Reklama

Zakażony koronawirusem wójt Świerklańca: Żyję już parę lat, ale czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem [WYWIAD]

Marek Cyl, wójt Świerklańca.

Grzegorz Żądło
Tydzień temu Marek Cyl, wójt Świerklańca, poinformował, że jest zarażony koronawirusem. W środę w programie Loża Prezydentów w telewizji TVS w rozmowie z Grzegorzem Żądło opowiedział o tym jak przebiegała choroba, jak poradził sobie z domową izolacją od rodziny i jak ważne jest, żeby stosować się do wszelkich zaleceń służb.

Grzegorz Żądło: Kilka dni temu poinformował pan, że jest pan zarażony koronawirusem. Jak pan się teraz czuję?

Marek Cyl: Dziękuję bardzo, teraz czuję się już dobrze. Nie mam żadnych objawów, tych typowych, które podają media czy lekarze, które są charakterystyczne dla koronawirusa. Wszystko jest już w porządku.

Jak to się w ogóle zaczęło? Kiedy pan zauważył, że dzieje się coś złego i jak ta choroba w pana przypadku przebiegała?

Ostatni raz byłem w pracy w piątek 20 marca. Wtedy poczułem się trochę gorzej. Zacząłem mieć dolegliwości typowe dla zapalenia zatok. Bolała mnie głowa, część czołowa, w okolicach nosa, zacząłem odczuwać spływającą wydzielinę. Skontaktowałem się telefonicznie z moim lekarzem pierwszego kontaktu, który przepisał mi stosowne lekarstwa i antybiotyki. Rozpocząłem kurację i od tego czasu już nigdzie nie ruszałem się z domu. W piątym dniu stosowania tej antybiotykowej kuracji dostałem wysokiej gorączki, miałem bóle mięśni i dreszcze. Byłem cały czas w kontakcie z lekarzem pierwszego kontaktu. Zacząłem walczyć z gorączką. Powiem tak: żyję już parę lat na tym świecie, ale jeszcze takiej gorączki, mierzonej tradycyjnym termometrem, dochodzącej do 40,5 stopnia, nie przeżyłem. To był ten objaw oraz bóle mięśni, który wskazywał, że może to być koronawirus.

Z naszej wcześniejszej rozmowy wiem, że czas oczekiwania na wynik tekstu to były jedne z najtrudniejszych kilkudziesięciu godzin w pana życiu. Co pan poczuł, kiedy dotarło do pana, że jest pan jedną z cyfr, które codziennie podaje ministerstwo zdrowia, przekazując informacje o nowych zakażonych?

Badaniom poddałem się w środę pomiędzy godz. 16 i 17, a wynik dotarł do mnie około godz. 10 w piątek. Tych kilkadziesiąt godzin było dla mnie bardzo trudne. Zresztą cały czas tej choroby, walki z gorączką, jej zbijaniem domowymi sposobami i ponownym wzrostem, był dla mnie bardzo trudny. Ten czas od momentu wykonania badania do otrzymania wyniku był trudny nie tylko ze względów medycznych, ale także psychicznych. Człowiek nie wie na co się ma nastawiać. Obserwuje w mediach informacje na temat koronawirusa, widzi, że ludzie przechodzą tę chorobę bardzo, bardzo ciężko i że ma ona też ten skutek najtragiczniejszy. Natomiast kiedy otrzymałem informację, że jestem zarażony, poczułem jakby coś ze mnie spadło, jakbym się od czegoś uwolnił. To był ten ciężar oczekiwania na wynik. Z tym też trzeba sobie umieć poradzić. Kiedy ktoś ma pobrany wymaz na badania i kiedy na ten wynik czeka, wsparcie jest bardzo ważne. Ja takie wsparcie miałem ze strony mojej żony i rodziny.

O rodzinę właśnie chciałem zapytać. Po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu został pan w domu, bo pana stan nie wymagał hospitalizacji. Jak zorganizowaliście sobie państwo życie w domu, bo wiadomo, że kontakt z bliskimi musi być minimalny?

