Reklama

Szalet na Rynku błyszczy. W pozostałych zimna woda i papier na haku

Szymon Kosek
Toaleta na rynku w Katowicach kosztowała prawie 1,2 mln złotych, a na jej miesięczne utrzymanie miasto wyda kolejnych 14 tysięcy. Dużo, to jednak jedyny jak dotąd reprezentacyjny szalet miejski w Katowicach. Sprawdziliśmy jak jest w pozostałych.

Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury samorządy są zobowiązane do budowy szaletów publicznych na swoim terenie. Wg raportu NIK w 2011 roku na jedną toaletę publiczną przypadało w Polsce prawie 12 tysięcy mieszkańców, a to oznacza, że wleczemy się w ogonie Europy. Na konieczność poprawy standardu i dostępności toalet publicznych zwróciła uwagę m.in. kampania Toaleta2012 przed ME w piłce nożnej. W ostatnich latach miasta coraz odważniej szukają rozwiązania problemu. Forma jest różna. Czasami są to nowoczesne, automatyczne toalety płatne. Tak jak w Lublinie, gdzie policzono już, że roczne koszty ich utrzymania są dużo wyższe niż zyski z opłat czy toalety „z serduszkiem” zaprojektowane specjalnie dla Warszawy (koszt jednej to prawie 300 tys. złotych). W Bielsku – Białej kontrowersje wywołała niedawno toaleta za 300 tys. złotych, bo doszukano się w Zgierzu podobnej za 100 tys. złotych (różnica w cenie miała wynikać ze stopnia “nasycenia automatyką”). Od kilkunastu lat konkurs na projekt toalety dla różnych miast organizuje jedna z firm, żeby zwrócić uwagę na problem deficytu toalet publicznych, a obiekty które powstają, to już nie zwykłe szalety ale małe dzieła architektury (Pawilon Plażowy w Warszawie, toaleta w Kazimierzu Dolnym). Katowice też miały szansę na zbudowanie toalety konkursowej przy ul. Tylnej Mariackiej. Ciekawy projekt został jednak w szufladzie, a teraz zmieniła się koncepcja przebudowy tej części miasta, więc na realizację się nie zanosi.

Zamiast tego powstał szalet na rynku za 1,2 mln złotych, z miesięcznym kosztem utrzymania na poziomie 14 tys. złotych. Kontrowersje budziła zarówno cena, jak i ulokowanie toalety w reprezentacyjnej przestrzeni. Sprawdziliśmy i okazuje się, że te 14 tys. zł to jedna czwarta łącznego kosztu utrzymania pozostałych szaletów miejskich. W minionym miesiącu miasto wydało na ten cel 61 237 złotych. Wprawdzie wszystkie toalety w mieście są bezpłatne, podczas gdy w wielu innych miastach liczą sobie za to samo choćby symboliczną złotówkę, ale ich stan pozostawia wiele do życzenia.

W Katowicach działa dziesięć publicznych WC: po jednej w Szopienicach, Ligocie i Nikiszowcu, pozostałe w śródmieściu. Ich utrzymaniem zajmuje się wybrana w przetargu firma. Lista problemów jest długa. W wielu toaletach, m.in. w tych na placu Miarki, placu Andrzeja czy ulicy Dworcowej, nie ma ciepłej wody. Ręczniki papierowe są najczęściej wydawane przez pracownice szaletów, a rolki papieru toaletowego wiszą na hakach przed kabinami. Na siedem śródmiejskich toalet pięć jest dostosowanych do potrzeb niepełnosprawnych. To dużo, ale dwie, w których takich udogodnień nie ma, również znajdują się w ważnych punktach centrum miasta: na ulicy Dworcowej i przy placu Miarki. Niekiedy w toaletach brakuje też ogrzewania, jak na przykład w tej przy placu Andrzeja. W męskiej części grzejnik zepsuli tam bezdomni, a na nowy – jak mówi obsługa – nie ma pieniędzy. Brakuje też na środki czystości.

Zapytaliśmy w urzędzie miasta o te niedociągnięcia. – Przygotowujemy się do przeglądu szaletów po zimie i zależnie od potrzeb i możliwości finansowych będziemy pracować nad poprawą panujących w nich warunków – zapewnił nas Adam Lipus z wydziału kształtowania środowiska. Przyznał, że w toaletach powinna być ciepła woda i obiecał zająć się tą sprawą. – Papier wisi na hakach, bo z kabin ludzie zabierają całe rolki – wyjaśnił. W toaletach poprawi się za to zapach. Do wszystkich miejskich szaletów, tak jak w tym na Rynku, mają trafić odświeżacze powietrza.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*