Kierowca autobusu nie chciał odpowiadać na pytania prokuratora po odtworzeniu materiału, który sam nagrał. Łukasz T. opisał niebezpieczną sytuację sprzed kilku lat zupełnie inaczej. W sądzie pokazano też nagranie z kamery autobusu 910, którym oskarżony wjechał w Barbarę Sz.
We wtorek przed sądem zeznawały koleżanki Barbary Sz. i inne osoby, które były świadkami tragicznego wypadku. Osoby, które podczas trzeciej rozprawy opowiadały o wydarzeniach z 31 lipca 2021 są ze Świętochłowic i mniej lub bardziej się znają.
Zaczęło się od kibolskiej sprzeczki
Jeden ze świadków stwierdził, że momentem zapalnym, który wywołał bójkę, była konfrontacja dwóch mężczyzn z tej samej dzielnicy Świętochłowic. Choć obydwaj są z Chropaczowa, to jeden kibicuje Ruchowi Chorzów, a drugi Górnikowi Zabrze. Kiedy zaczęli się bić, to z pomocą ruszyli koledzy. Wtedy zaczęła się awantura, która szybko przeniosła się na jezdnię. Wśród osób bijących się na ul. Mickiewicza nie było wtedy jeszcze Łukasza M., narzeczonego Barbary Sz., który zeznawał w zeszłym tygodniu.
Kierowca nie miał czego się bać
W kilku zeznaniach powtarzały sie dwa stwierdzenia. Po pierwsze, że partner 19-letniej ofiary wypadku podbiegł do grupy, gdy już było prawie po wszystkim. Miał zrobić to po to, żeby odgonić ludzi sprzed czoła autobusu. Po drugie, świadkowie nie zauważyli, żeby ktoś dobijał się do autobusu. W przeciwieństwie do kierowcy Łukasza T., który twierdzi, że czuł zagrożenie ze strony tłumu. – Kierowca widział ludzi na ulicy. Wiem, że tłumaczył, że się bał, ale ja nie rozumiem, czego miał się bać – mówiła Patrycja J., jedna z koleżanek 19-latki, która zginęła. Kilka razy w zeznaniach pojawia się stwierdzenie, że biorący udział w bójce nie byli agresywni w stosunku do innych, tylko wobec samych siebie. Inna przesłuchiwana uważa, że kierowca popełnił błąd już w momencie, gdy zbliżył się do grupy. – Niepotrzebnie podjeżdżał w to miejsce, skoro widział, że tam się coś dzieje – mówiła Wanesa K. Jedna z zeznających kobiet.
Izabela J., stała tuż obok, gdy na jezdni rozgrywały się tragiczne sceny. Jej zdaniem to moment potrącenia Jesiki M. sprawił, że ludzie zaczęli pukać i uderzać w przednie drzwi autobusu, po prawej stronie kierowcy. Chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na to, że najechał na jedną z osób. Jednak również nie potwierdziła, żeby ktokolwiek chciał wtargnąć do środka.
Kobieta upada, autobus rusza
Wspomniany moment potrącenia pierwszej z kobiet, Jesiki, był widoczny na filmach opublikowanych w sieci zaraz po wypadku. Jeszcze dokładniej widać go było na odtworzonym podczas wtorkowej rozprawy nagraniu z kamery autobusu, która znajduje się na czole pojazdu. Popchnięta przez pojazd kobieta upada, szybko wstaje z jezdni i odchodzi na bok. Wtedy kierowca autobusu rusza po raz drugi, wciągając pod spód Barbarę Sz. Nagranie PKM Katowice zostało odtworzone tylko raz i na małym ekranie laptopa. Da się na nim dostrzec ofiarę wypadku w momencie potrącenia. Jednak kamera śledzi wyłącznie jezdnię. Nie wiadomo, gdzie wtedy patrzył kierowca. Widać, że przed kamerą w jednym momencie przemieszcza się tłum ludzi uciekających przed nacierającym na nich pojazdem, słuchać krzyki i uderzanie rękami o pojazd. Poza tym w sądzie zaprezentowano też inny dowód wideo, nagrany przez kamerę znajdującą się na czole stojącego autobusu linii nr 840, którym miała jechać cała grupa znajomych ze Świętochłowic. Jednak z tej perspektywy widać tylko uczestników bójki i uciekających ludzi.
