Co teraz? Kazimierz Karolczak, członek zarządu woj. śląskiego odpowiedzialny za nadzór nad budową stadionu problemu nie widzi. Przekonuje, że wynajęta firma przeprowadziła analizę rynku hotelarskiego w regionie i na tej podstawie powstał regulamin przetargu. Dlaczego więc nikt się nie zgłosił?
– Być może rynek jest zbyt słaby – mówi Karolczak. Potwierdza nasze informacje, że teraz przedstawiciele spółki Stadion Śląski dzwonią do hotelarzy i pytają co w regulaminie było nie tak. – Rozmawiamy. Nie będzie kolejnego przetargu. Teraz chcemy wyłonić najemcę w drodze negocjacji. Nie oddamy hotelu za czapkę gruszek – tłumaczy i przekonuje, że 26 tys. zł czynszu, 78 tys. zł podatku od nieruchomości rocznie, kilkanaście tysięcy złotych kosztów eksploatacyjnych miesięcznie oraz kilka milionów złotych na modernizację to wcale nie takie złe warunki. – Naszym zadaniem jest dbanie o interes województwa, a nie najemców. Zależy nam na stadionie, a nie na hotelu – wyjaśnia.
Tyle, że te interesy obydwu stron powinny być spójne. Jeśli nie znajdzie się najemca, nie będzie m.in. wejścia na trybunę wschodnią. To właściwie oznacza, że nie będzie dostępu do stadionu dla zawodników czy VIP-ów. Ale i na to Kazimierz Karolczak ma odpowiedź. – Jeśli nie dojdziemy z nikim do porozumienia, niezbędne prace zrobimy sami – deklaruje. Województwo przebuduje hotel, tak żeby miał trzy gwiazdki? – Hotel nie musi działać od razu i nie musi mieć tylu gwiazdek – odpowiada Karolczak. To o tyle dziwne, że w zamówionego przez spółkę Stadion Śląski programu funkcjonalno-użytkowego dla stadionu wynika, że hotel powinien mieć 4 gwiazdki. Tymczasem może nadal mieć 2, jeśli w ogóle będzie działał. Nie wspominając już o kosztach dodatkowej inwestycji, na którą w budżecie województwa nie ma pieniędzy.
Negocjacje z potencjalnymi najemcami hotelu mają się zakończyć do końca lutego. Do tego czasu ma zapaść decyzja jak rozwiązać kolejny poważny problem przy budowie Stadionu Śląskiego.