Niektórzy nie wierzyli, że zimą będzie jeszcze można w mieście jeździć na sankach czy lepić bałwana. W ostatnich latach śnieg padał sporadycznie, a temperatury częściej niż poniżej, utrzymywały się powyżej zera. Jednak kilkugodzinne opady śniegu sprawiły, że sanki można było wyciągnąć z piwnicy. Większy problem mogą mieć ci, którzy ich nie mają. W sklepach sportowych to towar coraz bardziej deficytowy.
W niektórych supermarketach sanki można kupić na wyprzedaży. Sprzedawcy najwidoczniej też nie wierzyli, że zima w końcu nadejdzie. Aż tu nagle zaczęło padać. Od piątku w Katowicach spadło około 10 cm śniegu. To wystarczyło, żeby ludzie przypomnieli sobie o sankach. W sobotę przed południem w katowickim GO Sporcie stos sanek zmniejszał się z każda chwilą. – Mieliśmy kilkadziesiąt sztuk różnych sanek, a zostało kilka. Właściwie w ciagu kilkunastu minut wyprzedaliśmy większość zapasów – powiedział nam sprzedawca.
Jeden z kientów mówił, że sanki chciał kupić już w ubiegłym sezonie. – Pomyślałem o tym, kiedy spadł śnieg, ale tak się do tego zabierałem, że nie zdążyłem, bo śnieg utrzymał się tylko przez tydzień.
Teraz może być podobnie, bo już dzisiaj utrzymuje się dodatnia temperatura. Dlatego kto mógł, wybrał się z dziećmi na sanki. W Parku Kościuszki spotkaliśmy wczesnym popołudniem kilkaset osób. Górka przy kościółku św. Michała przeżywała prawdziwe oblężenie, a chętni do zjazdu musieli czekać w kolejce. Jak mówili nam mieszkańcy, zdecydowali się przyjść do parku, bo takie zimy mamy ostatnio w Polsce rzadko. Niektóre dzieci miały okazję po raz pierwszy pobawić się na śniegu, mimo że mają już 4 lata.
Prognozy dla dzieci i sprzedawców sanek są średnio optymistyczne. W najbliższych dniach temperatura w nocy ma delikatnie spadać poniżej zera, z kolei w dzień będzie lekko na plusie. Jeśli nie będzie kolejnych intensywnych opadów śniegu, na takie obrazki jak te z soboty w Parku Kościuszki znów trzeba będzie poczekać. Oby nie do następnej zimy.