzutów marszałka Alicję Knast, która kierowała Muzeum Śląskim w latach 2014-2020. Poniżej fragmenty jej oświadczenia.

Odnośnie zarzutu, że przez kilka lat nie zrobiła nic, żeby naprawić usterki występujące w muzeum:

Pan Marszałek Jakub Chełstowski bez mojej wiedzy jako dyrektora Muzeum Śląskiego, zdecydował się na pozaprocesowe rozmowy, a nie na realne wsparcie nadzorowanej przez siebie instytucji. Był informowany o kondycji budynku, wadach i usterkach, metodyce procesowej, ryzykach, jak i o podejmowanych działaniach. Obszerne memorandum w tej sprawie zostało przedłożone Panu Marszałkowi Jakubowi Chełstowskiemu 25 stycznia 2019 r. Dodatkowo 12 lutego 2019 r. Marszałek otrzymał kopię dokumentacji procesowej. Do Muzeum nigdy nie wpłynęły pytania lub uwagi ze strony Marszałka. Nigdy nie zdecydował się też na przeprowadzenie wizji lokalnej lub choćby na odbycie jakiejkolwiek wizyty „gospodarskiej”. Zarzut dotyczący mojej rzekomej bierności, niestety, również wynika z głębokiego niezrozumienia natury procesów sądowych dotyczących wad budowlanych. Do momentu zebrania materiału dowodowego, zaakceptowanego przez stronę pozwaną, żadne czynności zmieniające tkankę budynku nie mogą być prowadzone – oprócz tych, które są absolutnie niezbędne, ale wyłącznie za wiedzą strony pozwanej. Dodać należy, że do momentu odwołania mnie z funkcji dyrektora strona pozwana miała zastrzeżenia do zebranego przez biegłego materiału dowodowego.

Odnośnie rzekomej niechęci do ugodowego porozumienia się z wykonawcą:

W czasie, w którym pełniłam funkcję dyrektora Muzeum Śląskiego ze strony jakiegokolwiek pozwanego nie padło potwierdzenie, że przyznaje się do popełnienia błędów wykonawczych. Deklaracja, że winy są wyłącznie natury projektowej, a wykonywane czynności naprawcze stanowią wyłącznie gest dobrej woli, nie mogły w tej formie zostać przez Muzeum zaakceptowane. Jedynym sposobem umożliwiającym rozstrzygnięcie różnicy zdań było wystąpienie w formie pozwu sądowego.

Odnośnie podpisania tzw. świadectwa wykonania, co ma świadczyć, że dyrektor odebrała budynek bez uwag:

Podany podczas konferencji prasowej z 10 kwietnia 2020 r. do wiadomości fakt, że jakoby bezpodstawnie podpisałam Świadectwo Wykonania, miało na celu wprowadzenie opinii publicznej w błąd i dalsze dezawuowanie moich działań. Świadectwo Wykonania jest dokumentem określonym warunkami kontraktu FIDIC i powinno być wystawione przez Inżyniera Kontraktu w terminie 28 dni po upływie Okresu Zgłaszania Wad, który wynosił 12 miesięcy, licząc od momentu wystawienia Świadectwa Przejęcia, tj. od 2 sierpnia 2013 r. Wystawienie Świadectwa Wykonania jest uprawnieniem Inżyniera Kontraktu. Świadectwo Wykonania jest dokumentem potwierdzającym wywiązanie się wykonawcy ze wszystkich zobowiązań wynikających z kontraktu oraz usunięcie wad i usterek zgłaszanych na etapie odbiorów i w Okresie Zgłaszania Wad, czyli do 2 sierpnia 2014 r. Świadectwo Wykonania nie odnosi się do wad i usterek, które były identyfikowane po Okresie Zgłaszania Wad, czyli po dniu 2 sierpnia 2014 r. Te usterki były usuwane przez wykonawcę na zasadach rękojmi i gwarancji, która obowiązywała do 2 sierpnia 2017 r., przed upłynięciem której został złożony pozew z uwagi na to, że wady te nie zostały skutecznie usunięte.

Już po konferencji prasowej, Muzeum Śląskie poinformowało, że od godz. 16 w poniedziałek 10 marca placówka zostaje zamknięta dla zwiedzających do odwołania. Powodem nie jest jednak zagrożenie budowlane, a obawa przed koronawirusem.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*