O tym jakich zmian potrzebuje Budżet Obywatelski, dlaczego miasto nie powinno finansować GKS-u Katowice i na jaki cel powinny pójść większe pieniądze z budżetu miasta. O tym wszystkim rozmawiamy z Jerzym Forajterem, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Katowice i przewodniczącym komisji budżetu.
Grzegorz Żądło: Jako przewodniczący komisji budżetu rady miasta kilka razy zwracał pan uwagę, że Budżet Obywatelski wymaga zmian. Jak pan w ogóle ocenia BO?
Jerzy Forajter: BO jest dla mnie formą konsultacji społecznych. Proszę zauważyć, że on nie ma żadnego umocowania prawnego. To pociąga za sobą szereg konsekwencji, począwszy od tego, że wynik konsultacji nie jest wiążący dla rady miasta i prezydenta. Ten budżet stanowi formę pewnej umowy społecznej pomiędzy mieszkańcami, a władzami miasta. Deklarujemy, że to co wybiorą mieszkańcy, my zaakceptujemy.
Chociaż nie musielibyście?
Formalnie rzecz biorąc, nie musielibyśmy. Ale byłby to, delikatnie mówiąc, polityczny nietakt i nikt sobie na to nie pozwoli.
Mówi pan, że BO to forma konsultacji. To jak wypadają te konsultacje, skoro mieszkańcy mówią w nich tak: nie mamy książek w bibliotekach, placu zabaw przy żłobku czy boiska w szkole. Gdyby rzeczywiście BO traktować jak konsultacje, to chyba nie najlepiej świadczą one o wydawaniu pieniędzy przez radnych i prezydenta?
Nie do końca. Trzeba wziąć pod uwagę, że ostatnimi laty skupialiśmy się na dużych inwestycjach. Naprawialiśmy zapóźnienia, również w dziedzinie kultury. Sprawy, o których pan mówi, a które wybierają mieszkańcy w BO, albo nam umykały, albo nie starczało na nie pieniędzy. Z drugiej strony jeżeli mieszkańcy uznają, że najważniejsze jest dla nich mieć kawałek zagospodarowanego skweru przed domem, że festyn wiosenny jest ważniejszy niż np. remont lamp przez blokiem, to ich wybór. Tu pojawia się kolejny ważny temat, który niewątpliwie wymaga dyskusji. Czy nie spróbować ukierunkować mieszkańców, sugerując im w konkretnych dzielnicach pewne projekty i zadania, które naszym zdaniem powinny zostać zrealizowane.
Ale jak pan to sobie wyobraża? Radni, urzędnicy, może przedstawiciele Rad Jednostek Pomocniczych tworzą katalog rzeczy, które dobrze by było w danym roku zrobić w Załężu, Podlesiu czy Nikiszowcu?
To jest na razie na etapie dyskusji, wynikającej z faktu, że trzecia edycja BO nie była już tak “ciekawa” jak poprzednie. Tak jakby mieszkańcy wypalili się, może uznali, że to co chcieli, zostało już zrealizowane. Szczególnie projekty ogólnomiejskie nie wzbudziły entuzjazmu. Być może będzie tak, że będziemy mieszkańcom sugerować kierunek tych wydatków. Nie wiem czy pan prezydent na to w ogóle pójdzie, bo byłoby to jednak w pewnym stopniu ograniczanie kompetencji i inicjatywy mieszkańców. Natomiast dobrze by było, żeby pieniądze z BO w większości szły na projekty infrastrukturalne, które wzbogacają majątek miasta, a nie np. na lot balonem, fontannę czy festyn.
To jedna dyskusja. Druga powinna się odbyć na temat tego czy nie wykluczyć z grona beneficjentów BO instytucji, które należą do miasta. Mam na myśli np. biblioteki, domy kultury czy szkoły. Czy pana zdaniem, te instytucje powinny zostać wyłączone z BO?
Dobre pytanie. Fakt tak licznego udziału instytucji miejskich w tym budżecie można pojmować dwojako. Po pierwsze jako przejaw działania dobrze zorganizowanych grup, które występują w interesie swoich instytucji, ale z drugiej strony jako wynik braków występujących w tych jednostkach. Te braki nie powinny być uzupełniane z BO, tylko bezpośrednio z budżetu miasta. Jak widzę np. że w domu kultury jest kotara sceniczna do wymiany, to mam poważne wątpliwości, czy tą drogą, czyli z BO, ten dom kultury powinien się starać o niewątpliwie potrzebne wsparcie. Nie jest to sytuacja, która w 100% odpowiadałaby założeniom BO. Reasumując, uważam, że potrzeby jednostek miejskich winne być zaspokajane w wystarczającym stopniu z budżetu miasta, tak by nie musiały one sięgać po pieniądze z BO.
Głównym założeniem BO jest ogólnodostępność projektów, które z niego powstaną. O ile do biblioteki można się zapisać, o tyle np. szafek w szkołach używa już tylko wąska grupa konkretnych osób. Często na etapie weryfikacji właśnie ta ogólnodostępność budzi duże kontrowersje.
Są miasta, w których radni biorą czynny udział w komisjach kwalifikujących projekty do głosowania. Być może i u nas trzeba pójść w takim kierunku, aby czynnik społeczny w postaci radnych brał udział w weryfikacji składanych wniosków. Niewątpliwie zwiększy to przejrzystość tej procedury, choć zapewne nie do końca wyciszy emocje.
Moim zdaniem pieniędzy w BO jest za dużo. Skutkuje to tym, że w niektórych dzielnicach realizowane będą wszystkie albo prawie wszystkie projekty dopuszczone do głosowania. Jakie jest pana zdanie na ten temat?
Wysokość puli pieniędzy dla BO na poziomie 20 mln zł została określona przez pana prezydenta Marcina Krupę w ‘”Umowie z mieszkańcami Katowic”. Czy pan sobie wyobraża, że w czwartym roku kadencji pan prezydent wycofa się ze swojej wyborczej deklaracji?
Oczywiście, że nie, ale spójrzmy dalej, na kolejną kadencję.
Głosuję na program pana prezydenta i jestem przekonany do zawartych w nim racjonalnych rozwiązań. Myślę, że po tych czterech latach pan prezydent zdobędzie na tyle dużo doświadczeń w temacie BO, że na początku kolejnej kadencji będzie mógł świadomie podjąć decyzję odnośnie wysokości środków przeznaczanych w budżecie dla BO.
Czytaj dalej na kolejnej stronie.
Domy kultury, biblioteki, przedszkola to w Katowicach jednostki miejskie CHRONICZNIE NIEDOFINANSOWANE. Stąd też ich aktywność w BO. Gdyby miasto działało sprawnie, obywatele nie musieliby łatać podstawowych zaniedbań.