W Obiekcie specjalnym jest ciemno, mokro i zimno. A mimo to w trakcie kilku godzin odwiedziło go prawie 200 osób. Przyszłość centrum dowodzenia w Giszowcu na razie nie jest znana. Chociaż miejscowi mają dużo pomysłów.
Jedno piętro pod ziemią. Nie jest wilgotno, raczej mokro. Kropelki wody osadzają się na ścianach i rurach, a w klatce schodowej ściany są pokryte grzybem. W środku temperatura wynosi około 9 stopni Celsjusza. Idealnie, żeby schłodzić się w upalny dzień. Po przejściu przez stalową śluzę widać korytarz i rząd drzwi. Na pierwszy rzut oka “Obiekt specjalny” niewiele różni się od piwnicy. Jednak jest dużo lepiej zachowany niż piwnice z tego samego okresu. Mimo że od wielu lat nie jest użytkowany. Wiadomo, że kiedyś odbywały się tu szkolenia i podjeżdżały tu wozy wojskowe. Ale informacji o wybudowanym w okresie “zimnej wojny” centrum dowodzenia jest niewiele. – Były przeprowadzane tutaj ćwiczenia sztabu wojewody – mówi Edward Haśnik, który jako pierwszy przekonał miasto do otwarcia obiektu dla mieszkańców. – W momencie, kiedy było jakieś zagrożenie, sztab wojewody miał się tu zebrać w celu podejmowania decyzji. Jeżeli na Śląsku działoby się coś, jak wojna czy jakieś skażenia – tłumaczy.
Na obiekt o powierzchni 500 m kw. składa się 20 pomieszczeń. Jedno z pierwszych, które mijają zwiedzający, służyło do odkażania i dezynfekcji. Obiekt wyposażony jest w system łączności. W jednym z pokoi znajduje się centrala główna. Przechodzi się tu z większej sali. To w niej najprawdopodobniej w sytuacjach kryzysowych miały zbierać się osoby ze sztabu wojewody. Poza tym znajduje się tu gabinet komendanta, stanowiska dla telegrafistów czy pomieszczenia dla gońców. Najwięcej jest tu skrzyni. W nich znaleziono m.in. ubrania obrony cywilnej czy maski przeciwgazowe. W osobnym pokoju znajdują się rezerwowe aparaty telefoniczne. Meble są pokryte białym nalotem, który został przebadany. Wbrew pozorom to nie pleśń tylko wapno. Dzięki temu wszystko jest całkiem dobrze zakonserwowane. O wybudowanym w latach 1959-1962 obiekcie nadal wie mało osób. Chociaż “Obiekt specjalny” znajduje się kilkadziesiąt metrów od ruchliwej drogi krajowej nr 86, przy ul. Pszczyńskiej. W sobotę mieszkańcy mogli wejść do środka z okazji Święta Giszowca. To była wyjątkowa okazja, bo obiekt razem z terenem jest zarządzany przez Wydział Zarządzania Kryzysowego UM Katowice i rzadko udostępniany. Po oprowadzaniu każdy uczestnik mógł wypełnić ankietę dotyczącą tego czy obiekt powinien zostać udostępniony do zwiedzania. Większość osób była tu po raz pierwszy. Organizatorzy zwiedzania liczą na to, że to miejsce kiedyś zacznie żyć. – Pomysłów jest wiele. Od takiej części muzealnej, wystawienniczej po jakieś nowe pomysły jak pomieszczenia, w których się kogoś zamyka i musi się wydostać. Chcielibyśmy mieć możliwość bycia gospodarzem na tym terenie. W tym roku dostaliśmy negatywną odpowiedź. Miasto postanowiło, że nie będą podejmowane żadne decyzje dotyczące tego obiektu. Na razie korzystamy z gościnności wydziału zarządzania kryzysowego – mówi Romuald Pękalski, prezes Stowarzyszenia “Giszowiec”. Jedno jest pewne. Obiekt specjalny swojej pierwotnej funkcji już nie może spełniać. Szkody górnicze, o których świadczą m.in. krzywe posadzki, spowodował, że został on skreślony z rejestru obiektów specjalnego przeznaczenia. Nie może też służyć jako schron.
Nurtowało mnie to od dzieciństwa co tam jest.Dorastałem kilka set metrów od tego miejsca..Budynek który na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykła posesja, patrząc bliżej na ścianie czerwona tablica…ośrodek pomiarowy…dalej jakby ogródek meteo…kominy, lufciki wystające z ziemi i kamienna pergola ogrodowa, maszt radiostacji..Jedno było pewne.. że to niezwykle tajemnicze miejsce, i że na pewno ma jakiś związek z ówczesnym systemem:)