Dawid Kostempski w październikowych wyborach będzie kandydował do Senatu. Nie byłoby w tym nic dziwnego – w końcu to polityk, były prezydent miasta – gdyby nie to w jaki sposób do tego doprowadził. A był to sposób mocno nieelegancki, żeby nie powiedzieć, nieuczciwy.
Kostempski od wielu lat związany był z Platformą Obywatelską. Był, bo partia właśnie go wyrzuciła (albo zrobi to w najbliższych godzinach). Z ramienia i poparciem PO został prezydentem Świętochłowic. I to dwukrotnie. Jednak w pewnym momencie coś zaczęło się psuć. Najpierw Kostempski rzucił wyzwanie Wojciechowi Sałudze i chciał zostać szefem PO w woj. śląskim. Nie udało się i już wtedy był z partii spalony. Jednak zarówno on, jak i partyjni koledzy udawali, że nic wielkiego się nie dzieje. Ot, normalna walka polityczna w demokratycznej partii, jaką jest PO. Jednak tak naprawdę Kostempski nie został wtedy wyrzucony z partii, bo wyglądałoby na to, że Saługa mści się na swoim niedawnym rywalu. Potem przyszła klęska w wyborach na prezydenta Świętochłowic. Klęska, bo Kostempski po dwóch kadencjach przegrał o 122 głosy z zupełnie “zielonym” w polityce Danielem Begerem. Został wprawdzie radnym i próbował “mieszać” w mieście, ale Beger nie miał zamiaru tego tolerować. Dlatego doprowadził do wygaszenia mandatu Kostempskiego. Powodem było to, że były prezydent Świętochłowic nie mieszka w tym mieście, a w Katowicach. Kostempski się odwołał, ale WSA w Gliwicach uznał, że radni mieli prawo wygasić jego mandat. Pozostaje mu jeszcze skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Kariera polityczna Kostempskiego zupełnie się załamała. Próbował jeszcze dogadać się z partią-matką w sprawie startu w wyborach parlamentarnych, ale nikt nie chciał go wpuścić na listy. Wymyślił więc, że zarejestruje swój komitet i wystartuje na własną rękę. Wystarczyło śledzić jego wpisy na Facebooku, żeby wiedzieć, że tak się stanie. Od kilku miesięcy pojawiają się tam zdjęcia Kostempskiego wśród ludzi. Tu rozmawia, tu słucha, tam stara się pomóc. Kostempski stoi też za portalem Silesia24.pl, który rozpoczął działalność na początku maja, a w momencie ogłoszenia startu do senatu (czyli we wtorek) już mu się przysłużył laurkowym tekstem. Zresztą, pełnomocnikiem finansowym komitetu wyborczego Kostempskiego jest Justyna Buchczyk, czyli osoba, na którą zarejestrowana jest firma będąca wydawcą wspomnianego portalu.
Wracając do samego komitetu. Kostempski słusznie uznał, że nie ma żadnych szans, jeśli wystartuje jako KWW Dawid Kostempski. Przed nazwiskiem dopisał więc dwa słowa: Koalicja Obywatelska. To zupełnie inaczej brzmi! W podziękowaniu koledzy z prawdziwej Koalicji Obywatelskiej wyrzucają go z Platformy Obywatelskiej. Kostempskiego to już jednak mało obchodzi. Teraz będzie próbował przekonać opinię publiczną, że to on, jako jedyny, walczy z PiS-em. To skądinąd słuszna taktyka, tyle że prawdziwa Koalicja Obywatelska będzie teraz robić wszystko, żeby wypromować popieranego przez siebie Henryka Mercika z RAŚ. Na tym wszystkim może tylko skorzystać Dorota Tobiszowska, którą wystawia PiS.
Można oczywiście powiedzieć, że tak naprawdę Kostempski nie robi nic złego. Po prostu, walczy o swoje. Na dodatek, w polskiej polityce od dawna nie obowiązują żadne standardy, więc tym bardziej nie ma się co oburzać. Jednak, mimo wszystko, podszywanie się i korzystanie z nazwy swojego byłego już ugrupowania nie jest zachowaniem, za które można byłego prezydenta Świętochłowic pochwalić. Zresztą w PO zapowiadają interwencję w Państwowej Komisji Wyborczej, bo oczywiste jest, że część wyborców może przez pomyłkę zagłosować na Kostempskiego, widząc nazwę jego komitetu.
Niewiele brakowało, a Dawid Kostempski zostałby po raz trzeci prezydentem Świętochłowic. Wyborcy postawili jednak na kogoś innego, a Kostempski nie bardzo potrafi się z tym pogodzić. Start do Senatu to dla niego jedna z ostatnich szans, żeby nie zniknąć z polityki na dobre. Nawet tej prowincjonalnej. Jeśli przegra, “syndrom odstawienia” będzie pewnie jeszcze trudniejszy do zniesienia.
Byłemu prezydentowi przedstawiono 11 zarzutów. Dotyczą one m.in. nadużycia uprawnień i wywierania bezprawnego wpływu na lokalne media, w tym także przez kierowanie gróźb oraz stosowanie mobbingu w Urzędzie Miejskim, jak również zarzuty przeciwko wyborom do Rady Miejskiej.
Jest też podejrzany o fikcyjne zatrudnianie asystentek w Urzędzie i przywłaszczenie służbowego sprzętu elektronicznego.
Inny zarzut dotyczy bezpodstawnego – według prokuratury – przyznania trzem najbliższym współpracownikom premii uznaniowych i dodatków służbowych na łączną kwotę 1,1 mln zł, z czego zastępca prezydenta miał otrzymać 880 tys. zł.