Dwie konwencje, dwa różne przekazy i dwie kobiety, z których tylko jedna może być w miarę zadowolona. Konwencje dwóch czołowych partii, Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, pokazały, że obydwie nie potrafią się uczyć na swoich błędach, ale jedna nie potrafi tego bardziej.
To oczywiście PO. Wystąpienie premier Ewy Kopacz było słabe, ale nie to jest dla partii i jej zwolenników najgorsze. Kopacz i jej doradcy nie dostrzegają, że na polskich wyborców nie działają już zgrane w kolejnych kampaniach hasła straszenia PiS-em i konieczności obrony Polski przed tą partią. Dlatego, kiedy Kopacz wymieniała nazwiska Antoniego Macierewicza i Krystyny Pawłowicz (na marginesie uważam, że obydwoje powini raz na zawsze zniknąć z polskiej polityki), poczułem się zażenowany. Ile można? To już naprawdę nic nie da. Drugi najsłabszy moment wystąpienia pani premier nastąpił wtedy, kiedy wyzwała Jarosława Kaczyńskiego i/lub Beatę Szydło do starcia w debacie. Po raz kolejny wyszła buta i arogancja PO, czyli coś co sprawiło, że wielu dotychczasowych wyborców się od niej odwróciło.
Jeszcze jedna uwaga. Premier duży nacisk położyła na młodych. To jest wasz czas, wasza kolej na sejm, a nawet rząd – mówiła. Dodawała, że na listach w wyborach parlamentarnych zamierza stosować nie tylko parytet płci, ale też wieku. Oczywiście na korzyść młodych. Tym mnie przeraziła. Jak już kilka razy pisałem, boję się partyjnych młodzieżówek bardziej niż skompromitowanych polityków starszego pokolenia. Patrzac choćby przez pryzmat lokalny, wielu ludzi z młodzieżówki PO to partyjna “bojówka”, która nie ma żadnych idei. Jej głównym celem są ataki na politycznych przeciwników i noszenie teczki posłom/europosłom/senatorom itp. itd. Jeśli teraz oni mają rządzić krajem, to lepiej niż jest nie będzie.
Zresztą, żeby było jasne – młodzieżówki PiS-u nie poważam równie mocno. Groteskowo wyglądała scena z dzisiejszej konwencji, w której za idącą na mównicę Beatą Szydło podążała grupa młodych ludzi. Ich zadaniem było głośne krzyczenie “Beata, Beata” i klaskanie. Jeśli ci ludzie też mają się znaleźć na listach PiS-u, to sukcesu im nie wróżę.
PiS dorobił się swojej młodzieżówki, co akurat sukcesem nie jest. Znacznie większym osiągnięciem jest pozbycie się agresywnego języka. Owszem, Beata Szydło nie szczędziła złośliwości pod adresem rządzących, ale nie była tak prowokacyjnie nastawiona jak Ewa Kopacz. Poza tym mówiła swobodniej i nie czytała z kartki. Historia się powtarza. W końcu Bronisław Komorowski też czytał z kartki, a Andrzej Duda mówił z głowy.
Wielu komentatorów podkreśla, że wystawienie Beaty Szydło jako kandydatki na premiera to dobry ruch Jarosława Kaczyńskiego. Mam inne zdanie. Owszem, Kaczyński wyczuł koniunkturę. Skoro udało się z Dudą, może się udać również z Szydło. Ale umiarkowani wyborcy mogą tego nie kupić. Widzą, że Kaczyński jest niewiarygodny. Wszyscy wiedzą, jak bardzo sam chciałby rządzić, ale zdaje sobie sprawę, że to mogłoby nie przejść. Głosów PiS-owi nie przysporzy także dzisiejsza wypowiedź prezesa, który stwierdził, że chciałby, aby Beata Szydło stworzyła dobrą drużynę z Andrzejem Dudą. Czyli jednak, wbrew zapowiedziom, partyjny prezydent?
Dzisiejsze konwencje przełomu w poparciu dla dwóch głównych partii nie powinny przynieść. Dla PO w żadnym razie nie było to nowe otwarcie. Z kolei PiS, po wystąppieniu prezesa, na dalszy wzrost w sondażach liczyć nie może.
Zdjęcie główne: twitter.com/pis_org_pl