W piątek dostałem informację z sanepidu, że jestem nosicielem wirusa i muszę poddać się domowej izolacji. W domu jednorodzinnym, w którym mieszkamy, wymyśliliśmy to tak, że rodzina zajmuje jedną część domu i korzysta z jednej łazienki, a ja korzystam z sypialni, swojego gabinetu i drugiej łazienki. Kiedy muszę się przemieszczać po domu, staram się zakładać maseczkę. Unikamy bezpośredniego kontaktu. Jest to trudne, ale w warunkach dobrej domowej współpracy, do zrealizowania. Tym bardziej, że moja rodzina jeszcze testu na koronawirusa nie przeszła (rozmawialiśmy w środę wieczorem – przyp red.). Czekamy na przyjazd tzw. wymazobusu, który odwiedza osoby będące w kwarantannie i te, które miały kontakt z osobami zarażonymi. Ja mam pozostawać w izolacji do momentu, aż dwukrotnie testy dadzą wynik negatywny. Wtedy zostanę uznany za osobę zdrową.

Czy cały czas kieruje pan pracami gminy, czy jest pan na zwolnieniu lekarskim? Stara się pan pracować i czy w ogóle może pan pracować?

Nie jestem na zwolnieniu lekarskim. Jedyny dokument, jaki posiadam, to decyzja Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, która mówi o tym, że mam się poddać przymusowej izolacji. Jestem cały czas w kontakcie z moimi pracownikami, którzy pozostają w urzędzie, mam w domu odpowiedni sprzęt wyposażony w potrzebne oprogramowanie. Jestem w stanie pracować i z racji tego, że dobrze się czuję, na tyle, na ile potrafię, biorę udział w zarządzaniu gminą, w podejmowaniu decyzji. W różnego rodzaju ważnych sprawach, które muszą się dziać, jak inwestycje czy wdrażanie kolejnych decyzji rządu i wojewody.

Z tego co wiem, równie dużym obciążeniem psychicznym, co oczekiwanie na test, była dla pana świadomość, że zupełnie nie wiedział pan gdzie się zaraził i kogo sam mógł już zarazić?

Kiedy sanepid poinformował mnie, że jestem zarażony, przeprowadzono ze mną bardzo dokładny wywiad, który miał umożliwić osobom, mającym ze mną kontakt, poddanie się kwarantannie. Niestety, nie udało nam się dojść do tego co lub kto mogło być powodem zarażenia. Natomiast w dosyć precyzyjny sposób udało się przygotować listę osób, które miały ze mną kontakt – bo prowadzę bardzo dokładny kalendarz – w ciągu dwóch tygodni przed moim ostatnim dniem w pracy. To był ten czas, kiedy potencjalnie mogłem zarażać. Trzy z takich osób, dwóch samorządowców  i lekarz, z którymi miałem kontakt w tym czasie, i które przeszły testy, miały wyniki negatywne. To też nie jest taka oczywista rzecz, że kontakt z osobą chorą musi od razu oznaczać zarażenie się.


Co pan chciałby przekazać wszystkim ludziom, którzy siedzą teraz w domach albo wychodzą z nich nie zawsze, kiedy powinni i być może jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji?

Dzisiaj mogę to zrobić już z nie z pozycji osoby, która się tego wirusa boi, ale kogoś, kto jest świadomym posiadaczem i jakoś tę chorobę przeszedł. Jeżeli nie musicie, nie wychodźcie z domu. Zostańcie w domu. Lepiej teraz przeżyć jakieś niedogodności, nie skontaktować się z kimś, nie zobaczyć kogoś, nie pójść gdzieś, nie poćwiczyć, nie pobiegać, nie pojeździć na rowerze, przeżyć te trudności, po to, żebyśmy po zakończeniu tej epidemii, mogli się w takim samym gronie spotkać, jak przed jej rozpoczęciem. Najbardziej chrońmy seniorów. Jeżeli już gdzieś wychodzimy, korzystajmy ze środków ochrony osobistej. Korzystajmy z maseczek, korzystajmy z rękawiczek, ale jeżeli nie musimy, pozostańmy w domu, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie przerwać ten ciąg zarażeń.

Rozmawiał Grzegorz Żądło


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*