U fryzjera drożej niż przed wybuchem epidemii. Oprócz kilku wyjątków, większość salonów w Katowicach liczy więcej za usługi. Właściciele tłumaczą nowe ceny wymogami sanitarnymi, których spełnianie jest drogie.
Branża fryzjerska powoli staje na nogi po długiej przerwie spowodowanej epidemią. Tydzień temu, 18 maja, salony zaczęły ponownie działać. Telefony rozdzwoniły się od razu po ogłoszeniu zniesienia zakazu dla fryzjerów. Jak mówi właściciel jednego z salonów na Koszutce, zaraz po konferencji premiera, podczas której ogłoszono odmrażanie, odebrał kilkadziesiąt wiadomości i telefonów. W innym miejscu w ciągu trzech dni zarezerwowane zostały terminy na kolejne dwa tygodnie.
Salony, podobnie jak lokale gastronomiczne, muszą przestrzegać nowych zasad. Między innymi fryzjerzy oraz obsługa mają obowiązek noszenia maseczek i rękawiczek, a między stanowiskami trzeba zachować odpowiednią odległość. Dezynfekcja i środki ochrony osobistej są największym problemem. Ceny płynów i rękawiczek poszybowały w górę. – Aktualnie wydaję więcej na płyny do dezynfekcji niż na farby – mówi Mateusz Wolny, właściciel salonu Sensual Sensation. To mały zakład, ale jeszcze większe koszty zauważyły te duże. – Na razie to kwestia przetrwania, nie ma mowy o zarobkach. Będziemy się cieszyć, jak wyjdziemy na “zero” – mówi menadżerka dużej sieci salonów w Polsce. Ceny płynów przez jakiś czas były bardzo wysokie. Teraz, zdaniem właściciela jednego z salonów w centrum Katowic, sytuacja na rynku jest w miarę stabilna. Gorzej jest z rękawiczkami jednorazowymi. Tu widać ogromną różnicę. Wcześniej 100 sztuk można było kupić za około 15-20 zł. Dzisiaj trzeba za nie zapłacić nawet 5 razy więcej. Do tego dochodzi też więcej pracy przy obsłudze każdego klienta. Po wykonaniu usługi trzeba dezynfekować m.in. klamki, stanowisko, fotele, terminal.
Nikt nie mówi o tym, że chce wyższymi cenami nadrobić straty, ale w większości miejsc nie da się dziennie przyjmować takiej samej liczby osób jak przed wprowadzeniem obostrzeń. Salon w Galerii Katowickiej po ponownym otwarciu zaczął doliczać 10 lub 20 złotych do usługi. Wszystko zależy od tego, jaka to usługa. Jeśli klient przychodzi na strzyżenie, to tzw. pakiet sanitarny kosztuje mniej. Jeśli na farbowanie – zapłaci więcej. – Budziło to trochę kontrowersji, ale bardzo wielu klientów wykazało się dużym zrozumieniem – mówi Marta Piotrowska, menadżerka salonu Berendowicz&Kublin w Katowicach. Na taki lub podobny dodatek do ceny zdecydowała się większość salonów. Jak mówi właściciel jednego z takich miejsc w centrum Katowic, w którym podwyżek nie wprowadzono, po prostu nie było takiej potrzeby. – U nas się wiele nie zmieniło, jeżeli chodzi o pracę z klientem. Podejrzewam, że to odbiło się na salonach, w których nie przestrzegano obowiązujących już wcześniej sanitarnych wymogów. Dodaje, że to dla branży również dobry moment na walkę o klienta.
edit: nie wiem, czy to ten salon na Francuskiej (?) Nazwa bardzo podobna. Mój komentarz odnosi się do Sensual Touch.
Byłem ostatnio we wspomnianym salonie na Francuskiej w Katowicach. Obsługa jak zawsze miła, usługa wykonana fachowo – ale cena… litości. Ostatni raz tam byłem.
Zawiodłem się – warto dodać, że o znacznej (!) podwyżce cwaniaki informują.. po wykonaniu usługi. Żenada…