Ważny dowód w sprawie Łukasza T. Kierowca, który przejechał 19-letnią Barbarę Sz., kilka minut po wypadku na ul. Mickiewicza powiedział co innego, niż mówił później w sądzie. Ponownie nie chciał odpowiadać na pytania prokuratora.
„Nie wiem, czy kogoś wciągnąłem”.
„Wciągnął pan”.
„Wciągnąłem, aha”.
To fragment rozmowy Łukasza T. z policjantką, która na gorąco pytała go o to, co wydarzyło się kilka minut wcześniej na ul. Mickiewicza. Na tym samym nagraniu z kamery znajdującej się nad wejściem do pojazdu oskarżony o zabójstwo Barbary Sz. i usiłowanie zabójstwa dwóch innych osób rozmawia z kimś przez telefon. – Dałem gaz do dechy, wciągnąłem kogoś pod autobus i „przeciorałem” pół drogi tą osobę. O tym, że wcisnął gaz do dechy powiedział w trakcie kilkuminutowego wideo dwa razy. – Zaczęli mi drzwi wyrywać. No to ja gaz do dechy. Myślałem, że się odsunęli – wyjaśnia policjantce, która rozmawia z nim na terenie bazy PKM-u Katowice.
PRZECZYTAJ TEŻ: „Pomyliłem gaz z hamulcem”. Prywatne nagranie oskarżonego kierowcy PKM Katowice Łukasza T. podważa jego wiarygodność
Choć wcześniej prawie wszyscy świadkowie, którzy są w większości znajomymi lub znają się z widzenia ze Świętochłowic, zeznali, że nie było żadnej próby wdarcia się do autobusu ze strony osób uczestniczących czy przyglądających się bójce na jezdni. Dzisiaj jeden ze świadków zaprzeczył sam sobie. Najpierw twierdził, że nic takiego sobie nie przypomina. Patryk G. zmienił jednak zdanie po odtworzeniu filmu nagranego przez kamerę znajdującą się na czole autobusu linii nr 840. Z perspektywy stojącego przy krawężniku pojazdu, który za moment miał rozpocząć kurs, widać, że świadek kopie w drzwi. Patryk G. musiał przyznać, że to on. – Nie chciałem się wedrzeć do środka. Najwidoczniej zrobiłem to, żeby pan kierowca się zatrzymał – tłumaczył dzisiaj przed sądem.
To właśnie te uderzenia w pojazd są główną linią obrony Łukasza T., który już na pierwszej rozprawie przyznawał, że wpadł w panikę i ruszył w obawie przed wejściem do środka autobusu napastników. Nie chciał, żeby zrobili mu krzywdę. Jednak podczas tej samej rozprawy wypowiedział słowa, które dzisiaj podważyło nagranie z bazy PKM-u. Zdradza ono, że kierowca zdawał sobie sprawę z tego, że mógł kogoś potrącić. Niepytany o to, czy na kogoś najechał, relacjonując zdarzenia policjantce, sam powiedział „nie wiem, czy kogoś wciągnąłem”. Ponadto zaraz po wypadku pamiętał Barbarę Sz. – Bili się głównie chłopacy. Pamiętam, jak ta dziewczyna – ona stała praktycznie na środku drogi – wyleciała nagle z grupą. W białej bluzce bodajże – mówił policjantce T. I dalej opowiadał: – Zacząłem trąbić. Ona próbowała ich jakby rozgonić, żeby się nie bili. W tym czasie ktoś mi się tu odbił, akurat jak ona tam stała. To nie wiem, czy ją wciągnąłem? – pytał funkcjonariuszkę kierowca.
To zupełnie inna wersja niż ta, którą przedstawił przed sądem 10 października, gdy ruszyła rozprawa. – Przyznam szczerze, gdybym widział że pani Barbara mi wpadła pod autobus, to bym się zatrzymał, nie kontynuowałbym jazdy. Jest mi bardzo przykro. Wtedy tymi słowami zwrócił się do ojca 19-latki. Twierdził też, że dowiedział się po dłuższej chwili od policjantówo tym, że ktoś wpadł mu pod autobus.
Po odtworzeniu materiału zawierającego rozmowę z policjantką wiadomo już, że wyjaśnienia kierowcy odbiegają od tego, co mówił tuż po wypadku. Łukasz T. nie chciał odpowiadać na pytania prokuratora po odtworzeniu nagrania ze środka pojazdu. Pytanie, czy widział przed sobą Barbarę Sz. w momencie naciśnięcia pedału gazu, czy – jak twierdzi – myślał, że wszystkie osoby znajdujące się na jezdni odsunęły się na bok. Kolejna rozprawa odbędzie się dopiero za dwa miesiące.
Autorze… Oskarżony nie zeznaje.. Oskarżony wyjaśnia.
[…] Kolejne dowody obciążają kierowcę autobusu, który przejechał 19-latkę. Więcej TUTAJ. […]