„Pomyliłem gaz z hamulcem”
W sądzie zaprezentowano też jedno nagranie, które może podważyć wiarygodność oskarżonego kierowcy. Pochodzi ono z 2016 roku, z Rudy Śląskiej. Prywatnym rejestratorem sam Łukasz T. nagrał zdarzenie, które według niego obrazuje stresującą sytuację w jego pracy. Według jego wersji, kiedy wyjeżdżał z zatoczki autobusowej, zobaczył, że przebiegający przez drogę mężczyzna potknął się. Podjechał więc do niego, otworzył drzwi i wspólnie z pasażerami pytali czy wszystko z nim w porządku. Wtedy mężczyzna miał wejść do autobusu, rozbić szybę kabiny, nożem ranić Łukasza T. i uciec. Na miejsce wezwana została policja i pogotowie, żeby udzielić mu pomocy. Już podczas pierwszej rozprawy prokurator poprosił sąd o odtworzenie tego nagrania, ponieważ jego zdaniem, wydarzenia przy przystanku autobusowym w Rudzie Śląskiej wyglądały inaczej.
Nagranie jednak odbiega bardzo od wersji kierowcy. Widać na nim, że autobus prawie potrącił przechodzącego w niedozwolonym miejscu pieszego. Nie wygląda na to, że mężczyzna się potknął, raczej uskakuje przed autobusem i wtedy się przewraca. Pojazd kierowany przez Łukasza T. nie hamuje, ale trąbi i dopiero zatrzymuje się. Wtedy do autobusu podbiega pieszy, który zaczyna mu grozić i uszkadza pojazd. Obydwaj dyskutują ze sobą i T. wzywa policję. Pieszy odchodzi i po jakimś czasie wraca, ale nie robi krzywdy kierowcy. Po odtworzeniu tego nagrania prokurator poprosił sąd o dołączenie do materiałów dowodowych oświadczenie Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, które świadczy o tym, że kierowcy nie była udzielana pomoc lekarska. Łukasz T. tłumaczył, że zatrzymał pojazd, bo chciał zobaczyć, czy wszystko jest w porządku. Zapytany przez sąd, czy widział pieszego odpowiedział, że tak. – Zeznałem wtedy policji, że pomyliłem gaz z hamulcem – powiedział T. Za niezachowanie ostrożności wobec pieszego na jezdni został ukarany mandatem w wysokości 400 zł. Oskarżony odmówił odpowiedzi na pytania prokuratora.
Kierowca zna każdego i od razu wie czy osoba mu coś zrobi czy nie. Niech się nie ośmieszają. Od 23 lat mieszkam praktycznie w centrum Katowic i wiem jaka patola chodzi po tym mieście…. I co ma nagranie z 2016 roku do tego co było 5 lat później…. A gdzie była policja,która stała wtedy przy rynku skoro byli tak blisko to mogli wcześniej zareagować
Co ma nagranie z 2016? Ano to, że dobitnie pokazuje, że mamy do czynienia z chłopcem, który szukał wrażeń, więc bawił się w szeryfa. Strugał wielkiego kozaka, choć w rzeczywistości był cienki w uszach, no i się doigrał.
A może 30 lat temu siusiał wieczorem na świętojańskie robaczki bo chciał zostać strażakiem. Pewnie to też zaszkodziło.
Jesika, Wanesa i awanturujący się pseudokibole – jak można wierzyć takim ludziom? Do tego Barbara, 19-letnia mamuśka, imprezująca po nocach z narzeczonym – przestępcą –
przecież to trąci patolą na 100 kilometrów.
Biedny ten kierowca, naprawdę…
On w ogóle nie powinien odpowiadać jako oskarżony i w ogóle tu żadnej sprawy nie powinno być.
Dziewczyny żal. Rysuje mi się tu obrazek trochę bogobojnej, napewno naiwnej. Szybko odebrano jej dzieciństwo, bo napalony 30 letni “ukochany” zrobił jej dziecko w wieku 15 lat.