Droga w Katowicach w fatalnym stanie. W ciągu kilku dni dwóch kierowców przebiło oponę na dziurach, po których przejeżdża codziennie nawet kilkaset samochodów. Nadleśnictwo postawiło znaki „dla zapewnienia bezpieczeństwa”. Niektórzy nawet nie liczą na odszkodowanie.
Ulicą Porcelanową w Katowicach najwięcej osób dojeżdża do Fabryki Porcelany. To droga publiczna, ale jest też mniej uczęszczany fragment. Dalej, od skrzyżowania z ulicą Kolonia Amandy, znajduje się około 400-metrowa droga leśna. To już własność Lasów Państwowych. Tędy również jeżdżą setki samochodów dziennie, bo droga stanowi jedyny dojazd do siedzib kilkudziesięciu firm. Ten odcinek jest w fatalnym stanie. Kierowcy jeżdżą środkiem, slalomem albo drugą stroną jezdni. W ciągu kilku dni z powodu dziur dwóch kierowców przebiło na tej drodze opony. – Dojechałem trzy kilometry, pod mieszkanie. Brat zadzwonił na policję, a oni stwierdzili, że jeśli odjechaliśmy z tego miejsca, to oni nie mają żadnego potwierdzenia, że ta opona pękła na tej drodze. Wszyscy widzą jak ta droga wygląda i nie da się tego ominąć – mówi Mateusz Otowicz.
To nie jedyny samochód, który „złapał gumę” w tym miejscu. Również w zeszłym tygodniu podobną sytuację miał kierowca BMW, właściciel firmy, która ma swoją siedzibę w biurowcu. On już zdecydował się poczekać na policję. Funkcjonariusze sporządzili notatkę, ale kierowca nie liczy na odszkodowanie. – Nawet nie mogę się skontaktować z nadleśnictwem w tej sprawie, więc biorę koszty naprawy na klatę. Nie chce mi się z nimi sądzić, bo szkoda mi czasu – mówi Mariusz Pilarz.
Od kilku dni o tym, jakie przepisy obowiązują na odcinku Porcelanowej, informują znaki ustawione przez Nadleśnictwo Katowice. Miały się one pojawić po dwóch stronach drogi leśnej w miniony piątek – w dniu, w którym oponę na jednej z dziur przebił kierowca BMW. Wiele osób dojeżdżających tędy do pracy nawet nie zauważyło, że leśnicy znaki postawili. Zgodnie z art. 29 ustawy z dnia 28 września 1991 roku o lasach, „ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach”. W związku z tym, że dojazd do drogi publicznej umożliwia tylko droga leśna, ustanowiona jest tu służebność (tzw. droga konieczna). Jak dowiedzieliśmy się od Nadleśnictwa Katowice, „właściciele i pracownicy firm biur i magazynów mogą korzystać z tej drogi, po uzyskaniu zgody”. Osoby, które udało nam się spotkać w rejonie biurowca, o zgodach nic nie słyszały.
„Znak zakazu wjazdu postawiono, dla zapewnienia bezpieczeństwa – tak, aby nie dochodziło do uszkodzeń pojazdów osób, które są uprawnione do korzystania z tej drogi” – informuje Czesław Greń, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Katowice. Jednak nie wyjaśnia, w jaki sposób znak ma zabezpieczać samochody. Jednocześnie Nadleśnictwo deklaruje, że jest otwarte na rozmowy z miastem, jeśli to byłoby zainteresowane zorganizowaniem ruchu publicznego na tej drodze.
Ciekawsze byłoby opisanie jak Nadleśnictwo Katowice (i nie tylko) dewastuje leśne drogi i same lasy.
Kawałek zniszczonej drogi to pryszcz przy tym co robią w lasach.
Najlepszy jest tam ten próg spowalniający i ograniczenie prędkości. Przy takiej nawierzchni aż śmieszne jest żeby jeszcze progi spowalniające były. Jakby tych wertepów tam było mało.