Katowiccy radni przyjęli wczoraj uchwałę zgodnie z którą każdy, kto będzie chciał zostać taksówkarzem, będzie musiał przejść szkolenie i zdać egzamin ze znajomości topografii miasta i przepisów prawa miejscowego. To jednak nie koniec. Kolejnym krokiem ma być jednolite oznakowanie taksówek i ustalenie maksymalnych stawek za przewóz.
O przywrócenie licencji i egzaminów apelowali sami taksówkarze. Zwłaszcza ci skupieni w korporacjach, z którymi władze miasta konsultowały swoje pomysły. Od teraz każdy potencjalny taksówkarz będzie musiał wziąć udział w 12-godzinnym szkoleniu zakończonym egzaminem. Znajdzie się w nim 20 pytań związanych ze znajomością ulic, placów i osiedli, lokalizacją zabytków, muzeów, szpitali, urzędów, kościołów, szkół, przedszkoli, hoteli i innych obiektów użyteczności publicznej. Sprawdzana będzie też znajomość optymalnych tras dojazdu do poszczególnych obiektów. Żeby zdać egzamin z wynikiem pozytywnym, trzeba będzie zdobyć 16 z 20 punktów. Egzamin potrwa 30 minut i będzie kosztował 160 zł.
Sprawdzenie kwalifikacji i znajomości u potencjalnych taksówkarzy ma być dopiero początkiem zmian w tej branży. W pierwszym kwartale nowego rogu (najdalej w pierwszym półroczu) rada miasta ma podjąć kolejne uchwały. Pierwsza dotyczyć będzie jednolitego oznakowania taksówek. Już w tym roku miasto chciało wprowadzić takie rozwiązanie, ale nadzór wojewody uchwałę uchylił. Kolejnym krokiem będzie ustalenie maksymalnej stawki za usługę. – Nie może być tak, że ktoś przyjeżdżający do Katowic płaci za dojazd np. z dworca do szpitala raz 30, raz 60 złotych – mówi Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic. – Niektórzy w tej branży są po prostu nieuczciwi i musimy zrobić wszystko, żeby ukrócić takie praktyki. Przyniesie to korzyści zarówno klientom, jak i pozostałych taksówkarzom.
W Katowicach jest obecnie około 900 taksówek. 3/5 z nich działają w korporacjach. Od początku 2014 roku, od kiedy nie trzeba było zdawać egzaminu, wydanych zostało 285 nowych licencji (do 30 września 2015).