Trwa spór zbiorowy w katowickim PKM-ie. Zarząd ma nadzieję, że w tym miesiącu uda się podpisać porozumienie ze związkowcami, którzy domagają się podwyżek. Na razie mają za godzinę pracy zarabiać o 1 zł więcej niż do tej pory.
Spór zbiorowy w PKM Katowice rozpoczął się kilka miesięcy temu. Związki zawodowe postanowiły zmusić zarząd do podjęcia rozmów. Cel od początku mieli jasno określony. Domagają się przede wszystkim pieniędzy. Chcą, żeby przedsiębiorstwo płaciło im 2 zł więcej za godzinę pracy i wypłacało na koniec roku premię. Stawka godzinowa jest niższa niż w innych dużych miastach Polski. Chodzi nie tylko o kierowców autobusów, ale również pracowników bazy PKM-u, m.in. mechaników. Związkowcy uważają, że tylko podwyżki pozwolą na uniknięcie kryzysu w komunikacji miejskiej. – To są grosze w stosunku do potrzeb tych pracowników, żeby tylko na dzień dzisiejszy ich przytrzymać. Już nie mówię o jakichś naborach – uważa Józef Kuśmierczyk, szef “Solidarności” w PKM Katowice. Dodaje, że we wszystkich przedsiębiorstwach komunikacyjnych w aglomeracji zacznie się w końcu podkupowanie pracowników. – To będzie początek końca komunikacji w tym województwie – mówi Kuśmierczyk.
Na ostatnim posiedzeniu komisji transportu rady miasta zarząd spółki zapewniał, że sytuacja jest pod tym względem stabilna. – Przedstawiliśmy po rozmowach projekt porozumienia rozwiązującego ten spór zbiorowy – mówi Helena Ulanowska, prezes PKM Katowice. Jednak przyznaje, że oczekiwania pracowników przerastają możliwości firmy. Na razie wszystko zmierza w kierunku kompromisu. Zamiast 2 zł za godzinę, pracownicy PKM-u mają dostać złotówkę. Premii nie będzie, ale od października planowane jest wyrównanie stawek w przedsiębiorstwie, bo te są mocno zróżnicowane. Jednak zarząd też ma swoje żądania. – Domagamy się, żeby zakończyć spór zbiorowy po podpisaniu tego porozumienia – mówi Ulanowska. Pracownicy chcieli spór zbiorowy zawiesić, ale w kodeks pracy nie dopuszcza takiego rozwiązania.
Wszystko wskazuje na to, że związkowcy będą zmuszeni do zaakceptowania takich warunków. Jednak sytuacja w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej, nie tylko w Katowicach, jest napięta i może to być dopiero początek problemu z załogami. Pracownicy nie wykluczają kolejnych kroków, więc prędzej czy później może dojść do protestów. Podwyżki w katowickim PKM-ie odbiją się na budżecie miejskiej spółki. Zgodnie z szacunkami, przedsiębiorstwo ma zakończyć rok ze stratą w wysokości nawet do 2,5 mln zł.