Koniec procesu dotyczącego wybuchu gazu w budynku parafii ewangelickiej w Katowicach-Szopienicach. Edward Dziurawiec został skazany na 6 lat więzienia. Sąd uznał, że działał wspólnie ze swoją zmarłą córką, na którą próbował zrzucić winę.
Zakończył się proces w sprawie wybuchu gazu, do którego doszło 27 stycznia 2023 roku w Szopienicach. W wyniku eksplozji zawalił się wtedy budynek przy ul. Bednorza 20 należący do parafii ewangelicko-augsburskiej. Zginęły dwie osoby 69-letnia Halina oraz 40-letnia Elżbieta. To żona i córka Edwarda Dziurawca, który po wybuchu trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Od razu po wypisaniu ze szpitala trafił do aresztu.
Został oskarżony o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa eksplozji gazu ziemnego poprzez dopuszczenie do jego nagromadzenia w stężeniu wybuchowym oraz nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarów. Nie został oskarżony o zabójstwo, ponieważ prokuratura nie wykazała, że oskarżony doprowadził do śmierci żony i córki. Według biegłego kobiety zatruły się wcześniej lekami w celu popełnienia samobójstwa i to mogła być zasadnicza przyczyna ich śmierci.
Kara zgodna z oczekiwaniami prokuratury
Proces zaczął się w 24 stycznia. Po czterech rozprawach i przesłuchaniu około 20 osób, dzisiaj w Sądzie Rejonowym Katowice-Wschód zapadł wyrok. Sąd uznał 75-latka winnym popełnionego przestępstwa. Zdaniem sądu Dziurawiec działał wspólnie i w porozumieniu ze swoją córką.
– Rozkręcił śrubę mocującą dwie części dwuzłączki łączącej kuchenkę gazową w mieszkaniu z instalacją gazową oraz okleił od środka taśmą malarską drzwi wejściowe do mieszkania nr 3 w celu uszczelnienia – mówi Anna Seweryn, sędzia Sądu Rejonowego Katowice-Wschód. Jednym z dowodów rzeczowych był klucz francuski, którego do rozkręcenia instalacji użył Edward Dziurawiec Dzisiaj został skazany na 6 lat pozbawienia wolności. Wyroku nie usłyszał, ponieważ nie pojawił się na rozprawie. Jego obrońca nie wyjaśnił, dlaczego nie został doprowadzony z aresztu, w którym przebywa od 10 marca 2023 roku.
Wina córki była linią obrony
W trakcie procesu przesłuchano naocznych świadków zdarzenia. Jak oceniła sędzia, ich zeznania były „rzeczowe, jasne, spójne i miejscami wzajemnie się uzupełniały. Podczas rozpatrywania sprawy sąd posiłkował się opinią biegłego z zakresu pożarnictwa i kwestii budowlanych. Edward Dziurawiec od początku nie przyznawał się do winy. – Starał się za to zdarzenie obciążyć winą swoją córkę Elżbietę – mówi sędzia Seweryn i dodaje, że potraktowano to wyłącznie jako linię obrony mającą na celu uniknięcie kary. – Niestety, wygodniej było oskarżonemu zrzucić winę na zmarłą córkę, która z oczywistych powodów nie może się ustosunkować do twierdzeń ojca, niż wyrazić skruchę za swój czyn i przeprosić wszystkich pokrzywdzonych – dodaje sędzia Sądu Rejonowego Katowice-Wschód. Wyjaśnienia Dziurawca sąd uznał za „wysoce wyrachowane i niestosowne wobec jej śmierci”. Jedyną okolicznością łagodzącą miała być niekaralność 75-latka.
