Katowice nie są przygotowane na przyjęcie w krótkim czasie 200 tys. ludzi na małej przestrzeni w centrum miasta. Dobrze, że w tłumie nie wybuchła panika, bo mogło skończyć się tragedią. Przy okazji defilady wojskowej brakowało wielu rzeczy, a przede wszystkim informacji i sprawnej komunikacji publicznej.
Jak szacuje policja, defiladę wojskową w Katowicach oglądało w czwartek na żywo około 200 000 ludzi. W ostatnich 20, a może nawet 30 latach nie było w mieście wydarzenia, które przyciągnęłoby taką rzeszę ludzi. Oczywiste jest więc, że nie można było uniknąć wpadek, co jednak nie znaczy, że nie można ich było ograniczyć do minimum.
Transport
Marszałek województwa śląskiego kilka tygodni temu pochwalił się, że Koleje Śląskie będą 15 sierpnia wozić pasażerów za darmo. W założeniu chodziło o to, żeby ludzie nie wsiadali do samochodów, a w pociągi i spokojnie mogli dojechać do Katowic. Okazało się jednak, że nikt nie przewidział aż takich tłumów. Już na kilka godzin przed rozpoczęciem defilady dojazd pociągami Kolei Śląskich był właściwie niemożliwy. Jeśli ktoś nie załapał się do pociągu na stacji początkowej, nie miał szans wsiąść po drodze. Najgorzej było na trasie z Gliwic i Rybnika, ale problem mieli też mieszkańcy Bielska-Białej czy Częstochowy. – Z Częstochowy do Katowic trzy godziny jechał pociąg. Oczywiście przepełniony, ludzie się bili, krzyczeli na siebie. Konduktor i maszynista mówili mam, że wszystkie pociągi powinny wyjechać i powinny być zwiększone ilości kursów. Z powrotem na dworcu to samo, awantury szarpaniny. Interweniowała policja. My zrezygnowaliśmy z jazdy pociągiem z powrotem, kupiliśmy bilety na autobus i w pełnym komforcie wracamy do domu – napisała nam pani Ewelina.
Takich relacji było znacznie więcej. – Z Katowic Ligoty też nie, pociągi się nawet nie zatrzymują, do 3 nie było szans wsiąść, zobaczymy co będzie dalej… – informowała jeszcze przed defiladą pani Katarzyna.
Pociągi były opóźnione, bo przepełnione składy nie mogły ruszyć ze względów bezpieczeństwa. To z kolei powodowało, że następne pociągi nie miały jak wjechać na stację. Ludzie byli zdenerwowani, brakowało informacji. Dopiero kiedy KŚ zobaczyły, że sytuacja wymyka się spod kontroli, wypuściły na tory dodatkowe składy i podstawiły autobusy. Przy takiej liczbie ludzi, to jednak niewiele dało. Prawdopodobnie nie byłoby aż takiego problemu, gdyby pasażerowie musieli kupić bilety. Część na pewno by zrezygnowała. Nie można w nieskończoność przy różnego rodzaju dużych wydarzeniach oferować ludziom bezpłatnych przejazdów pociągami. To utwierdza ich w przekonaniu, że kolej można traktować w kategorii atrakcji turystycznej, a nie jako najszybszego transportu do pracy czy na uczelnię.
Nie lepiej było w autobusach i tramwajach, chociaż tu też można było przewidzieć co się wydarzy. Skoro kilkadziesiąt linii zostało na czas defilady zawieszonych, to oczywiste jest, że zwiększony potok pasażerów przejmą te linie, które zostały. Uruchomienie dwóch dodatkowych autobusów w Katowicach niewiele dało. Zresztą, w innych miastach nie było lepiej. – Dojazd do Katowic na defiladę z Chorzowa komunikacją miejską jest nierealny. Wszystkie autobusy z Bytomia są zapchane tak, że wejście do nich jest niemożliwe. Na przystankach stoją tłumy ludzi – napisał nam pół godziny przed defiladą pan Tomasz.
Z wyjazdem z Katowic nie było wcale lepiej. Nawet około godz. 22 pociągi KŚ były opóźnione od 20 do 80 minut, a porządku na peronach musiała pilnować policja.
Nie spisała się też straż miejska. Mimo apeli, wiele osób przyjechało do centrum samochodem, a potem parkowało gdzie popadnie. Kierowcy wjeżdżali m.in. do Parku Budnioka albo na trawniki wzdłuż ul. Sokolskiej. Blokad albo naklejek z wezwaniem do stawienia się na komendzie jakoś nie było widać.
Komunikacja piesza
Najlepsze miejsca wzdłuż trasy defilady zostały obstawione na kilka godzin przed jej rozpoczęciem. Jednak im bliżej było godz. 14, tym tłum ciągnący w kierunku ronda gęstniał. Na półtorej godziny przed defiladą chodnikiem wzdłuż al. Korfantego płynęło już prawdziwe morze ludzi. Takich obrazków w Katowicach się nie ogląda, nawet przy okazji naprawdę dużych imprez. Problemem były stosunkowe wąskie przejścia dla pieszych, podczas gdy dla samochodów VIP-ów zarezerwowana była cała al. Korfantego od ul. Moniuszki do ronda.
