Reklama

Jest sparaliżowany, ale cały czas walczy. Krystian Jabloński potrzebuje wsparcia

Grzegorz Żądło
Mam ciągle nadzieję, że zwyczajnie obudzę się któregoś dnia rano, bo są takie przypadki, i zacznę ruszać ręką. Tak naprawdę nie myślę o tym, żeby chodzić, bo zawsze może  być gorzej. Ale w mojej sytuacji potrzebowałbym chociaż tych rąk – mówi Krystian Jabloński. Od 2,5 roku jest sparaliżowany. Kiedy był w pełni sprawny, wielokrotnie pomagał innym. Został nawet nazwany szeryfem z Katowic. Teraz, bez pomocy dobrych ludzi, jego marzenia o skutecznej rehabilitacji nie będą mogły się spełnić.

Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w listopadzie 2016 roku, pan Krystian był uśmiechniętym, pełnym życia mężczyzną. Właśnie złapał złodzieja, który na ul. Kopernika okradł 19-letniego chłopaka, kiedy ten chwilę wcześniej wypłacił pieniądze z bankomatu. Jabloński przyciąga takie zdarzenia. Wyniósł trzy osoby z płonącego mieszkania, udzielił pomocy ofiarom trzech wypadków drogowych, ścigał pijanego kierowcę. Ten pościg przyniósł mu rozgłos i rozbity samochód. Na szczęście, pomocną dłoń wyciągnąć dealer samochodowy, który sfinansował naprawę auta.

Krystian Jabloński w listopadzie 2016 roku.

Życie pana Krystiana toczyło się od brawurowej akcji do brawurowej akcji. Oczywiście pomiędzy wypadkami była własna firma zajmująca się dekarstwem i izolacjami, była żona i 3-letni syn.

Aż przyszła feralna wizyta w parku trampolin. 2,5 roku temu Jabloński ze znajomymi i rodziną ledwie zdążył się rozgrzać. Kiedy zrobił salto i uderzył plecami w trampolinę, nagle jego życie legło w gruzach. – Zrobiłem fikołka i rdzeń mi strzelił. To tylko słychać taki pisk w głowie i nie można się ruszyć. No i oddech staje się bardzo płytki, bo nie pracuje przepona – wspomina.- Myślałem, że to jeden przypadek na milion, ale dowiedziałem się ostatnio, że jest jeszcze taki chłopak, który uszkodził te same kręgi, też na trampolinie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Szeryf z Katowic. Krystian Jabloński specjalizuje się w łapaniu przestępców

Kilka dni temu spotkaliśmy się w centrum medycznym BetaMed w Chorzowie. To tu od roku pan Krystian przechodzi rehabilitację. Przebywa tu od poniedziałku do piątku. Na weekendy wraca do domu. Trzy razy w tygodniu jeździ też do Mysłowic na trzygodzinną rehabilitację, podczas której m.in. chodzi w egzoszkielecie. Wszystko po to, żeby chociaż przez krótki czas jego organy wewnętrzne mogły pracować, kiedy on jest w pionie. Od 2,5 roku prawie cały czas leży bowiem w szpitalnym łóżku. Jest całkowicie sparaliżowany. Rusza tylko głową. Teraz i tak już jest lepiej, bo przynajmniej może samodzielnie oddychać. Wcześniej używał respiratora i rurki trachestomijnej. W związku z tym, że nie pracuje mu przepona, musi korzystać ze specjalnego urządzenia – tzw. koflatora, które pomagają mu kaszleć. Tak, nawet zwykłe kaszlnięcie stanowi dla pana Krystiana problem.

Ze światem porozumiewa się dzięki specjalnym okularom. Kiedy rusza głową, na ekranie komputera rusza się kursor myszki. Klika poprzez przygryzienie połączonego z okularami „ustnika”. Doszedł już do takiej wprawy, że potrafi w miarę szybko napisać np. maila, mimo że każdą literkę musi wybierać osobno, a potem zatwierdzać przyciśnięciem ust.

W szpitalu codziennie odwiedza go żona, która zostaje zwykle do godz. 13. Dzięki temu on daje radę psychicznie wytrzymać monotonię kolejnych dni. – Większość czasu jestem w pokoju. Jeżeli ktoś mnie odwiedzi, to jestem w stanie przesiąść się na wózek i wyjechać na dwór. A tak albo internet, albo jakiś film. I jakoś ten czas leci.

Syn Kajtek ma już sześć lat. Chodzi do przedszkola. Też odwiedza tatę w szpitalu. – Mam bardzo ograniczone ruchy, żeby się  z nim bawić, ale staram się. Udało mi się załatwić dofinansowanie na wózek elektryczny, to siada mi na kolana i jedziemy razem.

Pan Krystian cały czas liczy na to, że przez jego zmiażdżony, ale nie przerwany rdzeń, zaczną przepływać informacje, które pozwolą mu ruszyć ręką albo nogą. – Różne rzeczy się zdarzają. Jednym po roku, innym po dwóch, a jeszcze innym po siedmiu latach ruszają ręce.

Chce  być na ten moment jak najlepiej przygotowany. Dlatego codziennie ćwiczy, żeby nie było przykurczy mięśni. To jednak kosztuje. Pobyt w centrum medycznym i rehabilitacja kosztują miesięcznie około 9000 zł. Pomaga wielu anonimowych darczyńców. Wpłacają pieniądze np. na konto fundacji Avalon, której pan Krystian jest podopiecznym. Odzew zwykle jest większy, kiedy akurat organizowana jest jakaś akcja. Tak jak w sobotę 17 sierpnia, kiedy w Dolinie Trzech Stawów odbędzie się  Bieg dla NIEzwykłego bohatera. Szczegóły można znaleźć TUTAJ. Z kolei TUTAJ znajduje się numer konta, na który można wpłacać pieniądze na rehabilitację pana Krystiana. Śledzić postępy w rehabilitacji można poprzez stronę na Facebooku (kliknij TUTAJ).

 


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*