Na dzisiejszej sesji radni przepytali dyrektora Instytucji Kultury Katowice-Miasto Ogrodów po co mu milion złotych w budżecie, który w tym roku wynosi już 18 mln zł. Dopytywany przez opozycję Piotr Zaczkowski w końcu szczegółowo zdradził na co chce wydać dodatkowe pieniądze. Wyliczanka jest ciekawa, choć i tak wszystkiego nie wyjaśnia.
Pytania radnych zaczęły się już na poniedziałkowym posiedzeniu komisji promocji, kultury i sportu. Uzasadnienie do uchwały zwiększającej budżet IKKMO było bowiem bardzo lakoniczne. Delikatnie mówiąc. Można było z niego wyczytać, że dodatkowe pieniądze są potrzebne w związku ze staraniami Katowic o włączenie do Sieci Kreatywnych Miast UNESCO w dziedzinie muzyki.
Podczas obrad komisji doszło do kuriozalnej sytuacji, bo radni nie mieli komu zadać pytań. Sytuację próbowała ratować pani skarbnik, ale nie miała (bo mieć nie mogła) szczegółowej wiedzy na ten temat. Dopiero po jakimś czasie na posiedzenie została poproszona wiceprezydent Marzena Szuba, która stwierdziła, że ze strefy kultury biegnie już Piotr Zaczkowski. – Rozumiem, że dla dyrektora instytucji kultury milion złotych więcej w budżecie to ważna sprawa. Jeśli tak, to powinien siedzieć na komisji. To, że go tu nie ma, jest nieodpowiedzialne – argumentował radny PO Arkadiusz Godlewski.
Dyrektor ostatecznie na posiedzenie nie dotarł. Tłumaczył się dopiero dzisiaj podczas sesji. Najpierw Marek Nowara z RAŚ, a potem Godlewski po raz kolejny zapytali o dodatkowy milion. Początkowo Piotr Zaczkowski kluczył i nie chciał wprost odpowiedzieć. Mówił m.in. że “milion będzie przeznaczony na takie działania, które pomogą nam łatwiej i silniej zdefiniować obszar, w którym się znajdujemy”. Tego opozycyjnym radnym było już za wiele. W końcu poproszony po raz kolejny przez Godlewskiego o szczegółowy wykaz planowanych wydatków, Zaczkowski zaczął je wymieniać. I tak, 150 tys. zł ma zostać przeznaczone na Nagrodę Kilara. 17 tys. zł ma kosztować “kwerenda posiadanych zasobów”. Na promocję i materiały reklamowe IKKMO chce wydać 50 tys. zł. Z kolei 7 tys. zł ma kosztować wyjazd przedstawicieli instytucji na spotkanie do Bolonii. Znacznie więcej, bo 30 tys. zł pochłoną diety rady programowej, w której mają się znaleźć twórcy i przedstawiciele środowiska muzycznego. Tyle samo mają kosztować “warsztaty aktywności muzycznej”. Kolejna pozycja to teksty promocyjne (15 tys. zł). Aż 300 tys. zł IKKMO zamierza przeznaczyć na “podejmowanie badań w zakresie kultury, niezbędnych do złożenia aplikacji”. Ma się tym zająć zagraniczna firma. To o tyle dziwne, że wniosek aplikacyjny został złożony już 15 lipca. – Z regulaminu wynika, że oceniany będzie wniosek, a nie to co wnioskodawca robi obok wniosku – zauważył radny Godlewski.
Pozostała kwota, czyli około 400 tys. zł, według wyjaśnień dyrektora, ma zostać przeznaczona na współpracę międzynarodową zespołów i twórców. Co dokładnie się za tym kryje, dyrektor nie wyjaśnił.
Po co w ogóle Katowice chcą zostać kreatywnym miastem UNESCO? Tego do końca nie wiadomo. Osoby, które to wymyśliły, mówią przede wszystkim o promocji miasta.
Decyzja o tym czy Katowice znajdą się w sieci kreatywnych miast w dziedzinie muzyki ma zapaść w grudniu. – Wtedy możemy dostać wskazania co w naszym wniosku powinniśmy uzupełnić – tłumaczył na sesji Piotr Zaczkowski. M.in. właśnie tym ma być podyktowana chęć wydania dodatkowego miliona złotych jeszcze w tym roku.
Ta instytucja jest obstawiona przez wspólnych znajomych, którzy oprócz “hipsterskiego” wyglądu nie reprezentują sobą nic więcej. Ile było interesujących imprez lub koncertów w Katowicach, o których prawie nikt nie słyszał, bo promocją zajmują się jacyś młodzi ludzie bez żadnych umiejętności i kwalifikacji?! Wyrzucić ten cały młody motłoch z tej instytucji, bo to jest skandal, że tyle pieniędzy przeznaczamy na takich darmozjadów!
To przecież wysokie standardy zarządzania: najpierw dostać milion a potem wymyślić na co. Zasada dobrych obyczajów nakazuje, żeby publicznego (=niczyjego) miliona zasadniczo nie zwracać.