ZTM liczy straty, a GZM apeluje do rządu. Epidemia koronawirusa już na samym początku odbiła się na finansach Zarządu Transportu Metropolitalnego, a może być tylko gorzej. Metropolia zajęła stanowisko w tej sprawie.
Zarząd Transportu Metropolitalnego podsumował pierwszy miesiąc od wybuchu epidemii koronawirusa w Polsce. Liczby może nie powalają, ale na pewno nie zwiastują też nic dobrego. Organizator transportu zaliczył spadek przychodów ze sprzedaży biletów na poziomie 30%. Straty wynoszą kilka milionów złotych. W lutym ZTM zarobił na biletach 16 mln zł, a w marcu ta kwota spadła do ok. 11,5 mln zł. Do tego dochodzi jeszcze 2200 reklamacji dotyczących zwrotów biletów. Należy jednak wziąć pod uwagę, że najbardziej dotkliwe dla komunikacji miejskiej ograniczenia weszły w życie dopiero 25 marca. Od tego dnia w pojazdach obowiązują limity pasażerów. Tramwajami, autobusami i trolejbusami może podróżować tyle osób, ile wynosi połowa miejsc siedzących.
Dlatego kwiecień będzie kluczowy w ocenie strat w komunikacji miejskiej. Za kilkanaście dni ZTM będzie miał dokładne statystyki, ale już teraz przewiduje się, że przychody w tym miesiącu mogą zmniejszyć się nawet o ok. 80% w porównaniu do lutego. Straty ograniczyły nieco zmiany w rozkładach jazdy. Organizacja transportu w czasie epidemii wiąże się z szybkimi decyzjami. Niektóre kursy są odwoływane, wybrane linie zawieszane, ale są również przypadki zwiększania oferty przewozowej. Dzięki temu rozkłady mają być dopasowane do aktualnych potrzeb, a dodatkowo w ten sposób udało się oszczędzić ok. 6,5 mln zł.
PRZECZYTAJ TEŻ: Problemy z limitami pasażerów. Autobus został zatrzymany, a motorniczy nie będą przyjmowali mandatów
Ograniczenia w komunikacji zbiorowej niepokoją metropolię. Zwłaszcza, że rząd realizuje swój plan odmrażania gospodarki. Dużo osób może wrócić niebawem do pracy i tym samym do autobusów czy tramwajów. Mimo to o zniesieniu limitów pasażerów nadal nie ma mowy.
“Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia zwróciła się do Premiera z apelem, by w rządowym harmonogramie uwzględnić pilnie również ten obszar. W tej chwili możliwości i rezerwy Zarządu Transportu Metropolitalnego oraz przewoźników, z którymi organizator transportu współpracuje, wyczerpują się. Jeśli nie zostaną podjęte decyzje o znoszeniu ograniczeń, to organizacja transportu zbiorowego w takim wymiarze, w jakim oczekują tego pasażerowie, może stać się niedługo niemożliwa” – czytamy w komunikacie przesłanym przez GZM.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wracają galerie handlowe, żłobki, przedszkola, hotele i instytucje kultury. Kolejny etap luzowania obostrzeń
Jak informuje metropolia, rzeczywista liczba pasażerów w pojazdach spadła nie o połowę, a o ponad 75%. Poza tym obowiązujące obostrzenia nie uwzględniają tego, że w miejskich autobusach, tramwajach i trolejbusach liczba miejsc siedzących jest mniejsza niż pozwalałaby na to całkowita powierzchnia pojazdu. Miejsc stojących jest w nich zazwyczaj od dwóch do trzech razy więcej niż siedzących. W swoim apelu metropolia proponuje, żeby wprowadzić limity pasażerów, biorąc pod uwagę wszystkie dostępne miejsca – siedzące i stojące – w danym pojeździe. Wtedy przykładowo do jednego, 12-metrowego autobusu, mogłoby wsiąść ponad 40 osób, a nie jak teraz – tylko 14.
Szczęście w nieszczęściu, że GZM ma sporo pieniędzy “w skarpecie”.