Wielu niezrzeszonych taksówkarzy zupełnie nie przejęło się maksymalnymi stawkami za przewóz taksówkami, które 26 lutego weszły w życie w Katowicach. Nadal naciągają pasażerów i nie ukrywają, że nie zamierzają obniżać cen. Robią tak, bo wiedzą, że są bezkarni. Być może za jakiś czas coś się w tej sprawie zmieni, ale do tego potrzebna jest współpraca urzędu miasta, Inspekcji Transportu Drogowego i policji.
W niedzielę 26 lutego weszła w życie uchwała Rady Miasta Katowice, w której określone zostały maksymalne stawki za przewóz taksówkami. Jak się jednak okazuje, nowy przepis jest martwy, bo taksówkarze niezrzeszeni, z powodu których maksymalne stawki zostały wprowadzone, w ogóle się do nich nie stosują. Chodzi m.in. o tych, którzy stoją na postoju na ul. Młyńskiej i na placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej. Mimo że opłata startowa w Katowicach może wynosić 8 zł, u nich jest to 10, 12 czy nawet 14 zł. Podobnie z ceną za przejechany kilometr. Ta podstawowa może wynosić maksymalnie 3 zł, podczas gdy u niektórych niezrzeszonych taksówkarzy nadal jest to np. 5 zł.
W informacjach prasowych urząd miasta zachęcał, żeby wszelkie nieprawidłowości pasażerowie taksówek zgłaszali np. do biura obsługi mieszkańców. Zapytaliśmy co się dalej dzieje z taką skargą i jakie mogą być konsekwencje. – Możemy wezwać taksówkarza na kontrolę. Jeśli potwierdzimy fakt zawyżania stawek, możemy nałożyć na niego sankcje, z których najdotkliwsza to odebranie koncesji – mówi Bogusław Lowak, naczelnik wydziału transportu UM Katowice. To tylko teoria, bo w praktyce urząd nie ma prawie żadnej możliwości konkretnego działania. Jak przekonuje naczelnik Lowak, widząc nieprawidłowy cennik na szybie taksówki, urzędnik nie może podejść i na ulicy skontrolować taksówkarza. Musi go wezwać. Jeśli w trakcie kontroli cennik będzie zgodny z przepisami, sprawa się kończy. Bywały już przypadki, kiedy taksówkarze wzywani do urzędu, przedstawiali odpowiednie oznaczenia samochodu (nie chodziło wtedy o ceny), po czym chwilę później wracali do starych, których używać nie powinni.
– Jeszcze przed wprowadzeniem maksymalnych stawek wysłaliśmy pismo do policji i Inspekcji Transportu Drogowego. To te instytucje powinny się zająć egzekwowaniem prawa – przekonuje Bogusław Lowak.
Pisma rzeczywiście poszły, ale to niewiele zmienia. Anna Sokołowska-Olesik, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego mówi, że ITD rzeczywiście zajmuje się kontrolowaniem taksówkarzy. Jednak inspektorzy nie mogą karać za przekroczenie maksymalnych stawek. – To prezydent może nakładać kary. W uchwale nie ma wprost odwołania do kodeksu wykroczeń, a to nam wiąże ręce. Natomiast chcemy, żeby prezydent Katowic zawarł z nami porozumienie, i żebyśmy to my egzekwowali nowe przepisy. Jesteśmy już umówieni na spotkanie w tej sprawie. Jeśli tak się stanie, będziemy mogli nakładać mandaty (do 500 zł – przyp. red.) albo kierować wnioski do sądu.
Katowicka policja też przekonuje, że sama z siebie niewiele może zrobić. Jedyna podstawa prawna, którą mogą zastosować w tej sytuacji policjanci to art. 138 Kodeksu wykroczeń: Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny. Problem w tym, że za każdym razem policja może się zająć sprawą dopiero po zawiadomieniu od oszukanego pasażera. Trudno przypuszczać, że komukolwiek będzie się chciało zgłaszać na policję i tracić czas dla kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych.
Urząd miasta przygotował, a radni przyjęli prawo, które na razie w praktyce nie obowiązuje. Teraz trzeba jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której pasażerowie nie będą się musieli obawiać, że zostaną okradzeni.
Wczoraj, w sobotę jechałam z dworca autobusowego na kępską. Okolo 11:30. Zapytałam taksówkarza jaki koszt. Odpowiedział, że 40zł. Nie znam Katowic, ale wydało mi się to za dużo. Wtedy podszedł inny i mnie pyta ile mogę dać. Odpowiedziałam, że 25. Podbił do 30. Śpieszyłam się, wiec przystałam na ofertę. Taksówkarz, nie włączył taksometru tylko od razu wbił 30zl. Potem dowiedziałam się czemu. Inna osoba, która jechała również na Kępską z dworca tylko kolejowego zapłaciła 15zł. Nie zbiednieję przez te 15 zl, ale niesmak po wizycie w Katowicach pozostał. Więc uważajcie na nieuczciwych taksówkarzy. Stoją wzdłuż ulicy skąd wyjezdzaja autobusy do Krakowa. Przy tej ulicy jest żabka.
Wszedzie tak jest nie tylko gdzie opisujesz. To są cwaniacy. Ja raz zapomniałem portfela zabrac ze sklepu i zaplacilem taksówkarzowi bananami to mnie wyzwal od najgorszych
Tego typu okradanie klientów taksówek przez taksówkarzy jest nie tylko w Katowicach ale również w Chorzowie,i innych okolicznych miastach.