Po raz kolejny padły publiczne deklaracje, że prezydenci śląskich i zagłębiowskich miast chcą jednej wielkiej metropolii. Tyle, że takich deklaracji w przeszłości było już wiele. Za to niewiele z nich wynikało. Teraz też tak będzie. Z tego samego powodu. Prezydenci nie pozbędą się władzy z własnej woli.
Temat wywołał prezydent Katowic Marcin Krupa podczas inauguracyjnej sesji piątkowego forum nieruchomościowego Property News. – Powinniśmy odciąć się od tego co było (nieudana próba z GZM – przyp. aut.). Musimy dążyć do tego, żeby powstało wielkie miasto z centrum w Katowicach i dzielnicami w postaci dzisiejszych miast aglomeracji. Tak jak to wygląda w aglomeracji warszawskiej. Wtedy będziemy naprawdę konkurencyjni w Europie i na świecie – mówił Krupa. – Bogatemu (Katowicom – przyp. aut.) wystarczy to co już ma. A na takim połączeniu mogliby skorzystać biedniejsi, bo powstałby jeden duży budżet. Zobaczmy co stało się w Zielonej Górze, która powiększyła się z 58 kilometrów kwadratowych do 250 km, a budżet wzrósł tam o 100 mln zł – tłumaczył Krupa. Prezydent Katowic nawiązał do sytuacji, w której od 1 stycznia 2015 roku miasto Zielona Góra połączyło się z otaczającą ją gminą wiejską. Powstała szósta pod względem powierzchni metropolia w Polsce (278,79 km kw.). Sto milionów złotych, o których mówił Krupa to tzw. ministerialny bonus. Dzięki fuzji samorządów Zielona Góra przez pierwsze pięć lat będzie miała większe udziały w podatkach PIT i CIT. Łącznie ma to dać około 100 mln zł, które mają być przeznaczone na inwestycje.
Powtórzeniu takiego ruchu w aglomeracji śląskiej przyklaskuje Andrzej Zabiegliński, wiceprezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jego zdaniem sednem problemu są będący u władzy śląskich i zagłębiowskich miast ludzie. – Każdy samorządowiec musi schować trochę tego swojego ego do kieszeni. Jeśli tak się stanie, wówczas nie każde miasto będzie chciało mieć swoją filharmonię czy halę. Wspólnie będziemy w stanie utrzymać takie obiekty.
Tyle, że właśnie o schowanie ego może być najtrudniej. – Publicznie każdy prezydent mówi to samo: zróbmy jedną wielką metropolię. Ale kiedy rozmawiamy prywatnie, mówią zupełnie co innego: po co mi to, ja jestem panem u siebie – twierdzi Arkadiusz Hołda, prezes Holdimexu i telewizji TVS. Dodaje, że na włączenie Mysłowic do Katowic na pewno zgodziłby się prezydent tego miasta Edward Lasok. Nieoficjalnie wiadomo też, że dzielnicą Katowic mogłyby zostać Siemianowice. Poparcie, choć umiarkowane, dla większej integracji miast aglomeracji wyraził też biorący udział w dyskusji prezydent Dąbrowy Górniczej Zbigniew Podraza.
Trudno jednak sobie wyobrazić, że prezydenci innych miast zrzekliby się swojej władzy, a już w przypadku Gliwic i Zygmunta Frankiewicza czy Tychów i Andrzeja Dziuby wydaje się to zupełnie niemożliwe.
Mimo to podczas dyskusji o wielkich Katowicach padły pierwsze propozycje odnośnie tego, kto mógłby stanąć na ich czele. Marcin Krupa przekonuje, że nie musi być prezydentem. Co wcale nie oznacza, że nie chciałby objąć takiej funkcji. Na jego poprzednika Piotra Uszoka wskazał za to Mirosław Czarnik, prezes Górnośląskiego Parku Przemysłowego. – Zawsze jest dylemat kto ma być liderem. Widziałbym w tej roli Piotra Uszoka, który mógłby to wszystko scalić. Swoim ruchem i niekandydowaniu w wyborach pokazał, że nie jest przywiązany do stołka.
Do wyboru superprezydenta droga jeszcze bardzo daleka. Bo najpierw ktoś musi dać jasny sygnał do zmian. Zamierza to zrobić Marcin Krupa. – Musimy to robić krok po kroku. Chcemy zacząć od transportu. Planujemy w gronie GZM przygotować integrację transportu w regionie z włączeniem kolei. Jeśli to się uda, zabierzemy się za kolejne ważne dla integracji rzeczy – tłumaczy prezydent Katowic. I przekonuje, że w swoim działaniu jest zdeterminowany.
Zdjęcie: Materiały prasowe/fot. Grupa PTWP
Przyszłością jest jeden wspólny organizm miejski, ale do tego nie potrzeba cesji miast- wystarczy jedno forum, na którym prezydenci miast ustalą wspólną koncepcję wspólnego rozwoju. Dziś największą głupotą jest rywalizacja miast np. Gliwice vs. Katowice. Za kilka miesięcy w jednym ośrodku miejskim będziemy mieli dwie duże hale sportowe, które będą sobie odbierać imprezy.
Jednak co tu dużo mówić skoro prezydenci, żeby zacząć współpracę musieli powołać GZM, żeby zrobić kolejne etaty (czyt. wirujące stołeczki dla ex-radnych i ex-prezydentów).
A czy integracją komunikacji publicznej nie powinien zająć się marszałek województwa z machiną ludzi w sejmiku? Och przypomniało mi się, w tym kraju sejmiki wojewódzkie są po to, żeby były i nic konkretnego robić nie mogły bo by się okazało, że lokalnie umieją więcej niż w Jaśnie Najwyższym Sejmie kochanej Rzeczpltej na wiejskiej.
Anschluss Siemianowic, Mysłowic i Sosnowca? Nie dziękuję. Katowice powinny przyciągać nowych mieszkańców zręczną polityką miejską a nie drogą anektowania sąsiadów.