Reklama

Co niszczy Górny Śląsk?

Grzegorz Żądło
Na tak postawione pytanie odpowiadali dzisiaj uczestnicy debaty w Muzeum Śląskim. Pytanie jak najbardziej zasadne, zwłaszcza w sytuacji, w której za chwilę Górny Śląsk będzie musiał po raz kolejny zdefiniować się na nowo. Co więc niszczy ten region? Oto 10 rzeczy i zjawisk, które moim zdaniem najbardziej destrukcyjnie wpływają na Górny Śląsk. Kolejność przypadkowa.

1. Górnictwo. Z oczywistych względów. Wraz z jego rozwojem, postępowała degradacja środowiska. Skutki eksploatacji odczuwalne są bardzo boleśnie. Ostatnio najbardziej jaskrawym przykładem jest bytomski Karb, który w części po prostu się zapadł. Trzeba było wyburzyć budynki i przenieść ludzi do innych mieszkań. Z racji tego, że kopalnie mieściły się także w centrum miast (jak choćby w Katowicach), wiele terenów zostało zniszczonych i ich przekształcanie kosztuje wielkie pieniądze. To nie sprzyja szybkiemu rozwojowi. Gdzie indziej jest trawa i można od razu budować. Tutaj najpierw trzeba wymienić tysiące ton ziemi.

2. Działalność związków zawodowych w spółkach górniczych. Związkowi baronowie myślą tylko o sobie. Albo nie mają wyobraźni, albo jej nie używają. Gdyby było inaczej, nie żądaliby krwi jednego czy drugiego prezesa, tylko powoli uświadamialiby załogom kopalń, że górnictwo odchodzi w przeszłość. To właśnie związkowi liderzy odpowiadają za radykalizację nastrojów na Śląsku, a co za tym idzie, postrzeganie regionu i jego mieszkańców w innych częściach Polski jako awanturników, którzy walczą tylko o utrzymanie swoich przywilejów.

3. Model górniczej rodziny. Coś co jeszcze do niedawna było normalne, teraz nie wytrzymuje próby czasu, a przede wszystkim nie przystaje do zachodzących zmian społeczno-gospodarczych. Ktoś musi w końcu wytłumaczyć górnikom, że czasy, w których w kopalni pracował dziadek, ojciec a potem syn już minęły. Z każdym rokiem wielopokoleniowych górniczych rodzin będzie coraz mniej, bo coraz mniej będzie górników. Nie da się też na dłuższą metę utrzymać modelu rodziny, w którym żona nie pracuje, bo na wszystko wystarcza pensja głowy rodziny. Ostatnio nasiliły się w Polsce nastroje oburzenia w stosunku do górniczych żon. Skoro w całym kraju normalnym zjawiskiem jest to, że oboje małżonkowie pracują i solidarnie utrzymują dom, to dlaczego Górny Śląsk ma być wyjątkiem. Im szybciej zrozumieją to mieszkańcy regionu, tym lepiej dla nich.

4. Samorządowcy. Wielkim problemem jest mizerna jakość lokalnej polityki. Nie ma liderów, nie ma odważnych samorządowców, nie ma ludzi z wizją. Są albo partyjni namiestnicy (jak kolejni marszałkowie), albo uwłaszczeni na swoich urzędach prezydenci. Co gorsze, nie potrafią ze sobą współpracować. Kanapowy GZM istnieje tylko po to, żeby kilkoro ludzi miało pracę. Nie ma tam żadnych wzniosłych idei, żadnych planów, o których można by powiedzieć: jak to zrobimy, to Śląsk ruszy z kopyta. Dlaczego tak jest? Z jednej strony partie nie wychowują ludzi ideowych, dla których wartością samą w sobie jest służba innym. Partyjne młodzieżówki w większości wychowują potwory, które powielają zachowania swoich starszych kolegów i koleżanek. Koncentrują się więc przede wszystkim na destrukcji i krytyce, a nie na budowaniu i realizacji dobrych dla innych pomysłów. Z kolei ci bezpartyjni albo są za słabi merytorycznie lub politycznie, albo po prostu nie mają interesu w tym, żeby wychylać się poza swój grajdołek. Na dodatek kluczowe stanowiska w urzędach często obsadzane są w mało przejrzysty sposób (jak ostatnio w urzędzie marszałkowskim).

