Trwa znakowanie miejsc parkingowych w centrum Katowic. Część miejsc jest likwidowana, ale powstają też nowe. Jednym ze sposób na umożliwienie mieszkańcom Śródmieścia parkowania w pobliżu domu ma być stawianie znaków zakazu postoju z tabliczką wyłączającą posiadaczy Parkingowej Karty Mieszkańca. Tyle że to będzie fikcja.
Po tym jak z ulic zaczęły znikać miejsca parkingowe, bo w końcu Miejski Zarząd Ulic i Mostów (zmuszony przez policję) likwiduje parkingi przed skrzyżowaniami i przejściami dla pieszych, władze Katowic przestraszyły się swoich decyzji. Rozpoczęło się chaotyczne szukanie i tworzenie miejsc postojowych. Odbywa się to w różny sposób. M.in. poprzez zamianę miejsc równoległych na skośne bądź prostopadłe (przy jednoczesnym przesunięciu osi jezdni), wpychanie samochodów na chodniki czy zmianę ulic dwukierunkowych w jednokierunkowe (to ma dopiero nastąpić). Jeszcze innym sposobem na umożliwienie parkowania mieszkańcom SPP jest plan stawiania znaków zakazu postoju (B-35) z tabliczką, że nie dotyczy on posiadaczy Parkingowej Karty Mieszkańca. Te mają stanąć na tych ulicach, gdzie nie można wyznaczyć zgodnych z prawem miejsc postojowych.
Tak ma być m.in. na ulicach: Bratków, Narcyzów, Różanej, Fiołków, Adamskiego, Lisieckiego, Kamiennej, Koszarowej, Kominka, Gawliny, Nad Osiekiem, Wita Stwosza czy Starowiejskiej.
Na papierze koncepcja parkowania na zakazie przez mieszkańców może i wygląda dobrze, ale w praktyce nie wszędzie się sprawdzi. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że będzie fikcją. Z kilku powodów.
Po pierwsze, uprawnienie do parkowania na danej ulicy będą mieli nie tylko mieszkańcy tej konkretnej ulicy, ale wszyscy, którzy będą mieli Parkingową Kartę Mieszkańca. Lekko licząc, pewnie jakieś kilkanaście tysięcy osób. Zakaz postoju z wyłączeniem mieszkańców miałby sens, gdyby dotyczył mieszkańców ulicy, na której stoi, ewentualnie 2-3 najbliższych lub się z nią krzyżujących. Co mieszkańcowi np. ul. Lisieckiego z tego, że będzie mógł stanąć na zakazie postoju, skoro takie samo uprawnienie będzie miało kilkanaście tysięcy innych osób i znalezienie wolnego miejsca będzie trudne albo wręcz niemożliwe.
Taki przywilej powinien być mocno ograniczony. W Warszawie, z której to rozwiązanie chcą zaczerpnąć Katowice, jest tak, że najtańszy abonament mieszkańca upoważnia do parkowania na zakazie postoju na odcinkach dróg, które znajdują się w okręgu o promieniu 150 m od miejsca zameldowania jego posiadacza lub są przez promień tego okręgu przecinane. I to ma sens, bo przecież intencją jest ułatwienie parkowania mieszkańcom w pobliżu ich domów, a nie na wszystkich ulicach w SPP, na których staną zakazy.
Skoro już o Warszawie mowa, to w stolicy identyfikatory wydawane są fizycznie (jeśli ktoś załatwia sprawę przez internet, to musi sobie go wydrukować sam). Trzeba go włożyć za szybę. Osoby kontrolujące parkingi od razu widzą i mogą sprawdzić czy ktoś ma uprawnienia, żeby stać w tym miejscu, czy nie ma.
W Katowicach kontrolowaniem parkowania na zakazie postoju ma się zająć straż miejska. Jak to ma konkretnie wyglądać, jeszcze nie wiadomo. Skoro MZUiM będzie prowadził elektroniczny system, w którym znajdą się informacje o posiadaczach Parkingowej Karty Mieszkańca, to tylko ta miejska jednostka będzie wiedziała, że ktoś może stać na zakazie. Straż miejska ma mieć podobno dostęp do tego systemu, ale w jaki sposób ma sprawdzać stojących na zakazach, trudno powiedzieć. Poza tym już teraz straż miejska często nie jest w stanie zareagować na zgłoszenia mieszkańców dotyczące “zwykłego” nielegalnego parkowania na chodnikach, drogach rowerowych czy zieleńcach, a co dopiero, kiedy strażnikom dojdzie kolejny obowiązek. To nie ma prawa się udać. Albo kontrole będą sporadyczne, albo nie będzie ich wcale.
