Na polskich drogach ma powstać kilkadziesiąt systemów do odcinkowego pomiaru prędkości. Na liście lokalizacji, w których mają pojawić się nowe urządzenia, są Katowice. Wygląda jednak na to, że już na etapie przetargu pojawiły się problemy.
Główny Inspektorat Transportu Drogowego chce odcinkowy pomiar prędkości w Polsce rozszerzyć o 39 urządzeń. Tyle lokalizacji w 13 województwach na różnych kategoriach dróg wytypowano i wpisano do listy podstawowej. Na tej liście są miejsca, które zdaniem GITD powinny w pierwszej kolejności zostać objęte taką formą kontroli prędkości. To m.in. odcinki autostrad A1, A2 i A4. Wśród lokalizacji jest również katowicki odcinek DTŚ, a także DK88 w Gliwicach i Zabrzu. O montaż urządzeń już w 2018 roku wnioskowała Komenda Miejska Policji w Katowicach. Powodem jest duża liczba zdarzeń na katowickim odcinku DTŚ-ki. W 2019 roku doszło tu do 7 wypadków, w których 12 osób zostało rannych oraz 131 kolizji. W 2020 roku były 4 wypadki, 4 rannych i 129 kolizji. W 2021 roku (dane za niepełny rok) liczba odnotowanych zdarzeń wyniosła 8 wypadków, 12 rannych i 77 kolizji. Policja chciała, żeby OPP został zamontowany na całej trasie w Katowicach. Jednak odcinek został skrócony do fragmentu DTŚ od granicy z Chorzowem do Załęża (mniej więcej do wysokości Mazaka i Auchan). Katowice pojawiły się właśnie na liście podstawowej w przetargu na dostawę i montaż urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości.
GITD ogłosił przetarg na dostawę i instalację “39 systemów stacjonarnych urządzeń rejestrujących średnią prędkość na określonym odcinku drogi” w połowie listopada 2021 r. Otwarcie ofert miało nastąpić jeszcze przed końcem roku, ale termin został zmieniony. Powodem były liczne pytania i zmiany w warunkach zamówienia.
Kontrola prędkości miałaby się odbywać za pomocą urządzeń do pomiaru średniej prędkości pojazdów. Wykonawca musi dostarczyć i zainstalować, po uzyskaniu wszystkich zezwoleń i wykonaniu niezbędnych prac budowlanych, 39 systemów opp dostosowanych do specyfiki danego odcinka drogi. Funkcjonalności urządzeń muszą zapewnić m.in. możliwość rejestracji naruszeń na co najmniej trzech pasach ruchu niezależnie od tego, po którym pasie porusza się mierzony pojazd. Systemy muszą wykonywać pomiary bez przerwy, również w trudnych warunkach pogodowych, rejestrować prędkość pojazdów co najmniej od 30 do 220 km/h, identyfikować rodzaj pojazdu, wykonywać wysokiej jakości zdjęcia bez względu na porę dnia.
Jak informuje GITD, nie jest przesądzone, że urządzenia do pomiaru prędkości zostaną zamontowane we wszystkich lokalizacjach z podstawowej listy. Wyłoniona w przetargu firma będzie musiała sprawdzić, czy jest to możliwe. Jeśli któraś z lokalizacji okaże się nieodpowiednia, to będą brane pod uwagę lokalizacje z poniższej listy rezerwowej.
Okazuje się jednak, że może być problem z rozstrzygnięciem przetargu. Oferty zostały otwarte tydzień temu. W terminie wpłynęła tylko jedna, która jeszcze mocno przekracza zakładany przez GITD budżet inwestycji. Do przetargu przystąpiła tylko firma Sprint S. A. z Warszawy. Jej propozycja przekracza o ponad 52 mln zł kwotę, którą inspektorat miał wydać na ten cel. Firma wyceniła swoją ofertę na 69,1 mln zł brutto, a GITD na zamówienie chciał przeznaczyć 16,4 mln zł. Mimo to zamawiający nie przesądza dalszych kroków. “Aktualnie Komisja przetargowa dokonuje badania i oceny złożonej oferty. Złożenie w postępowaniu przetargowym tylko jednej oferty, która spełnia postawione wymagania, nie wyklucza możliwości dalszego prowadzenia postępowania oraz wyboru i finalnie podpisania umowy z wykonawcą” – informuje Biuro Informacji i Promocji w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego.
Na razie nie ma decyzji o ponownym ogłoszeniu przetargu. Jeśli doszłoby do podpisania umowy, to od tego dnia wyłoniony w przetargu wykonawca miałby 70 tygodni na montaż urządzeń, czyli około 16 miesięcy.