Prostej odpowiedzi nie ma. Na początek można wyeliminować wspomniane już projekty bibliotek i szkół. Odpadnie kilkadziesiąt wniosków. W kolejnych latach można pójść dalej.
Wracając do frekwencji. Po raz pierwszy można było w Katowicach głosować przez internet. Nic więc dziwnego, że trzecia edycja okazała się rekordowa. Zagłosowało 30 010 mieszkających na stałe lub czasowo w Katowicach osób. Tyle, że to zaledwie 12,12% uprawnionych do głosowania. Biorąc pod uwagę, że rok temu do urn pofatygowało się 17 005, tegoroczny wzrost jest niewielki. Wystarczyło przecież parę kliknięć, dosłownie minuta i było po wszystkim. Dlaczego więc ponad 217 tysięcy katowiczan nie zagłosowało? To głębszy problem, który można jednak podsumować jednym zdaniem: ludzie mają absolutnie gdzieś to co dzieje się w ich mieście. Nikt nie może zarzucać urzędowi miasta, że nie zadbał o promocję. Były spotkania w dzielnicach i w centrum miasta. Były informacje na stronie internetowej urzędu, na Facebooku i w mediach. Tyle, że na prezentacje projektów lokalnych przychodziło czasem po kilka osób! Ludzi nie zmusi się do zainteresowania miastem, muszą do tego dojrzeć sami. Zresztą, wystarczy prześledzić dotychczasowe edycje BO i zobaczyć kto zgłaszał projekty. Co roku te same osoby. Żartuję gorzko, że jesteśmy towarzystwem wzajemnej adoracji (sam składałem wnioski do dwóch edycji BO).
Na koniec jeszcze jedna uwaga o głosowaniu internetowym. Nie wiem czemu miało służyć umożliwienie ściągnięcia aż 5 kodów niezbędnych do głosowania na jeden numer telefonu. Komórkę ma w Polsce prawie każdy. Nawet jeśli starsze osoby mają w domu tylko jedną, to wystarczy, że będą mogły ściągnąć na nią dwa kody. Aż pięć to zachęta do nadużyć i załatwiania sobie głosów od znajomych, którzy np. wyjechali do innego miasta lub zagranicę, a wciąż są zameldowani w Katowicach lub chociażby od niektórych starszych osób, które same wprawdzie nie interesują się BO, ale mają PESEL i przez to są “cenne” dla wnioskodawców.
Reasumując, dobrze by było, żeby w kolejnej edycji wprowadzić do regulaminu BO następujące zmiany:
– obniżyć kwotę pieniędzy w BO z 20 do np. 10 mln zł
– wyeliminować możliwość zgłaszania projektów przez instytucje, dla których organem prowadzącym jest miasto (szkoły, przedszkola, biblioteki)
– ograniczyć liczbę kodów niezbędnych do głosowania możliwych do ściągnięcia na jeden telefon komórkowy z 5 do np. 2 (powrót do głosowania stacjonarnego jest pewnie niemożliwy).
Moim zdaniem w BO chodzi o to, żeby aktywizować dużą liczbę ludzi, którzy naprawdę interesują się miastem i chcą coś w nim zmienić. Temu właśnie mogłoby się przysłużyć wprowadzenie proponowanych wyżej zmian.
Jeśli projekty z zeszłorocznego budżetu nie są realizowane to po co chodzić na spotkania i udzielać się w kolejnym? Ten argument został tu pominięty. Nikt z urzędników nie traktuje BO poważnie, to zostało zauważone. To takie populistyczne gadanie… że niby coś od miasta dostaniemy, a potem tego nie widać.
Urzędnicy traktują BO poważnie, czasem nawet za bardzo. Gdyby przeliczyć ile kosztuje utrzymanie osób odpowiedzialnych w mieście za BO, materiały promocyjne, organizacja spotkań itd.to można się zastanawiać czy gra jest warta świeczki.
Dobrze to jest ironia 😉 Ale gdzie realizacja tych wybranych projektów?
Tu można poszukać informacji o stanie realizacji konkretnych projektów http://bo.katowice.eu/Projekty/Strony/default.aspx.
Bez dwóch zdań BO wymaga kolejnych zmian. Cieszę się, że ten PROCES ewoluuje w sposób ciągły. Nikt nie ma dobrego przepisu na BO – jest on wszędzie wymyślany na nowo i dopracowywany. Wiem, że nad głębokimi zmianami w BO pracuje podawana często jako lider w tej dziedzinie Dąbrowa Górnicza. Zgadzam się z autorem, że i u nas BO wymaga poważnych zmian. Obecność szkół i bibliotek oraz zadań, które powinny być realizowane przez jednostki miejskie “na bieżąco” jest osobliwa – ale może służyć jako diagnoza potrzeb i problemów (pod tym względem wartość BO jest nieoceniona). Bardzo żałuję, że nie udaje się znaleźć w tym procesie dobrej roli dla Rad Jednostek Pomocniczych. Uważam, że właśnie przy BO RJP byłyby wyjątkowo pomocne. Wyobrażam sobie taki podział środków 20mln – na trzy równe kupki – ok 6,66mln na nowe projekty obywatelskie, ok 6,66mln dla RJP, oraz 6,66mln na utrzymanie projektów już wykonanych w ramach BO, które zasiliłyby instytucje/jednostki odpowiedzialne za ich utrzymanie. Myślę, że dobrze byłoby również starać się przesuwać środek ciężkości w stronę projektów miękkich – które WSPIERAJĄ lokalne inicjatywy, a nie budują nową infrastrukturę.
Nie będzie książek dla bibliotek, dofinansowania dla przedszkoli, wozu strażackiego, naprawy chodnika… niczego nie będzie.
Ochotnicza straż pożarna jest stowarzyszeniem działającym na mocy ustawy o stowarzyszeniach, więc ma prawo zgłosić projekt do budżetu obywatelskiego i jeśli miasto daje za mało kasy na straż to muszą się ratować BO.
Dodałabym jeden ważny szczegół. A mianowicie, podział wniosków na lokalne i ogólnomiejskie. W tym roku aż raziło w oczy, iż niektóre projekty zakwalifikowane jako ogólnomiejskie miały charakter lokalny. Czyżby chodziło o większą pulę pieniędzy przeznaczoną na projekty ogólnomiejskie? Należałoby, wprowadzić większe regulacje by nie było możliwości wykorzystywania sytuacji, że na projekty ogólnomiejskie jest większa kwota niż na dzielnicowe.
Bardzo także niesprawiedliwa jest kwestia wykorzystywania BO do łatania dziur w budżetach szkół czy przedszkoli. O ile boisko cz plac zabaw może być udostępniony mieszkańcom o tyle remont elewacji budynku nie spełnia przesłanek – ogólnodostępni. Mam wrażenie, że niektóre projekty dopuszczane są pomimo, iż inne podobne, zostały odrzucone. Czy dopuszczając projekty o remont elewacji analogicznie w przyszłym roku będzie zgoda na remont elewacji na jakiejś wspólnocie?