Katowickie PKM chce kupić kolejne autobusy z silnikiem elektrycznym. Po niewywiązaniu się z umowy Ursusa, przedsiębiorstwo ogłosiło już trzeci przetarg. Tylko jedna firma złożyła swoją ofertę.
Miało być taniej, a wychodzi na to, że katowicki PKM zapłaci za “elektryki” kilka milionów więcej. Chodzi o dostawę pięciu jednoczłonowych autobusów napędzanych silnikiem elektrycznym. W rozstrzygniętym w 2018 roku przetargu wygrał Ursus. Po kilkunastu miesiącach producent nie dostarczył ani jednego pojazdu. W lutym tego roku do fabryki Ursusa pojechali przedstawiciele PKM-u. Okazało się, że zamówione pojazdy po roku są na początkowym etapie produkcji. W związku z rozwiązaniem umowy za 10 mln zł, przedsiębiorstwo musiało spieszyć się z ogłoszeniem kolejnego przetargu. Wszystko z powodu unijnego dofinansowania, które – w przypadku zwłoki – mogło zostać cofnięte.
To już trzeci przetarg na dostawę pięciu “krótkich” autobusów elektrycznych. Tym razem wpłynęła tylko jedna oferta od Solarisa. Producent już za pierwszym razem zgłosił się do przetargu PKM-u, ale wtedy wybrano najtańszą opcję. Ursus proponował 10 mln zł, a Solaris ponad 14 mln zł. Teraz zażyczył sobie więcej. Cena Solarisa wzrosła do 15,3 mln zł brutto przy 13,5 mln zł, które na autobusy chciał wydać PKM. Na razie nie wiadomo, jaką decyzję podejmie katowickie przedsiębiorstwo.
Dalej nie mają ładowarek na mieście i pchają się w dwa razy droższe elektryczne autobusy. I to w momencie kiedy za chyba 2 lata ma być dostawa 300 autobusów elektrycznych z rządu dla Śląska. No i w chwili gdzie Solaris posunął się technologicznie i ograniczył spalanie w autobusach o jakieś 25%. Solaris zwiększył cenę oferty z 13,5 na 15,3 mln, ale PKM zwiększył pojemność baterii chyba, bo przegubowe Solarisy mają bodajże 120 kWh (Jaworzno ma 160kWh), a teraz przy krótkich obiło mi się gdzieś o oczy, że chcą 200kWh.