Kilka tysięcy ludzi wzięło udział w niedzielnym maratonie i półmaratonie w Katowicach. Część ulic była zamknięta. Informacje o utrudnieniach były dostępne wcześniej, a mimo to na ul. Sokolskiej utknęły autobusy komunikacji miejskiej i musiały zawracać. Co zawiodło?
Wczoraj na naszym fanpage’u opublikowaliśmy nagranie z ul. Sokolskiej. Widać na nim jak autobus, który usiłuje zawrócić, zastawił całą jezdnię. Dojeżdżające do tego miejsca samochody wykonują taki sam manewr na podwójnej ciągłej. Później autobusów było jeszcze więcej. – Wyglądało to jakby nie było żadnej informacji. Wszyscy zatrzymywali się na skrzyżowaniu z ul. Misjonarzy Oblatów i stali – mówi Adam Sierak, który obserwował sytuację. Według niego, w kulminacyjnym momencie, przed skrzyżowaniem ustawiło się 6 autobusów, jeden za drugim. To sprawiło, że zablokował się spory fragment jednej z głównych ulic w centrum miasta. Znalezienie odpowiedzi na pytanie jak to możliwe, że kierowcy komunikacji miejskiej nie wiedzieli o zamknięciu ulic, wcale nie było takie łatwe. Początkowo nikt nie chciał przyznać się do winy.
– Jesteśmy odpowiedzialni za organizację ruchu drogowego i zapewnienie bezpieczeństwa. To obowiązkiem organizatora było zorganizowanie z przewoźnikiem transportu publicznego w tym dniu – mówi asp. Jacek Prokop z wydziału ruchu drogowego KMP w Katowicach. Policja miała za zadanie zablokować, na czas zawodów, skrzyżowanie i uniemożliwić wjazd w ulicę Stęślickiego. O braku możliwości wjazdu na skrzyżowanie policja informowała kierowców osobiście. Natomiast wcześniej o wszystkich utrudnieniach, związanych z wydarzeniem, informował organizator. – PKO Silesia Marathon odbył się poprawnie i zgodnie z przepisami. W odpowiednim terminie były podane ulice i godziny ich zamknięcia – oznajmia Bohdan Witwicki z fundacji Silesia Pro Active, która jest organizatorem biegu. Jego zdaniem, trudno mówić o zaniedbaniach w organizacji wydarzenia. – Jak tylko możemy, to otwieramy ruch z powrotem. Zwykle dzieje się to wcześniej niż początkowo planujemy. Staramy się, żeby przy okazji tego typu imprezy, było jak najmniej uciążliwości dla innych – tłumaczy Witwicki.
Jednak wygląda na to, że nie wszyscy postarali się o to tak samo mocno. Najbardziej odczuli to pasażerowie autobusów linii jadących w kierunku Siemianowic Śląskich i Józefowca. Kierowcy dostali wcześniej od KZK GOP informację o utrudnieniach między godziną 10 a 15. W tych godzinach mieli jechać zgodnie z trasą rozkładową, a w przypadku zamknięcia ulicy przez policję, objazdem. – Autobusy nie powinny tam tak stać, a kolejne miały nie dojeżdżać – mówi Sylwia Żywczok z biura prasowego KZK GOP. I dodaje, że jeśli nie było możliwości kontynuowania trasy zgodnie z rozkładem, to pierwszy z kierowców miał przekazać to dyspozytorowi. Ten ostrzegłby kolejnych. Tak się jednak nie stało i zagubieni kierowcy musieli zawracać z powrotem w stronę ulicy Chorzowskiej.
Alina, co ty bredzisz, co ma piernik do wiatraka
W poniedziałek popadało i już całe Katowice stały! Coś poszło nie tak? Panie redaktorze – a co na to spec od komunikacji niejaki Krupa, doktor Krupa?
Pan Sierak nigdy nie stał o godz. 7.00 rano w centrum Katowic? Nie widział korków po 16.00 gdy autobusy, po kilka sztuk jadą jeden za drugim? Tania sensacja i szukanie problemów tam gdzie ich nie ma. Ludzie, życie jest za krótkie by szczuć jeden na drugiego