LUDZIE MIASTA Wyniósł trzy osoby z płonącego mieszkania, udzielił pomocy ofiarom trzech wypadków drogowych, ścigał pijanego kierowcę, a ostatnio złapał złodzieja, który wyrwał pieniądze młodemu chłopakowi – Jak słyszę, że jest jakiś pościg, to żartuję: dlaczego mnie tam nie ma – mówi Krystian Jabloński, który wielokrotnie reagował wtedy, kiedy nikt inny nie miał na to ochoty.
Poniedziałek około godz. 9 rano. Na skrzyżowaniu ulic Kopernika i Skłodowskiej-Curie do 19-letniego chłopaka podchodzi niewiele starszy mężczyzna. Próbuje mu wyrwać z ręki pieniądze, które ten wypłacił w chwilę wcześniej w pobliskim bankomacie. Z banknotami w garści zaczyna biec w kierunku Placu Miarki. Mniej więcej w połowie drogi do placu mija Krystiana Jablońskiego. Ten słyszy wołanie okradzionego. Prosi tylko sąsiada, żeby rzucił okiem na otwarty samochód i biegnie za złodziejem. Na Placu Miarki przed fontanną, złodziej zaczyna słabnąć. Pan Krystian krzyczy do niego, żeby się zatrzymał, bo i tak go złapie. Po chwili jest po wszystkim. Złodziej wyrzuca pieniądze i udaje, że jest “czysty”. Pan Krystian każe mu podnieść banknoty, potem łapie za kurtkę i prowadzi w kierunku swojego samochodu. Po drodze dołącza okradziony chłopak z kolegą. Złodziej próbuje się wyrwać, ale ostatecznie zostaje doprowadzony na miejsce. Potem telefon na policję, przyjazd patrolu i kolejna sprawa załatwiona.
Kolejna, bo tego typu interwencji Krystian Jabloński ma na swoim koncie kilka. Ponad rok temu zareagował, kiedy na ul. Lotnisko samochód uderzył w tył innego auta, a potem w latarnię. Zajechał kierowcy drogę, ale ten go ominął i pojechał dalej. Po drodze uszkodził trzy samochody i ten pana Krystiana. Do pościgu dołączył radiowóz. Po chwili kierowca został zatrzymany na stacji benzynowej. Był pod wpływem narkotyków i alkoholu.
W pościgu pan Krystian uszkodził swoje auto. Na szczęście, informacja o wyczynie katowiczanina dotarła do dilera samochodowego. Firma Pietrzak naprawiła bezpłatnie Renault pana Krystiana. Dostał też upominek od prezydenta Katowic.
Pan Krystian nie musi się specjalnie wysilać, żeby przypomnieć sobie, kiedy jeszcze zachował się inaczej niż wszyscy. Wyniesienie trzech pijanych z palącego się mieszkania przy ul. Katowickiej, pomoc ofiarom trzech wypadków czy reakcja w sytuacji, kiedy kieszonkowiec okradał kobietę w autobusie. Ta ostatnia sytuacja na długo zapadła mu w pamięci. – Teraz wiem, że zawsze jest ich pięciu (kieszonkowców – przyp. red.). Jak oni mnie wtedy zbili. Najbardziej szkoda mi było żony, która bardzo krzyczała – wspomina sytuację sprzed kilka lat.
Jak mówi, nigdy nie kalkuluje. – Jakoś tak mam, że kiedy dzieje się komuś krzywda, to reaguję. Dopiero po wszystkim przychodzi refleksja czy było jakieś ryzyko, czy coś mogło mi się stać – tłumaczy pan Krystian.
Brawo Panie Krystianie, pozostaje dołączyć wyrazy szacunku.