Jeszcze jeden problem. Znaki zakazu z tabliczką, umożliwiającą parkowanie mieszkańcom, staną m.in. na ulicach, na których nie można wyznaczyć miejsc parkingowych, bo po prostu nie ma na to miejsca. Spowoduje to nie tylko chaos przestrzenny, bo kierowcy będą parkować byle jak, ale i ograniczenia dla pieszych.
Warunkowy postój poza miejscami wyznaczonymi w SPP, na odcinkach oznaczonych znakiem B-35, nie zwalnia z przestrzegania przepisów. Należy zachować m.in. 1,5 m chodnika dla pieszych, odpowiednią szerokość jezdni, a także odległość od skrzyżowań i przejść dla pieszych. Na wielu ulicach, na których miasto chce postawić znaki zakazu postoju z wyłączeniem, nie ma fizycznej możliwości zaparkowania samochodu zgodnie z przepisami.
Po raz kolejny więc, na papierze wszystko będzie się zgadzać, ale rzeczywistość będzie zupełnie inna. Nie pierwszy i nie ostatni raz podczas rewolucji parkingowej, którą Katowice realizują zupełnie po omacku.
Katowice / Rozumne rozwiązania.
Wybierz jedno.
‘…plan stawiania znaków zakazu postoju (B-35) z tabliczką, że nie dotyczy on posiadaczy Parkingowej Karty Mieszkańca. Te mają stanąć na tych ulicach, gdzie nie można wyznaczyć zgodnych z prawem miejsc postojowych.’ Ciekawe podejście władz miasta, zgodnie z prawem nie może być miejsc parkingowych, ale pozwolimy tu parkować tylko wybranym. Ta parkingową karta mieszkańca to ma jednak moc…
głąby i tak parkują, gdzie chcą
na zakazach, na trawnikach, na chodnikach, na bramach, dosłownie zamiast krzaczków i drzew, mamy wysyp złomu wszędzie
ludzie oszaleli z tymi autami i jeszcze jęczą czy takie ciężkie, drogie życie
obłuda i głupota ludzka, nie zna granic
Jak się całe życie na dupie siedzi w domu i nosa poza Katowice nie wyściubia, to się normalnych ludzi, zmotoryzowanych, nie zrozumie.
Dziwne, że w 3 dekadzie XXI wieku ludzie nie chcą się poruszać furmankami i spędzać dni w podróżach.
No szok!
To ciekawe, bo około 2 lat temu jako wspólnota zwróciliśmy się o ograniczenia możliwości parkowania na miejskiej ulicy tak, aby parkować mogli przy niej tylko mieszkańcy (obok powstało biuro i codziennie przyjeżdża ok 20 dodatkowych samochodów). Miasto odmówiło, tłumacząc się że zgodnie z obowiązującym prawem na publicznej drodze nie może warunkować pozwolenia na postój ze względu na miejsce zamieszkania.
W większości przypadków znak, zakazu postoju jest czymś uwarunkowany. Parkowanie w takich miejscach może stwarzać zagrożenie, utrudniać ruch itd. Trzeba być debilem żeby umożliwiać parkowanie w takich miejscach. Na osiedlu gdzie mieszkam, na jednej drodze jest taki zakaz, ponieważ to jest droga pozarowa,i teraz na tej drodze bedzie można parkować? 😀 co na to PSP?
Czyli miasto nie wyznaczy miejsc, bo nie może, ale przymknie oko na parkowanie “na lewo”? Co na to policja? Też oleje temat?
Katowice to jeden wielki beton i ułomni radni razem z krupa
Ta cała sytuacja uświadamia mi jak wiele osób zdaje się nie rozumieć, jak ważne są drzewa, trawa i przyzwoita architektura dla poprawy życia.
Auta zawalone chodnikami są jeszcze gorsze.
Kiedy te drzewa na Żwirki i Wigury z BO?
Jako autor projektu do BO dotyczącego zazielenia Żwirki i Wigury czuję się bezradny. Proszę interweniować w MZUiM.
Miasto nie ma obowiązku zapewniania miejsc parkingowych!
Miasto nie ma również obowiązku budowania stadionu za setki milionów złotych dla patusów.
Dokładnie. Tak samo przedsiębiorcy nie mają obowiązku utrzymywać swoich biznesów i zwykli ludzie w nim mieszkać. Po co odprowadzać podatki w pseudo mieście, wiecznie robiącym pod górkę?
Brakuje jeszcze coś w rodzaju Strefy C. Obszar z ulicami i osiedlami przelagajacy do Parku Śląskiego, Doliny Trzech Stawów, Stargańca. Strefa która działała by w weekendy i dni wolne.