Reklama

Mieszkaniec Nikiszowca przejechał 800 km na rowerze wokół województwa śląskiego

Ł. K.
Tydzień na siodełku, spanie pod namiotem i całkowity reset. To przygoda, którą przeżył mieszkaniec Nikiszowca. Pan Zdzisław ma 67 lat, ale nadal ma też energię do samodzielnych wypraw.

Wiele osób zna już tego katowiczanina. To były górnik, malarz Grupy Janowskiej, miłośnik i mieszkaniec Nikiszowca oraz wielki pasjonat wypraw rowerowych. Miniony tydzień Zdzisław Majerczyk poświęcił na kolejny cel, który chciał zrealizować już od dawna. Okres epidemii pokrzyżował jego plany podróżnicze. Miał lecieć do Wietnamu i Gruzji, ale ostatecznie objechał w pojedynkę województwo śląskie dookoła.

4 lipca zapakował dwie sakwy z najbardziej potrzebnymi rzeczami. Zapytany o to, co trzeba wziąć na taką wyprawę odpowiada, że kartę do bankomatu. – Na wyjazdy zabieram namiot 1-osobowy, karimatę i lekki śpiwór, 2 komplety kolarskie, grubszą bluzę kolarską, pelerynę przeciwdeszczową, mydło, szczoteczka, nóż, 2 pary skarpet, spodnie z dresu, niezbędne narzędzia, dętkę, mapę. Chyba to już wszystko – wylicza pan Zdzisław. Na swoim rowerze, który kupił za 600 zł i dopasował do swoich potrzeb, wyruszył z Katowic wytyczoną przez siebie trasą na papierowej mapie z 2001 roku. Chodziło o to, żeby poruszać się możliwie jak najbliżej granic regionu. – GPS jest dla mnie inwalidzki. Jakby ktoś pchał nas na rowerze – uważa Majerczyk. Przejechał przez Jurę Krakowsko-Częstochowską, w kierunku Szczekocin, a następnie skierował się na zachód tuż przy woj. opolskim, wzdłuż polsko-czeskiej granicy i dalej w kierunku Beskidów.

W tydzień zrobił 800 kilometrów, po około 100 km dziennie. Czasem więcej, czasem mniej. – Jak jest fajna jazda, dobra droga i pogoda, to trzeba jechać – mówi Majerczyk. Po drodze nie miał żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Wręcz przeciwnie, zdarzyło się, że ludzie zapraszali go na obiad czy oferowali inną pomoc. Jednak on podczas wypraw woli być samowystarczalny. Dlatego śpi w namiocie, zazwyczaj rozbija się na dziko. – Jest to przygoda. Wyjeżdża się rano, nie wiem co będę robił i gdzie będę spał wieczorem. Jak przyjadę do domu to żona mi zrobi pyszny obiad. Nie po to jadę, żeby spać w 5-gwiazdowych hotelach – mówi mieszkaniec Nikiszowca.

Największa korzyść z tej wyprawy to dla niego odpoczynek psychiczny. – Polecam każdemu. To jest całkowity reset od polityki, od wszystkich problemów – zachęca Zdzisław Majerczyk.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*