Jak na Katowice, to i tak długo wytrzymał w nienaruszonym stanie. Jednak w końcu i na muralu z Wojciechem Korfantym pojawił się kibolski napis.
Mural na 13-metrowe ścianie przy ul. Reja 6 w Zawodziu został oficjalnie odsłonięty 25 października 2018 roku. Data nie została wybrana przypadkowo. Dokładnie sto lat wcześniej Wojciech Korfanty, jako poseł Reichstagu, wygłosił przemówienie, w którym upomniał się o przyłączenie do Polski Górnego Śląska.
Autorem portretu Korfantego jest Wojciech Walczyk. – Malowanie zajęło około 60 godzin, ale było bardzo dużo przygotowań. To nie jest tak, że dziś przyjeżdżamy i będziemy malować mural o powierzchni 160 m kw. Trzeba zamówić farbę, pomieszać odcienie, które nie są dostępne, przygotować pistolety, zamówić zwyżkę – mówił autor muralu w dniu inauguracji jego dzieła.
Ostatnim krokiem do zakończenia pracy było odbicie szablonu z napisem „Niepodległa”, bo mural z Korfantym był również elementem katowickich obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. – Chcemy mocno i wyraźnie zaznaczyć ważność tej osoby, która dzisiaj widnieje tutaj na muralu. Był to człowiek, który się nie bał w tych czasach i na terenie Niemiec jasno mówić o tym, że Ślązacy czują się Polakami – mówił cztery lata temu prezydent Katowic Marcin Krupa.
Do niedawna mural był nienaruszony. Jednak kilka dni temu jeden z czytelników zwrócił nam uwagę, że w jego dolnej części pojawił się pokraczny napis “GKS”. – Żadnej świętości – napisał pan Krzysztof.
Kibolskie bazgroły zostały umieszczone tuż pod krawatem Korfantego.
Z kolei w lewym dolnym rogu ktoś napisał prawdopodobnie “Ruch”, choć równie dobrze może to być coś zupełnie innego.
Jeszcze ze 2 stadiony trzeba wybudować tej patoli. I koniecznie dofinansować kolejnymi 20mln, bo przecież w katowicach niema potrzebniejszych wydatków.
Korfanty nie jest żadną świętością, a biorą pod uwagę jego miłość do pewnego kraju na P i jak go ten kraj na P do pierdla wsadził, to nawet można by go określić mianem politycznego naiwniaka.
A co do obrazka? Mural, tak jak graffiti to sztuka ulicy, która ma to do siebie, że jest chwilowa. Ktoś coś namaluje, ktoś inny w tym samym miejscu namaluje coś innego, potem ktoś inny zamaluje to wszystko.
A, że grafitti na poziomie nigdy w Polsce nie zaistniało, to się pojawiają głównie bohomazy.
A już zupełnie nie żal mi komercyjnych, “patriotycznych” murali, jakimi samorządowcy tu i ów pokrywają zapuszczone kamienice.
Kibole to najgłupsza i najbardziej zbędna część naszego społeczeństwa.
Mam nadzieję że kiedys te śmiecie wylśe się do utylizacji!