To było nowe otwarcie. Po przeprowadzce do Międzynarodowego Centrum Kongresowego, targi książki odżyły i zaczęły przypominać te, które odbywają się w innych polskich miastach. To dobry początek, choć kilka rzeczy można jeszcze poprawić.
Wiele osób pamięta katowickie targi książki jako niszową imprezę odbywającą się w Spodku. Dlatego nie wszyscy wierzyli, że zmiana miejsca i organizatorów pomoże w zmianie ich wizerunku. A jednak. Nie ma jeszcze danych odnośnie liczby osób, które odwiedziły targi od piątku do niedzieli, ale każdego dnia przez MCK przewinęły się tłumy.
W tym roku do Katowic przyjechało około 140 wystawców. W porównaniu np. z Krakowem (ok. 700) to niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć. Zresztą reputacja katowickich targów była tak zła, że niektóre wydawnictwa w ogóle nie chciały do MCK przyjechać. – Organizatorzy musieli nas bardzo namawiać, bo kiedy ostatni raz byliśmy w Spodku, nie zarobiliśmy nawet na opłacenie stoiska – mówi przedstawiciel małego wydawnictwa. Osoba odpowiedzialna za marketing w znacznie większej firmie dodaje, że kilka lat temu podczas targów w Spodku na stoisku nie było nawet prądu.
Teraz takich niespodzianek nie było. Były za to czołowe krajowe wydawnictwa, choć nie wszystkie. Poza tym niektóre “wystawiły się” w bardzo ograniczonym zakresie, jak Znak czy Czarne. Ważne jednak, że były i zobaczyły pozytywne zmiany.
Dobrze też, że do Katowic przyjechali znani autorzy. Co by nie powiedzieć, to przede wszystkim oni (oraz spodziewane przez czytelników rabaty), przyciągają ludzi na każde targi książki. Takie nazwiska jak Mariusz Szczygieł, Marek Krajewski czy Małgorzata Szejnert to gwarancja literatury wysokiej jakości. Tu uwaga do organizatorów. Nie wszystkie miejsca spotkań z autorami zostały dobrze przygotowane. Zwłaszcza to główne, w głębi sali wystawienniczej MCK. Było przy nim po prostu zbyt głośno, z kolei autorzy i prowadzący z nimi rozmowy nie byli wystarczająco słyszani. Zresztą ten problem pojawił się już podczas uroczystej inauguracji Śląskich Targów Książki. Przez kilka pierwszych minut goście nie słyszeli tego co wyświetlane było na wielkim ekranie. Swoją drogą, sam pomysł na inaugurację też nie był zbyt udany. Wspomnienie rozmowy Kazimierza Kutza z Tadeuszem Różewiczem mało kogo zainteresowało (zwłaszcza, że niewiele było słychać).
Zdziwienie budziło stojące w rogu sali wystawienniczej jacuzzi i fotele do masażu. Może gdyby obsługa stoiska zachęcała gości do skorzystania z nich (foteli oczywiście) i poczytania książki, dałoby się to jakoś uzasadnić. A tak nie bardzo wiadomo o co chodziło.
Niemniej, te drobne minusy nie przesłoniły plusów. Duża liczba odwiedzających jednoznacznie mówi o tym, że dobre targi książki są w Katowicach potrzebne. Choć trzeba pamiętać, że wstęp na imprezę był bezpłatny (co gdzie indziej raczej się nie zdarza).
Organizatorzy mają rok, żeby poprawić niedociągnięcia i rozwinąć targi. Już zapowiedzieli, że w przyszłym roku w Katowicach będą gościć autorów zagranicznych. Impreza ma się odbyć miesiąc wcześniej niż w tym roku. To oznacza, że Śląskie Targi Książki znajdą się w kalendarzu przed tymi w Krakowie. To szansa, ale i duże wyzwanie.