Reklama

Premier proponuje budżet obywatelski w każdej gminie. Obowiązkowo

Katowice
Grzegorz Żądło
Premier Ewa Kopacz zapowiedziała dziś w Katowicach, że będzie chciała tak zmienić prawo, aby każda gmina musiała wprowadzić budżet obywatelski. Zastanawiam się czy to ruch we właściwym kierunku. Zakazy i nakazy może i są dobre, ale niekoniecznie tam, gdzie potrzebne jest zaangażowanie ludzi i chęć, żeby zrobić coś nie tylko dla siebie.

Ta idea cieszy się dużym poparciem Polaków, więc warto wpisać ją, być może, w obowiązujące prawo. Budżet obywatelski w każdej gminie. To będzie moja propozycja – mówiła Ewa Kopacz. Już wcześniej śląska PO zapowiedziała że przeznaczy część budżetu województwa na Śląski Budżet Obywatelski, w którym „każdy mieszkaniec regionu będzie mógł zgłosić swój projekt w obszarach: kultura, nauka, sport, społeczeństwo”. Szczegółów jednak rządząca partia nie podała.

Przykłady z ostatnich dwóch, trzech lat pokazują, że budżety obywatelskie stają się rozwiązaniem, po które sięga coraz więcej miast. Wystarczy wymienić choćby te w aglomeracji śląsko-dąbrowskiej: Bytom, Chorzów, Dąbrowa Górnicza, Gliwice, Jaworzno, Katowice, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Siemianowice Śląskie czy Sosnowiec. Różne gminy oddają mieszkańcom różne kwoty. Największą – Katowice, bo aż 10 mln zł. Przy czym kilku kandydatów w wyborach na prezydenta miasta deklaruje, że co najmniej podwoi te sumę.

Podobnie jak różne są kwoty w budżetach obywatelskich, tak różne są sposoby dzielenia pieniędzy i samo głosowanie. U jednych całą pulę dzieli się na projekty ogólnomiejskie i te dotyczące tylko jednej czy kilku dzielnic. Z kolei gdzie indziej całość przeznaczana jest wyłącznie na dzielnice. To jednak jest kwestią wtórną. Bo pierwotne zawsze musi być zaangażowanie mieszkańców. To oni najpierw muszą wymyślić projekt, potem zebrać kilkanaście podpisów, a na końcu zachęcić sąsiadów i innych mieszkańców do głosowania. To wymaga poświęcenia wolnego czasu i chęci. Nierzadko zdarza się, że trzeba się zmierzyć z opinią sąsiadów: po co? tak jest dobrze, nic nie trzeba zmieniać, i tak naszego projektu nie wybiorą. Piszę o tym wszystkim, żeby pokazać, że budżet obywatelski to nie podatki, które każdy musi zapłacić, bo są obowiązkowe. To przywilej, który powinien przynależeć tylko tym, którym się chce. Nie wyobrażam sobie wprowadzenia zapisu (nowelizacji ustawy czy rozporządzenia), że każda gmina musi część swojego budżetu przeznaczyć na zadania zgłoszone i wybrane przez mieszkańców. Po pierwsze może dojść do kuriozalnej sytuacji, podobnej do tej z najbliższych wyborów. Otóż, w niektórych okręgach głosowanie się nie odbędzie, bo nie zgłosił się żaden chętny, a w wielu kolejnych będzie tylko formalnością, bo kandydat jest tylko jeden. Tak samo może być z budżetem obywatelskim. Jak sama nazwa wskazuje, to obywatele muszą wykazać się inicjatywą i zaproponować swoje pomysły. Co będzie jak nikt nie niczego nie wymyśli? Po drugie, rządzący coraz bardziej zdają sobie sprawę, że nie mogą podejmować decyzji bez udziału mieszkańców. Dlatego nikogo już chyba nie trzeba zmuszać do wydzielenia pewnej kwoty na potrzeby mieszkańców, jeśli ci ostatni zgłaszają taką wolę.

Zamiast ustawowo gwarantować konieczność zorganizowania budżetu obywatelskiego, moim zdaniem trzeba pracować nad usprawnieniem rozwiązań już obowiązujących. Żeby nie dochodziło do takich sytuacji jak w Katowicach, w których arbitralnymi i niezrozumiałymi decyzjami pewnych osób niektóre projekty nie zostały dopuszczone do głosowania, z kolei inne przechodziły dzięki jednemu głosowi !

Zastanówmy się wspólnie jak sprawić, żeby projektów do wyboru było więcej, żeby kryteria ich doboru były jasne, żeby wreszcie w głosowaniu brało udział jak najwięcej osób. Ale nie poprzez zmianę prawa, a mentalności. Nie poprzez nakazy, a konsultacje. Budżet obywatelski to ma być przywilej i święto dla mieszkańców. Obowiązek niech nam się nadal kojarzy tylko z podatkami.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*