5. Słabość transportu publicznego. Coś co powinno być jednym z największych atutów regionu, nie działa tak jak powinno. Aglomeracja, która jest idealnym miejscem do wprowadzania komunikacyjnych rozwiązań ułatwiających życie pasażerom (wspólny bilet, integracja kolei i transportu drogowego, dostosowanie rozkładów jazdy do potrzeb pasażerów z wielu sąsiadujących miast) z każdym rokiem staje się miejscem coraz większej komunikacyjnej zapaści. Przybywa samochodów, ubywa ludzi korzystających z autobusów czy tramwajów jeżdżących pod szyldem KZK GOP. Ta instytucja ponosi za to największą odpowiedzialność. Tym co się w niej dzieje, zdziwiona była nawet NIK (więcej o tym można przeczytać tutaj). Nie ma jednak wielkiej nadziei na zmiany, bo najwyższe stanowiska w KZK zajmują byli prezydenci miast (Roman Urbańczyk, Marek Kopel), a nie managerowie znający najnowsze rozwiązania w dziedzinie transportu zbiorowego. Koledzy załatwiają prace kolegom.

6. Działalność różnych ruchów i stowarzyszeń mających Śląsk w nazwie. Ich postawa w większości opiera się na negacji wszystkiego co nie jest wytworem ich działalności. Obowiązuje zasada, kto nie z nami, ten przeciwko nam. Zamiast skupić się na tym co dobrego można zrobić, raz po raz rozpętują polityczną awanturę na temat autonomii, narodowości śląskiej, śląskiego języka itd. Niewiele z tego wynika, poza coraz większym dystansem, jakiego nabierają do mieszkańców śląskiego ludzie z innych części kraju.

7. Publicyści. Część z nich, niestety tych najbardziej czytanych i słyszanych, prezentuje obraz Śląska wciąż przez coś lub kogoś poszkodowanego. Ta śląska krzywda przebija się m.in. w felietonach Kazimierza Kutza. Na dłuższą metę tak się nie da. Musiałbym się powtórzyć, ale pożytku z tego nie ma żadnego, jest tylko kreowanie się indywidualnych osób na tych co walczą o sprawy Śląska i go bronią. O jakie sprawy walczą i przed kim/czym bronią, tego już dokładnie nie wiadomo.

8. Rząd. Rządząca Polską ósmy rok koalicja nie ma żadnego pomysłu na Górny Śląsk. Co więcej, nie mają go też posłowie PO i PSL, których do Warszawy po każdych wyborach śląskie wysyła kilkudziesięciu. A nawet jeśli któryś z nich naprawdę chciałby coś dla regionu zrobić, nie ma siły przebicia. Region nie ma ministrów, ani nawet wiceministrów (pomijam rodzynki w rodzaju np. Elżbiety Bieńkowskiej). Nie ma szefów urzędów, marszałków sejmu czy senatu. Można wymieniać długo gdzie jeszcze nie ma Ślązaków.

9. Zachwiane priorytety. Za chwilę każde większe miasto będzie miało swój stadion, wybudowany za dziesiątki albo setki milionów złotych. O Stadionie Śląskim nawet nie wspominam. Brakuje za to dobrze działających publicznych szpitali, komunikacji (o tym wyżej) czy choćby infrastruktury rowerowej. W jednym mieście buduje się za niemal 300 mln zł NOSPR i gruntownie remontuje filharmonię. Jest jeszcze piękna sala koncertowa w Akademii Muzycznej i przestarzała już, ale jednak sala w CCK. Jest Spodek, ale niespełna 30 kilometrów dalej powstaje jeszcze większa hala Podium. Dlaczego? Bo prezydent Gliwic ma taki kaprys. Nie ma zgody co do budowy Śląskiego Centrum Nauki, bo radny z Katowic chce je mieć w kierowanym przez siebie Parku Śląskim w Chorzowie, a prezydent Katowic w swoim mieście. RAŚ zaś widziałby je w Bytomiu. Niemal każde miasto chce mieć własny aquapark, nie zastanawiając się ile będzie kosztować jego utrzymanie. Priorytetem jest stawianie w miastach pomników (reprezentacyjnych budowli) kosztem najbardziej istotnych dla mieszkańców rzeczy (zieleń, remonty chodników, usprawnienie pracy urzędów itp.).

