Pomysł wprowadzenia prohibicja na Koszutce budzi duże emocje. Większe niż mogłoby się wydawać, biorąc pod uwagę, że chodzi przede wszystkim o jeden sklep. Mieszkańcy Koszutki obecni na dyskusji, wypowiadali się ostro o tym, co dzieje w ich sąsiedztwie.
– Mieszkam w pobliżu tego sklepu. Mamy tu naprawdę bardzo duży problem. Ludzie przyjeżdżają z innych dzielnic i miast. Załatwiają swoje sprawy, nie chcę już mówić jak – mówi jedna z mieszkanek bloku tuż obok Delikatesów Kubik. To ten sklep stał się głównym powodem zorganizowanych przez miasto konsultacji społecznych. Trwają one już od 10 dni. Jednak do tej pory mieszkańcy nie mieli okazji szerzej podzielić się swoimi doświadczeniami.
Mówili o tym, że boją się przechodzić ulicą w okolicy sklepu położonego przy pętli Słonecznej. – Odkąd została wprowadzona prohibicja w śródmieściu, ja się boję wracać do domu tramwajem – mówi młoda kobieta, która na Koszutce mieszka od około 5 lat. Przekonuje, że amatorzy alkoholu przyjeżdżają właśnie na Koszutkę, bo tu mają najbliżej. Według niej w dzielnicy jest mniej bezpiecznie niż było wcześniej. Mieszkańcy zgodnie uważają, że teraz nie jest jeszcze tak źle, bo jest zima. Najgorzej przy pętli Słonecznej jest latem. – Młodzi się rozbierają, uprawiają seks. Sodoma i gomora – mówiła starsza kobieta, jedna z mieszkanek. Inni wspominali o fekaliach, butelkach i śmieciach pozostawianych przez pijących. Zdaniem mieszkańców, Koszutka stała się dla nich oazą, bo to sklep w miejscu „przelotowym” i podjeżdżają tu nawet taksówki z klientami.
Spośród kilkudziesięciu osób dwie wyraźnie sprzeciwiały się wprowadzeniu ograniczeń. – Nie widuję ani policji, ani straży miejskiej nigdzie. Jeśli zadzwoni się na straż miejska po godz. 22.00, to mówią, że podjadą jak będzie wolny samochód. Myślę sobie „ja mam samochód, pożyczę wam”. Uważam, że prohibicja to jest pójście po linii najmniejszego oporu – mówił mieszkaniec. Wtórował mu dzielnicowy radny, który zorganizował w zeszłym tygodniu kampanię przeciwko prohibicji. Mieszkańcy znaleźli w swoich skrzynkach takie ulotki:
Mieli o to pretensje do Wiesława Bełza, którego nie zniechęcało głośne niezadowolenie mieszkańców wywołane jego wypowiedziami. Radny próbował przekonywać, że głośne i pijane towarzystwo nadal będą zakłócali spokój mieszkańcom, bo nie jest to związane z działalnością żadnego konkretnego sklepu. – Ja nie jestem alkoholikiem, choć nie jestem też abstynentem i raz w tygodniu lubię się z żoną napić wina. Niejednokrotnie przychodziłem do Biedronki za pięć 22.00 i odprawiano mnie – żalił się Bełz. Inni dzielnicowi radni z nim polemizowali, ale mieszkańcy nie potrzebowali ich wsparcia. Kobieta mieszkająca na Koszutce od 60 lat mówiła ostro: – W nocy potrzebę alkoholu mają tylko ludzie typu pijacy i patologia. Inna mieszkanka parafrazowała ulotkę Bełza. – Czytam tu, że „żodyn mi nie zabroni kupować”. A ja mówię na to, że żodyn nam nie zabroni nam spać po nocy, żodyn nie zabroni, żeby nasza Koszutka, była czysta i zieloniutka.
Obecny podczas dyskusji w Miejskim Domu Kultury policjant potwierdził, że okolice pętli Słonecznej to jedno z miejsc, gdzie funkcjonariusze interweniują najczęściej. Przystanki autobusowe i tramwajowe również. Najczęściej z nich policjanci zgarniają pijanych na izbę wytrzeźwień.
O tym, czy wprowadzony zostanie zakaz sprzedaży alkoholu w godz. 22.00-6.00 zadecydują mieszkańcy. Mają na to czas do niedzieli, 19 lutego. Ankieta online jest dostępna TUTAJ. W filii nr 11 Miejskiej Biblioteki Publicznej (ul. Grażyńskiego 47) jest też możliwość wypełnienia papierowej ankiety (do soboty, do godz. 15.00) Do tej pory konsultacje cieszą się dość dużym zainteresowaniem w porównaniu do innych dzielnic. Swoje głosy na razie oddało około 900 osób.
[…] PRZECZYTAJ TEŻ: „W nocy potrzebę alkoholu mają tylko pijacy i patologia”. Gorąca dyskusja o … […]
teraz już mieszkańcy koszutki już wiedzą że na tego radnego mają nie głosować !!!! zamknąć sklep normalny człowiek w nocy nie musi kupować alkoholu bo może poczekać do rana!!! pije młodzieży i alkoholicy !!!
Jak ty dobrze wiesz wszystko, znawca po prostu, haha
Czyli w jednej dzielnicy zamknęli, więc zaczęły się wycieczki do drugiej dzielnicy. I tym sposobem jedni mają spokój, drudzy mają większy problem, a przy okazji co drugi miłośnik zamiast narąbać się w swojej okolicy to przejedzie pewnie pół miasta autem na bani, bo ten co chce się nawalić to i tak to zrobi.
Problemem nie jest alkohol, tylko ludzie. Też kupuje alkohol o 23 w piątek, bo w dzień pracuję i nie mam na to czasu. Ale ja i znajomi pijemy kulturalnie. Więcej policji na pętli i problem się rozwiąże, a nie sklepy zamykać
Dokładnie, to jest istota sprawy. Bo jak zamkną sklepik to tylko wzrosną obroty na stacji benzynowej obok a problem zostanie.
Wzrosną obroty na czym, bo raczej nie na alkoholu? Stacje benzynowe też obejmuje nocna prohibicja.
Zabraknie do czego? fazy supermena? hehe