Akcja ratunkowa w kopalni Pniówek w Pawłowicach trwa już od ponad 30 godzin. Nadal nie jest pewne, gdzie znajdują się zaginieni górnicy. Stan kilku osób, które przeżyły wybuchy metanu jest ciężki.
Po wybuchach metanu w kopalni Pniówek trwa akcja ratownicza. Do tej pory potwierdzono śmierć pięciu osób. Czterech górników zginęło na miejscu. Kolejny zmarł w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Siedmiu górników jest nadal pod ziemią. Trwają ich poszukiwania. Jednak akcja posuwa się wolno z powodu zmieniających się warunków. Pod ziemią nadal jest bardzo niebezpiecznie, więc w nocy trzeba było wycofać ratowników. – Warunki się pogorszyły. Były bardzo duże wzrosty stężenia metanu. Sztab akcji podjął decyzję o wycofaniu ludzi i budowaniu wentylacji – mówi Tomasz Cudny, prezes JSW S.A.
W nocy 13 zastępów ratowników wyposażonych w aparaty tlenowe prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie atmosfery w zagrożonym rejonie do bezpiecznych stężeń gazów. Zbudowano ponad 200 m lutniociągu, który służy do wtłaczania pod ziemię czystego powietrza. Dzięki temu ratownicy posuwają się do przodu stopniowo o 15-20 metrów chodnikiem przyścianowym. Zbliżają się tym samym do skrzyżowania, w rejonie którego mogą znaleźć pierwsze osoby. Poszukiwanych jest pięciu kopalnianych ratowników i dwóch górników. Jednak dokładane miejsce, gdzie mogą się znajdować, nie jest znane. – Nie wiemy, czy zastęp wszedł do ściany i to był ostatni ratownik, który meldował, czy on był pierwszy i prowadził zastęp. Wszystko zobaczymy, kiedy będziemy przesuwać się do ściany – mówi Cudny. Tam, gdzie znajdują się poszkodowani, stężenia niebezpiecznych gazów nadal przekraczają dopuszczalne normy. Edward Paździorko, zastępca prezesa ds. technicznych i operacyjnych w JSW, odniósł się do tego, czy zaginieni mają szanse na przeżycie. – Nikt nie powie po jakich ludzi idziemy. Idziemy po ludzi, bo tam są nasi górnicy – mówi. Żeby była możliwa penetracja rejonu wybuchów, trzeba kontynuować prace nad budową lutniociągu. Trudno powiedzieć, ile jeszcze może to potrwać.
Dzisiaj Centrum Leczenia Oparzeń poinformowało o stanie 10 górników, którzy wczoraj trafili do placówki w Siemianowicach Śląskich. Pięciu pacjentów przebywa na oddziale intensywnej terapii, a 5 pozostałych na oddziale chirurgii ogólnej szpitala. – Pacjenci, którzy są leczeni na oddziale intensywnej terapii, są w stanie ciężkim. Oni wymagają wsparcia oddychania przy pomocy respiratora z powodu rozległości urazu oparzeniowego, który dotyczy skóry, jak również poparzenia dróg oddechowych – mówi Przemysław Strzelec, wicedyrektor ds. medycznych CLO w Siemianowicach Śląskich. Wczoraj ranni górnicy przeszli zabiegi, m.in. oczyszczenia ran, aplikacji specjalistycznych opatrunków, w tym opatrunków z owodni. Jednemu z pacjentów założono hodowlę komórek skóry. Dziś planowane są kolejne zabiegi chirurgiczne u poszkodowanych górników.
Przypomnimy, że do wypadku doszło w środę kwadrans po północy na poziomie 1000 metrów pod ziemią. Spowodowały go prawdopodobnie dwa zapłony metanu, jeden został stwierdzony w czasie prowadzonej akcji ratowniczej i on był najbardziej niebezpieczny. W zagrożonym rejonie przebywało łącznie 42 pracowników. 25 poszkodowanych przebywa w szpitalach.
Cudny to chyba największy karierowicz chyba już wszędzie był Tauron khw pgg a teraz jsw