10. Wszechogarniający brud. To wielki problem Górnego Śląska. Trudno mi powiedzieć z czego konkretnie wynika. Na pewno z braku elementarnej kultury osobistej mieszkańców. Przecież petów czy papierków na przystanki i deptaki nie przynosi wiatr. O gumach do żucia przyklejonych w niewyobrażalnych ilościach do chodników szkoda nawet wspominać. Śląskie miasta są po prostu zaniedbane. Stereotyp porządnego Ślązaka, który zawsze ma czysto w mieszkaniu, widać nie przenosi się na zewnątrz. Do tego dochodzi wciąż duże zanieczyszczenie powietrza. Im dłużej w centrach miast duża liczba budynków nie zostanie podłączona do centralnego ogrzewania, tym te centra będą brudniejsze. Czarny dym nie znika przecież w powietrzu. Sadze i pyły osiadają na elewacjach budynków i w płucach mieszkańców.


Tagi:

Komentarze

  1. Don Chichot 15 lipca, 2015 at 9:14 pm - Reply

    Panie Grzegorzu,
    pozwolę „wyprostować” stereotypy jakie przywarły (dzięki mediom) do tego regionu i jego mieszkańców (autochtonów), bo to jeden rozdział, a przyjezdni z całej Polski, osiedlani w tym regionie to drugi rozdział.
    Jak mój poprzednik, odniosę się bezpośrednio do wypunktowanych przez Pana problemach.

