Reklama

Łzy w katowickim urzędzie miasta. Co dalej z Piotrem Uszokiem?

Piotr_Uszok
Grzegorz Żądło
Decyzja Piotra Uszoka o rezygnacji z kandydowania w najbliższych wyborach na prezydenta Katowic zaskoczyła nie tylko media i mieszkańców. W szoku byli nawet bliscy współpracownicy. Niektórzy z nich dziś płakali.

Nie wiadomo czy dlatego, że byli z prezydentem tak bardzo zżyci, czy bardziej ze strachu o pracę, kiedy przyjdzie jego następca. O decyzji Piotra Uszoka wiedzieli bardzo nieliczni. Udało mu się ją utrzymać niemal do samego końca. Rano spotkał się m.in. z wiceprezydentami i swoim klubem radnych. Właśnie wtedy ogłosił, że nie będzie kandydował. – To było jak uderzenie obuchem w głowę – mówi jeden z najbliższych współpracowników Piotra Uszoka. – Dla wieku z nas był politycznym ojcem. Trudno tak od razu przyjąć do wiadomości, że odchodzi.

Tak naprawdę nie wiadomo jakie były przyczyny takiego kroku Piotra Uszoka. On sam mówi, że potrzebowałby jeszcze ośmiu lat, żeby dokończyć wszystkie sprawy w mieście. A przez tyle czasu mieszkańcy mogliby go nie wytrzymać. Przynajmniej na razie ta wersja jest obowiązująca, bo to samo powiedział zarówno dziennikarzom, jak i współpracownikom.  To jednak o tyle dziwne, że w kuluarowych rozmowach Uszok przyznawał, że w mijającej kadencji chce wypromować swojego następcę. Tego nie udało mu się dokonać.  – Do dzisiaj na spotkaniach klubu radnych nie było mowy o tym, kogo wystawiamy na prezydenta, bo to było oczywiste. Teraz potrzebujemy trochę czasu – mówi osoba z bliskiego otoczenia Uszoka.

Jak dowiedziałem się nieoficjalnie, pod uwagę brana była żelazna dama katowickiego samorządu, czyli Krystyna Siejna. Ona jednak odmówiła. Kolejne nazwisko to inny wiceprezydent Marcin Krupa – Nie zaprzątam sobie tym głowy na razie. To nie jest decyzja, którą się podejmuje ad hoc – mówi Krupa. Również Krzysztof Mikuła, który będzie kandydował z list Forum Samorządowego do rady miasta, nie pozwala sobie na dywagacje o fotelu prezydenta. Sprawa ma się wyjaśnić w ciągu tygodnia.

Piotr Uszok przyznał, że w 2010 roku prowadził rozmowy na najwyższym szczeblu w sprawie „przygotowania do rządzenia” Katowicami osoby związanej z Platformą Obywatelską. – Nic z tego jednak nie wyszło, bo ta osoba wszystko zepsuła – mówi z goryczą.

Co dalej z samym Piotrem Uszokiem? Miałem okazję rozmawiać z nim dzisiaj ponad pół godziny niedługo po ogłoszeniu decyzji. Powiedział, że chociaż trudno w to uwierzyć, nadal jest urlopowanym pracownikiem Katowickiego Holdingu Węglowego. Rzeczywiście, kiedy w 1998 roku został prezydentem, był nadsztygarem w kopalni Murcki. Zapowiedział, że zwróci się do KHW o przyjęcie do pracy, ale nawet jeśli naprawdę chciałby wrócić do górnictwa, to zgodę na to musi wyrazić premier. Odchodzący prezydent nie może bowiem pracować w firmie, na rzecz której wydawał decyzje administracyjne.

Tymczasowy powrót do KHW nie musi być wcale tak bardzo nieprawdopodobny. Trudno bowiem wierzyć plotkom, że Uszok miałby odejść do rządu. – Nie było ostatnio takich propozycji – mówi.

Scenariusz może więc być następujący: ustępujący prezydent wchodzi do radny miasta, a popierany przez niego kandydat wygrywa wybory.  Uszok rządzi z tylnego siedzenia i faktycznie sprawuje kontrolę nad miastem. Za rok zostaje posłem lub senatorem i przy wygranej PiS-u lub PO (ale bardziej PiS-u) dostaje jakieś stanowisko w rządzie. Na razie jednak, jak mówi, spędzi trochę czasu z rodziną.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*