Po 2-letniej przerwie w auli przy parafii św. Apostołów Piotra i Pawła ponownie było głośno. Wolontariuszy podczas Sylwestra z Ubogimi w Katowicach nie brakowało, więc trudno było odmówić tańca. Nawet najbardziej uparci uczyli się tanecznych układów.
Zaczęło się od ślubowania, że wszyscy będą się dobrze bawić i wspólnego tańca do „Macareny”. Był barszcz z krokietem, ciasta, zimna płyta oraz kawa i herbata. Jednak jak tylko zagrała muzyka, to panie ruszyły do tańca. Mężczyźni mniej chętnie, ale niektórym udało się przełamać po namowach wolontariuszek. Początkowo to właśnie wolontariusze, głównie studenci i uczniowie szkół średnich, przeważali na parkiecie, ale po chwili zrobiło się bardzo tłoczno. Ludzie tańczyli niezależnie od wieku, stopnia sprawności i umiejętności.
– W mojej patologicznej rodzinie niczego dobrego się nie nabawiłem. Tam na stole gościła gorzała. Były kłótnie, awantury i interwencje policji – mówi Robert z Załęża. Sam w pierwszym rzędzie uczył się układu i mimo że na Sylwestrze z Ubogimi był po raz pierwszy, to tańczył jako jeden z nielicznych mężczyzn. – Tam, gdzie mieszkam, jest patologia. Życie zaczyna się po 22.00 i na drugi dzień wszędzie na ulicy leżą roztrzaskane butelki. Powiedziałem sobie, że takiego Sylwestra nie chcę i przyszedłem tutaj. To jest piękny Sylwester i można tu spędzić miło czas bez alkoholu – mówi.
90 wolontariuszy, oprócz innych zadań, ma zawsze być do dyspozycji gości. Nie po to, żeby im usługiwać, tylko po to, żeby dać im coś cenniejszego niż posiłek. Wiele osób przychodzi samotnie i potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem. – Wszyscy chcemy dbać o atmosferę w tym szczególnym dniu i sprawiać, że ci goście dobrze czują się wśród nas i nie są zamknięci na siebie – mówi Katarzyna Mańka, współorganizatorka Sylwestra z Ubogimi. Gości podczas 10. Sylwestra z Ubogimi było mniej więcej tyle samo, co wolontariuszy. Dzięki temu każdy mógł liczyć na dobre towarzystwo. – Wymaga to dużo empatii. Są historie tragiczne. Ktoś miał wszystko i stracił to nagle. Trzeba być tu i teraz, dać swoje serce innym – mówi Marta, wolontariuszka. Poza tańcami była też chwila zadumy. Nowy rok uczestnicy przywitali mszą świętą, a wcześniej był czas na świadectwo oraz okazja do spowiedzi.