    ad.1 Dawna niemiecka władza zabraniała kopania węgla pod tzw. filarami, na których stały miasta (w tym perła jaką był Bytom).
    Władze tzw. komunistyczne w swej zachłanności i głupocie, nakazywały wydobycie surowca tam, gdzie nawet logika
    zabraniała. Śląsk w latach 70-80 był eksploatowany i szabrowany bezlitośnie i bez wizji na przyszłość. Ważna była wówczas
    każda tona węgla i stali, bo tym przecież spłacaliśmy zachodnie kredyty. Niestety nie ziemniakami, nie rzepą a węglem
    i stalą. Stąd słynne 4-brygadówki. Kopalnie i huty pracowały bez wytchnienia 24h/dobę. Rabunkowa eksploatacje poczyniła
    spustoszenia, a właściwie do dzisiaj odczuwamy tego negatywne skutki. Ekologią nikt się nie przejmował.
    ad.2 Związki zawodowe – fakt, że jak w każdej współczesnej formacji działają na zasadzie grabi – tylko do siebie. Jednak muszę
    odnieść się do sprawy w innym kontekście; związki zawodowe działają w świetle prawa (Ustawa o ZZ), a to ona im zezwala
    na tak liczebność w jednym zakładzie. Nikt na świecie nie strajkuje ani nie manifestuje gdy dzieje się dobrze. ZZ górnictwa
    to już jedyna formacja, która walczy o godność pracownika. Zapewniam, że większość Polaków chętnie wyszłaby na ulicę,
    gdyby miała taką możliwość i poparcie dużej grupy zawodowej (patrz poparcie górników podczas strajku pielęgniarek).
    Wracając do tego prezesa, o którym Pan raczy wspomnieć – ten człowiek przejął kopalnie w okresie prosperity i właściwie
    nie musiał kiwać palcem, by węgiel zbywać. Akcje JSW jednak z ok 111 zł spadły do ok 10,00 zł! JSW zakupiło ośrodek
    wczasowy nad morzem za 30 mln, wyremontowało za kolejne ok 30 mln, by…ogłosić przetarg na jego zbycie za…23 mln zł!
    Oprócz tego JSW wyremontowało i unowocześniło swoją siedzibę, by…zakupić jastrzębski hotel Diament i wybudować
    tam….kolejny swój biurowiec! Czyli non-stop stawiano na rozbudowę infrastruktury urzędniczej kopalni!
    Jak Panu zapewne wiadomo, miliony złotych wydano na różne nikomu nie potrzebne ekspertyzy w JSW. Tak trwoniono
    kopalniane pieniądze. Jak dodać do tego mnóstwo spółek i spółeczek kooperujących z kopalnią, potężna kasa
    zaczęła wyciekać z kopalni. Coś na zasadzie …”po nas to choćby potop”. Tu wracając do wspomnianych ZZ, właśnie to one
    położyły kres złej i grabiącej ekonomii jaka „nawiedziła” JSW.
    ad.3 Odnosząc się do modelu rodziny górniczej – kolejny stereotyp. Owszem matki/żony były w domach, ale ani nie z lenistwa,
    ani nie z wygody, ani również z nadmiaru pieniędzy! Pozwolę sobie przypomnieć, że dawne rodziny górnicze były bardziej
    liczne – 4-5 dzieci to był standard! Brak żłobków, przedszkoli czynił potrzebę bycia w rodzinie wielopokoleniowej, gdzie
    dziadkowie brali czynny udział w wychowaniu dzieci. Jednak budowa nowych osiedli, gdzie zawsze budowano jednocześnie
    żłobki, przedszkola, szkoły sprawia, że ten stereotyp nie ma racji bytu, bo dzieci były i są przyjmowane tylko w sytuacji, gdy
    oboje rodzice pracują! Nowe miasta górnicze jak np. wspomniane Jastrzębie Zdrój miało w planach wybudowanie filii
    Zakładów chemiczno-kosmetycznych Pollena. Więc widać ewidentnie, że myślano również o zatrudnieniu kobiet górników.
    Do dzisiaj, siostry, matki, żony górników pracują w otwartych galeriach, sklepach, urzędach itp. Problem jednak w ilości
    wolnych miejsc pracy. Coraz więcej mieszkanek J.Z. dojeżdża do pracy w okolicznych miastach!
    ad.4 Zgadzam się Pana wykładnią. Jednak proszę zauważyć, że wcześniej, miasta śląskie były we władaniu tzw.
    spadochroniarzy, którzy „prezydentowanie” traktowali jako trampolinę do „dalszych sukcesów po linii partyjnej”.
    Prawdziwy gospodarz ziemi…tej ziemi to był gen. J. Ziętek, niezrównany i urodzony gospodarz, który lawirując między
    ówczesnymi kacykami, potrafił ugrać swoje dla swojego śląskiego społeczeństwa.
    Radni, wyciągani jak króliki z cylindra iluzjonisty, a sami wyborcy tak już wymieszani kulturowo, mentalnie i bez dbałości
    o swoją (nową) małą ojczyznę, nie są zainteresowani jakością ludzi ich reprezentujących.
    ad.5 Znowu wypada mi się zgodzić z Panem, ośrodki władzy nad komunikacją publiczną to przechowalnie dla kolesi.
    Podobnie ma się sprawa z Wodociągami, Zakładem Gospodarki Komunalnej i innymi przedsiębiorstwami pod egidą
    miasta.
    ad.6 Tak, awanturnicza rola wszelkich stowarzyszeń nie czyni niczego dobrego. Jednak sprawa autonomii (wzorem landów
    niemieckich, kantonów szwajcarskich, czy innych krain związkowych współczesnej Europy) potwierdza fakt, że tylko
    Małe Ojczyzny są w stanie zapanować nad centralizmem rządzących krajem. Sprawa autonomii Śląska jest celowo
    ukazywana w krzywym zwierciadle (przez media) by innym regionom Polski nie wpadł do głowy podobny projekt.
    To wykluczyłoby „warszawkę” od decyzyjnego ośrodka, czyniąc go jedynie zarządzającym składkową sumą na wspólne
    inwestycje krajowe, wojsko, kolej itp. Warszawa doskonale wie, że taka forma odcięła by „ich” od pokaźnych możliwości
    i oczywiście kasy, która byłaby pod szczególną kontrolą przedstawicieli regionów autonomicznych.
    ad.7 Sprawy „okradania” Śląska zawsze będą wychodzić na wierzch, gdy kolejna grupa zachłannych chce robić „skok na kasę”.
    Wszelkie animozje zawsze będą przedkładane w sytuacji, gdy kolejny cwaniak, będzie sobie robił „trampolinę” ze Śląska
    i będzie mataczył. Ślązacy są wyczuleni, bo to pracowity naród, ale też sprawiedliwy i zwyczajnie mądry swoimi
    zaszłościami historycznymi. Do dzisiaj nie wróciło ponad 100 kg złota ze skarbca Autonomii Śląskiej, które wyparowało
    zaraz po wyzwoleniu. To oczywiście nie jedyny przykład. Co do Pana Kutza(?) no cóż, jedne jego wypowiedzi są jak miód
    na serce Ślązaka, by inne przyprawiały o stan zawałowy. Jednak publicystów, którzy histerycznie i negująco wypowiadają
    się o Śląsku, jest jednak więcej. To bardziej nieznajomość tego regionu i jego historii (pisana pod dyktando
    – kolejny stereotyp, sprawia, że Śląsk jest źle postrzegany. Dokładają się do tego również osoby, którym Śląsk zapewnił
    pracę, dom i rodzinę i mianują się Ślązakiem.
    ad.8 Tak, Ślązacy są w minimalnym stopniu reprezentowani. Bywają posłowie (np.Plura), senatorzy (Misiołek), ministrowie
    (Tomczykiewicz) i wielu innych, jednak albo zapomnieli skąd się wywodzą, albo…zapomnieli skąd się wywodzą
    i co obiecywali.
    ad.9 Poraża to stawianie sobie „pomników” nie bacząc na logikę i potrzebę społeczeństwa. Jednak jest w tym jedna zasada:
    każda budowla zapewnia zatrudnienie swoim. Każda budowa zapewnia finansowanie kolejnej kampanii (przez dotacje
    firm wygrywających przetargi). Wdzięcznych za odkupienie terenów (vide UM Dąbrowa Górnicza) itp. To są tak zwane
    inwestycje „na przyszłość” dalszej kadencji.
    ad.10 Opisany brud, to nie zmiana mentalności Ślązaka, a przyzwyczajenia „przybyszów”, którzy wprowadzają swoją
    „coolturę remizową”. Wystarczy obejrzeć stan zamieszkałych przez przybyszów osiedli, bloków, korytarzy, balkonów itp.
    Poza tym, np. Katowice to miasto tranzytowe, zapewniające całej rzeszy przyjezdnych pracę. Za brudne ulice,
    odpowiedzialny jest również magistrat. Takie potężne inwestycje, które poczyniono w tym mieście (JEDNOCZEŚNIE),
    skutkują powszechnym brudem. Tak jak opisał mój przedmówca, taki brud nie jest spotykany w stricte miastach
    i miasteczkach śląskich. Ktoś kiedyś powiedział, że kobieta myjąca okna co miesiąc w swoim familoku wprowadza
    nas bardziej do Europy, niż setki ustaw unijnych.
    Tak w dużym skrócie można opowiedzieć o podstawowych błędach i niesłusznych stereotypach tyczących Śląska i Ślązaków.
    W ostatnich wyborach byłem kandydatem do Rady Miasta, ale jak wiadomo wygrali ci, co bardziej czapkowali poprzednim
    władzom miasta. Pozostało również kolesiostwo, nepotyzm i układy.
    Jestem określany jako społecznik, a pomaganie mam ponoć w DNA. Jednak układów nie przezwyciężę, gdy do urn idą
    „wdzięczni” i coraz liczniejsi pracownicy podległych (i rozbudowanych nad wyraz) magistratowi urzędów wraz z rodzinami. Nie muszę nadmieniać, że jestem rodowitym Ślązakiem.
    Pozdrawiam

