Reklama

Dariusz N. po raz pierwszy w sądzie bez kajdanek. Jego koledzy nie rozpoznają go na nagraniach

Łukasz Kądziołka
Dwaj pseudokibice zeznawali w sprawie zabójstwa Dominika Koszowskiego. Jednemu policja mówiła, że jest podejrzany, a drugi postanowił wymazać pamięć. Obydwaj nie rozpoznali na nagraniach oskarżonego Dariusza D.

Dariusz N. przyszedł dzisiaj do sądu jako oskarżony, ale po raz pierwszy odpowiadał z wolnej stopy. W zeszłym tygodniu wyszedł z aresztu po 6 latach. Od kilku dni jest wolny. Nie ma obowiązku uczestniczenia w kolejnych rozprawach w sprawie zabójstwa 19-letniego Dominika Koszowskiego, do którego doszło 21 sierpnia 2016 roku na ul. 3 Maja. Na sali rozpraw N. był krótko. Powodem były zaplanowane zeznania dwóch osób związanych ze środowiskiem psuedokibiców GKS-u Katowice. – Przy każdym świadku mogę być, ale nie przy tych, od których odszedłem – powiedział oskarżony i wyszedł z sali.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dariusz N., oskarżony o zabójstwo Dominika Koszowskiego, wyszedł na wolność. „Mój klient był traktowany gorzej niż w średniowieczu”

„Wyjeżdżasz z tą kartką na dołek, małolat”

Jako pierwszy na pytania sędziego Józefa Chowańca odpowiadał Konrad P. 31-latek był na wyjeździe w Olsztynie, gdzie GKS Katowice grał ze Stomilem. Przyznał, że znał kiedyś Dariusza N. – Darek prowadził wiele lat temu sklepik GKS-u Katowice na ul. Słowackiego – mówi.  Jednak z wyjazdu go nie pamięta i nie rozpoznał go również na nagraniu z dworca w Katowicach, które odtworzono podczas dzisiejszej rozprawy. – Nie było go na tym meczu. On nie mógł z nami jechać pociągiem, bo za współpracę z policją został wykluczony ze środowiska kibiców GKS-u Katowice. Nie jechał z nami. Nie miał prawa nawet być obok nas, nie było takiej opcji – mówi Konrad P.

Dzień po zabójstwie sam został zatrzymany w hotelu przy ul. Bytkowskiej, gdzie po randce przebywał z koleżanką. – Ja tylko dowiedziałem się od policji na Lompy (Komenda Miejska Policji w Katowicach – przyp. red.), że zostałem nagrany na monitoring, jak dźgałem nożem – mówi i twierdzi, że był przesłuchiwany przez 7 godzin. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Dzisiaj nadal twierdzi, że w trakcie zamieszania przed klubem Salome na ul. 3 Maja, gdzie grupka znajomych Dominika i jego ojca pobiła się z pseudokibicami wracającymi z Olsztyna, nie widział nikogo, kto by upadał na ziemię. Podszedł tylko zobaczyć, co się dzieje i widział, że ludzie się rozchodzą. Dominika nie znał, a jego ojca tylko kojarzył. – Dostałem kartkę, na której było napisane, że dokonałem zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Powiedziano mi: wyjeżdżasz z tą kartką na dołek, małolat. Oczywiście ją potargałem, bo wiedziałem, że jestem niewinny – relacjonował Konrad P. Po 48 godzinach został wypuszczony. – Mamie powiedzieli, że jestem mordercą tego chłopaka, będę siedział w więzieniu do końca życia i żeby o mnie zapomniała. Jak mi otworzyła drzwi, to miała oczy jakby zobaczyła ducha, padła na kolana i powiedziała: „To ty tego, Konrad, nie zrobiłeś” – wspomina P. Ostatecznie wtedy jeszcze bokser, a dzisiaj trener został ukarany tylko za posiadanie nieznacznych ilości narkotyków. Choć na nagraniu nie był w stanie wskazać oskarżonego, to na pokazywanych mu zdjęciach dokumentów rozpoznał go bez problemu. Mimo że na przestrzeni kilku lat Dariusz N. bardzo zmieniał swój wygląd.

„Postanowiłem wymazać wszystko z mojej pamięci”

Po Konradzie P. na salę rozpraw wszedł Daniel D. pseudonim „Romek”. To jedna z kluczowych postaci w środowisku pseudokibiców Gieksy. Mężczyzna skazany za pobicie znanego działacza sportowego i radnego z Chorzowa, Klaudiusza Sevkovica. Karę wymierzyli mu też kibole Ruchu Chorzów i Wisły Kraków, którzy na os. Witosa zaatakowali go maczetami. Ten atak miał ledwo przeżyć. – Jestem kibicem, ale nie uczestniczę w życiu kibicowskim po wydarzeniach w 2017 roku. Podobno zostałem pobity, ale nie pamiętam. Tak gazety pisały. Cudem podobno coś przeżyłem, ale sam tego nie pamiętam – mówił dzisiaj przed sądem D. Nie pamiętał też, co wydarzyło się na ul. 3 Maja w sierpniu 2016 roku. Twierdzi, że nie brał udziału w bójce przed klubem Salome. Sędzia dopytywał, jak może nie pamiętać, skoro został za nią skazany. Jak stwierdził Daniel D., zdarza się, że sąd za coś ukarze, choć osoba jest niewinna. Poznał Dariusza N. gdy zaczął jeździć na mecze Gieksy, ale twierdzi, że później, odkąd ten został odsunięty od środowiska kibicowskiego, nie miał z nim kontaktu. Dlatego też nie rozpoznał oskarżonego na nagraniu z pl. Wolności, na którym widać osobę wskazywaną jako Dariusz N. Wcześniej ta sama osoba jest widoczna na nagraniu z dworca tuż obok Daniela D.  – Zdarzyła się jedna sytuacja, która odbiła się na mojej psychice i postanowiłem wymazać wszystko z mojej pamięci. Otarłem się o utratę życia i skończyłem z życiem kibicowskim – powiedział D.

Kolejna rozprawa w sprawie zabójstwa 19-letniego Dominika Koszowskiego odbędzie się w styczniu.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*