Słynny zakręt mistrzów zamienił się w zakręt mandatów. Pierwszy na terenie Katowic fotoradar w niedługim czasie zrobił prawie 10 tys. zdjęć.
Na temat fotoradaru na zakręcie mistrzów powiedziano już chyba wszystko. Kierowcy byli podzieleni. Jedni twierdzili, że policja znalazła sobie łatwy sposób na zarobek i podciągnięcie statystyk. Drudzy, że to słuszna decyzja, dzięki której w końcu wypadków będzie mniej. Bardzo szybko, po uruchomieniu urządzenia, policjanci zaobserwowali poprawę sytuacji. Byli zadowoleni, bo ich przypuszczenia się sprawdziły.
Przeczytaj: Policja zadowolona z fotoradaru na zakręcie mistrzów
Teraz potwierdzają to oficjalne statystyki. – To jest przepaść w porównaniu do tego co było – komentuje aspirant Jacek Prokop z katowickiej drogówki i dodaje, że wiele osób spoza policji pozytywnie ocenia fotoradar na zakręcie mistrzów. Zdradza też, że w ciągu pierwszych dwóch tygodni zarejestrował on blisko 5 tys. wykroczeń. Natomiast dokładne dane podaje Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Zgodnie z nimi od 31 października (dnia uruchomienia urządzenia) do 31 grudnia 2016 roku fotoradar zarejestrował 9 900 naruszeń.
Jak łatwo policzyć, musiał on robić średnio 159 zdjęć dziennie. Według aspiranta Jacka Prokopa, w tym samym okresie policja odebrała tylko 2 lub 3 zgłoszenia o zdarzeniu drogowym na zakręcie. Trudno obliczyć na jaką łączną kwotę zostali ukarani wszyscy kierowcy, bo takich danych nikt nie ujawnia. Nawet zakładając, że każdy z nich jechał z prędkością tylko nieco wyższą niż 61 km/h (powyżej tej prędkości fotoradar robi zdjęcie) i otrzymał najniższą z możliwych kar tj. mandat w wysokości 50 zł, to ich suma wynosi 495 tys. zł.
Zakręt mistrzów to totalna porażka projektantów tego węzła oraz zatwierdzających projekt do realizacji. Powinni wziąć odpowiedzialność za większość wypadków i na własny koszt zlecić przeprojektowanie tego układu komunikacyjnego innej firmie oraz zapłacić w ramach odszkodowania przebudowę tego węzła. G.
wg mnie ten fotoradar to nieporozumienie zwłaszcza w ciężkie dni to jest po deszczu , zima śnieg lub podejrzany ciemny śliski zimowy asfalt . Z chwilą nie daj Boże amatora z poza Śląska/obszaru kierowca zobaczywszy radar momentalnie hamuje pojazd na zakręcie .Nie trudno zgadnąć co się dzieje . Po pierwsze radar bardziej go łapie a łapie zazwyczaj kiedy już kierujący się zorientował o radarze nie jest w stanie zapanować nad sytuacją tj hamowanie na zakręcie z prędkością poza limit kończy się radością blacharza i lakiernika .Podejrzewam że nawet te lepsze opony na zakręcie nie pomogą . To nie jest dobry pomysł i umiejscowienie fotoradaru . Kicha
tam powinna byc od razu ta 50km/h a nie ze najpierw 70 a pozniej nagle 50 km/h i hamowanie na zakrecie…masakra
Jest ograniczenie to trzeba się stosować . A to ze jest fotoradar to nie bez kozery go ktoś tam umieścił. I naj widoczniej ppprawia on przepustowość na tym zakręcie bo faktycznie tam często dochodziło do kolizji za czym idzie długie stanie w korku . Zawsze znalazł się baran co przekraczający prędkość i własne doświadczenie za kołkiem … a potem były tego rezultaty . Masz sama liczbę mandatów ilu ludzi nie przestrzega przepisów . Są sami sobie winni . Tyle w temacie .
Teraz tam barany jeżdżą 40km/h
Jeden z najbardziej przydatnych fotoradarów jaki znam w Polsce. Jeżdżę tą drogą od 2 lat codziennie do pracy i praktycznie zawsze raz w tygodniu była tam kolizja, co owocowało ogromnymi korkami. Od kiedy jest fotoradar nie widziałem kolizji. Co tylko potwierdza słuszność postawienia fotoradaru w tym miejscu. A że kasa policji rośnie, to i bardzo dobrze, kretyni się nauczą jeździć w takim miejscu przepisowo.
Chyba lepiej się nauczą jeździć jak auto rozbiją… Wtedy poniosą większe koszty…
Auto samo o siebie raczej się nie rozbija, a my płacąc podatki opłacamy też naprawy barier i sprzątania (czyt. usuwanie oleju, paliwa, szkła itd.). Może się wydawać paradoksalne, ale niejeden kierowca narobił szkód przewyższających wartość jego własnego pojazdu…