Obok zniszczonej kamienicy w Janowie przechodzi dużo osób, również dzieci. Mieszkańcy uważają, że budynek jest niebezpieczny, ale miasto nie może im pomóc. Sprawa kamienicy ciągnie się już od wielu lat.
Podczas ostatniego spotkania prezydenta Marcina Krupy z mieszkańcami Janowa zabrakło już czasu na poruszenie problemu kamienicy. Dlatego jeden z mieszkańców zwrócił się do nas. – Wszystkie dzieci chodzą tamtędy do szkoły z Janowa. Nam zależy na tym, żeby było bezpieczniej – mówił. Mowa o kamienicy z 1900 roku przy ul. Grodowej 13. To niewielki ceglany, trzypiętrowy budynek. Od kilkunastu lat stoi opuszczony i niszczeje. Przy fasadzie kamienicy przebiega wąski chodnik. Rozrzucone są na nim plastikowe bariery, które prawdopodobnie miały skłonić przechodniów do omijania tego miejsca. Poza tym sam budynek ma rozebrany dach oraz zabite deskami okna i drzwi. To efekt działań straży miejskiej, która wielokrotnie była tu wzywana. Jak tłumaczy Jacek Pytel, rzecznik SM w Katowicach, strażnicy zrobili co mogli. Skontaktowali się z Powiatowym Inspektoratem Nadzoru Budowlanego. Jednak zabezpieczenia, które zastosował PINB, zdaniem mieszkańców, są niewystarczające. Co prawda do budynku nikt nie wchodzi, ale obawiają się, że w końcu cegły mogą na kogoś spaść.
– Dopóki nie mamy ustalonego właściciela, nie możemy interweniować – mówi Janusz Jaworowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Katowicach. To, kto jest właścicielem, PINB próbował ustalić na własną rękę od 2003 roku. Bezskutecznie. Nie ma śladu po nim ani po jego spadkobiercach.
O kamienicę zapytaliśmy miasto. – Budynek przy ul. Grodowej 13 jest własnością prywatną i pozostaje poza zarządem miejskich jednostek organizacyjnych. Kwestia zabezpieczenia budynku znajduje się w gestii właściciela. Wobec powyższego możliwości działania służb miejskich w tej sprawie są mocno ograniczone – mówi Ewa Biskupska, rzecznik prasowy urzędu miasta i dodaje, że miasto “sprawie się przyjrzy”.