Jeśli porówna się Egipt znany z turystycznych kurortów z tym, który opisuje w swojej książce Piotr Ibrahim Kalwas, to jakby porównać nowoczesne centrum handlowe z targowiskiem w Będzinie. Nie da się. Tym bardziej warto przebrnąć przez dwieście stron zupełnie innego spojrzenia na kraj, który każdego roku odwiedzają setki tysięcy Polaków.
Piramidy, Nil, Sfinks, luksusowe hotele, ciepłe morze, rafa koralowa, hello my friend, i have speszjal prajz for ju. Gdyby zapytać przeciętego polskiego turystę z czym mu się kojarzy Egipt, wymieniłby pewnie właśnie to, o czy napisałem powyżej. Ale kraj Faraonów kryje w sobie znacznie więcej tajemnic niż się komukolwiek wydaje. I nie chodzi tu bynajmniej o tajemnice architektury czy przyrody, ale egipskiej duszy.
Piotr Ibrahim Kalwas w 2000 roku przeszedł na islam. Od siedmiu lat mieszka z żoną i synem w egipskiej Aleksandrii. Każdego dnia obserwuje i uczy się Egiptu. Kraju, który jednakowo mocno kocha i nienawidzi. “Egipt: haram, halal”, to nie tylko próba zrozumienia kultury i tradycji Egipcjan, ale przede wszystkim wnikliwa analiza islamu. Słowa z tytułu to określenia, których muzułmanie używają, żeby stwierdzić co można, a czego nie wolno. Obrzezanie kobiet? Oficjalnie nie można, ale tradycja mówi co innego. Zabijanie owiec i krów na ulicach na Święto Ofiarowania? Można i trzeba. Alkohol? Właściwie to pić nie można, no chyba że nikt nie widzi. Można by tak wymieniać długo. Piotr Kalwas obnaża hipokryzję i zacofanie Egipcjan. Zresztą, ci bardziej światli sami go do tego namawiają.
Warto przeczytać jego książkę przed kolejnym wypadem na all inclusive do Hurgady, Marsa Alam czy Sharm el-Szejk.
“Egipt: haram halal”, Piotr Ibrahim Kalwas, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2015