Ponad 11 milionów złotych dla parafii
W wyniku wybuchu częściowo zawalił się budynek probostwa, doszło do uszkodzenia sąsiednich budynków oraz zniszczenia zaparkowanych w pobliżu samochodów. Jednak przede wszystkim ranne zostały trzy osoby. W mieszkaniu pod nr 1 mieszkał wikary z rodziną. Ucierpiał ks. Piotr Uściński oraz jego córki – Małgorzata i Diana. Obie odniosły największe obrażenia i długo przebywały w szpitalu. Rodzina od początku domagała się zadośćuczynienia, żeby dziewczynki mogły rozpocząć terapię. Ponadto wnioskowali o pokrycie strat za samochód marki Skoda Octavia, który został w eksplozji całkowicie zniszczony. Domagali się 100 tys. złotych. Ostatecznie na ich rzecz sąd zasądził 61,4 tys. złotych za samochód oraz 3 tys. złotych dla wikarego i po 10 tys. złotych dla jego córek. – Uważam, że to jest oddanie sprawiedliwości osobom pokrzywdzonym. Moim zdaniem to jest najważniejsze. Nawet nie sama wysokość wyroku czy odszkodowania dla kogokolwiek, tylko sam fakt, że pan Dziurawiec został uznany winnym – powiedział po wyjściu z sali sądowej wikary.
ks. Piotr Uściński
Jednak dużo wyższe kwoty zasądzono na rzecz innych pokrzywdzonych. Najwięcej dla parafii, bo aż 11 505 294 zł. – Parafia utraciła to, co wspólnota ewangelicka w Katowicach-Szopienicach gromadziła przez prawie 100 lat. Została w zasadzie tylko z budynkiem kościoła, który również został uszkodzony – mówi radca prawny Andrzej Kijak, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, czyli parafii. Ta kwota ma pokryć wyburzenie i odbudowę budynku. Poza tym Dziurawiec musi zapłacić jeszcze 19 tys. złotych za inny uszkodzony pojazd i wysoką kwotę dla jednej z firm ubezpieczeniowych, której roszczenia wynoszą 1,8 mln zł. Łącznie zasądzono na rzecz poszkodowanych ponad 13,7 mln złotych.
Prokuratura zadowolona z wyroku
Po odczytaniu wyroku prokurator Aleksander Duda stwierdził, że w jego opinii wyrok jest sprawiedliwy. Zarówno on, jak i oskarżyciel posiłkowy nie wiedzą jeszcze, czy będą odwoływali się od wyroku. Podobnie sprawę postawiła obrona. – Wszelkie decyzje będą podejmowane po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku – mówi adwokat Tomasz Hadzik. Na poczet kary pozbawienia wolności sąd zaliczył okres tymczasowego aresztowania do dnia ogłoszenia wyroku. To oznacza, że Edward Dziurawiec może spędzić w więzieniu jeszcze 5 lat.
W tle konflikt z proboszczem i samobójstwo
Rodzina Dziurawiec miała podjąć decyzję o rozszerzonym samobójstwie. Jeszcze przed tragicznym zdarzeniem do mediów dotarł list pożegnalny, w którym żona i córka oskarżonego wyjaśniały, że było to zaplanowane samobójstwo. Powodem decyzji kobiet o pozbawieniu życia miał być konflikt z ks. Adamem Maliną, proboszczem parafii w Szopienicach. O tym sporze opowiadał wyemitowany w maju 2020 roku materiał w programie Interwencja. Ksiądz Malina został pozwany przez rodzinę mieszkającą wtedy w lokalu na parterze kamienicy przy ul. Bednorza 20. Chodziło o to, że jedna z dwóch ofiar wybuchu przez kilkanaście lat pracy jako kościelna nie miała opłacanych składek ZUS. Jak tłumaczył w programie Polsatu duchowny, cała trójka mogła mieszkać w budynku plebanii w zamian za pracę na rzecz kościoła. Jednak później już żaden z członków rodziny nie był związany z parafią i nie pełnił obowiązków kościelnego. Zdaniem proboszcza, w takiej sytuacji rodzina powinna się wyprowadzić. Pod wpływem sporu miał podejmować próby eksmisji rodziny, która nie płaciła za nic poza rachunkiem za prąd.
11mln?! Od człowieka który zrobił to co zrobił bo nie miał nic do stracenia? Mają rozmach, tak się buduje PKB!