Kiedy ludzie weszli pod rondo, a potem wychodzili schodami w kierunku Spodka (a właściwie Słonecznej Pętli), musieli się między sobą przeciskać. Gdyby cokolwiek się pod rondem stało i doszło do ataku paniki, mogłoby dojść do jakiejś tragedii. Zwłaszcza, że wiele osób przyjechało spoza Katowic i nie miało pojęcia gdzie iść.
Policjanci i wojskowi próbowali pomagać ludziom, ale część z nich też nie była z Katowic. Trudno więc było liczyć na precyzyjną informację.
Brak informacji
To kolejny duży problem przed, w czasie i po defiladzie. Mało kto wiedział gdzie iść, a nie bardzo miał kto udzielić wiarygodnej informacji. Brakowało prostego komunikatu, choćby wygłaszanego przez megafon, że w danym kierunku nie ma sensu już iść, bo nie ma już miejsc, a w ogóle jest to niebezpieczne. Wiadomo, że ludzie sami (a przynajmniej mało kto) zrezygnują z dojść jak najbliżej miejsca wydarzenia. Trzeba im taką decyzję sugestywnie pomóc podjąć. Dobrym rozwiązaniem byłyby też mapki z zaznaczonymi miejscami do oglądania defilady i trasami dojścia.
Defilada pokazała, że organizowanie takiego wydarzenia w Katowicach nie jest najlepszym pomysłem. O ile kwestie informacji można poprawić, o tyle ograniczeń logistyczno-infrastrukturalnych nie da się przeskoczyć. Przecież z powodu defilady dojazd w pobliże centrum Katowic od strony Sosnowca, Mysłowic czy Siemianowic był bardzo utrudniony. Nie przez godzinę czy dwie, ale przez prawie dobę. Nawet biorąc pod uwagę, że dla większości 15 sierpnia był dniem wolnym od pracy, to jednak nie jest sytuacja normalna.
Tylko palant może mówić, że to była parada Pis-u. Komuniści trzymają się mocno – nawet na Śląsku. Brak nauki historii w szkołach podczas “panowania jaśnie wielmożnej komuny” i efekt jest widoczny. To była wspaniała impreza dla prawdziwych Polaków których było ponad 200 000 obecnych na trasie przemarszu. Brawo Wojewoda i Prezydent Miasta – wszystko było ok.
Zgadzam się z fragmentem o darmowych biletach w KŚ. Zamiast darmowego mogli wprowadzić jakiś bilet specjalny za symboliczną kwotę i już to spowodowałoby, że część osób by została w domach.
Nikt też raczej nie spodziewał się takich tłumów, w zeszłym roku w Warszawie było 120 tysięcy osób, w Kato 80 tysięcy więcej – ale jednak od osób przygotowujących takie wydarzenie wymaga się aby to przewidzieć.
Tyle przygotowań a zapomniano organizacyjnie o publiczności… komunikacja, opieka medyczna, sanitariaty, informacja dla przyjezdnych… – nawet gdyby było “jedynie” 120 tysięcy osób to i tak większość z tych rzeczy by kulała.
Gupieloki się pchały się na paradę PiSu, to miały za swoje. W innych miastach to przy głupich MotoShow i innych imprezach policja przejmuje sterowanie ruchem, a w Kato przy 200 tys. cud, że nikogo tramwaj na rynku nie przejechał.
Wspaniałe powstania śląskie genialnego męża stanu Wojciecha Korfantego, plka Zgrzebnioka, cud nad Wisłą gen Rozwadowski 1920, Orleta lwowskie I przemyskie – najmłodsi chłopcy juz 9letni obronili stary polski Lwów kazimierzowski przed zbrodniarzami ukraińskimi I Żydóbolszewickimi ( towTrockiego vel Bronsteina, tow. Timoszenki ) – gen Tokarzewski, mjr Zajączkowski. gen Musnicki. Jako lekarz rodzinny apeluję o myślenie I poparcie KORWIN ( Janusz Korwin-Mikke ) – cała kulturę, etykę, naukę, wszystkie odkrycia, wynalazki stworzyli biali mężczyźni-bez urzędów, biurwokratow, kobiet, często bez studiów np.Edison, Faraday, Bach, Banach, Ford, Czochralski, Darwin, Gauss, a geniusz Leonard da Vinci nigdy nie chodził do szkoły. ale tylko kobiety dają życie! – cud macierzyństwa, Pozdrawiam, polecam wszystkim genialnego lekarza dra Huberta Czerniaka
Defilada była z okazji Święta Wojska Polskiego – wojska, które niezależnie od tego która partia sprawuje władze strzeże naszych granic. Nie widziałem nikogo kto wymachiwał flagą PISu, za to widziałem biało czerwone flagi.