  2. KOSZUTKA.EU 22 lutego, 2015 at 10:41 pm - Reply

    ad. 1. Degradacja środowiska czy infrastruktury miejskiej nie jest cechą nieodłączną górnictwa, lecz wynika z „dzikiego wydobycia” lat ’70 i ’80 i nie przestrzegania (niemieckiego) prawa o filarach ochronnych pod osiedlami i budynkami strategicznymi.

    ad. 3. Postawienie znaku równości pomiędzy rodziną śląską i górniczą to niedopuszczalna stereotypizacja i błąd logiczny niegodny szanującego się dziennikarza.

    ad. 4. W dużej mierze prawda.

    ad. 5. Brud na Górnym Śląsku jest niestety cechą nabytą (po 1922). Autochtonów w regionie jest obecnie ok 20%. Polecam odwiedzenie autochtonicznych górnośląskich osad i miasteczek Opolszczyzny, które są czyste jak miasta Skandynawii.

    ad. 6. Stanowisko anty-śląskie zdradza b. wąski, nacjonalistyczno-autorytarny horyzont myślowy. Wschodni Niemcy szanują Sorbów, Anglicy szanują odrębność języka i kultury Szkotów i Walijczyków, Duńczycy wspierają jak mogą Eskimosów. W Południowym Tyrolu (Włochy), większość mówi po niemiecku. W Helsinkach nazwy ulic (dla 5% Szwedów) są po szwedzku.

    • Grzegorz Żądło 24 lutego, 2015 at 10:32 am Reply

      Co do śląskiej rodziny – zgoda. To był niefortunny skrót myślowy, dlatego zmieniłem już śsląską rodzinę na górniczą rodzinę.

Dodaj komentarz

*
*